Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2008, 17:30   #52
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Ciemność, mrok korytarzy zdawał się opatulać Cię, Twe ciało, Twego ducha, Twą jaźń. Dominik kroczył przed Tobą niosąc wtulonego Morfa. Jakże chwiejne były istoty, niegdyś niczym brat, teraz tam gdzie cieplej i pogłaszczą. Niczym... F.. Te słowo jest zbyt bolesne.
-No dobrze mały...
Lekarz zupełnie zajął się kotem prowadzać Cię. W tej ciemności poruszał się jakby znał każdy kafel posadzki na pamięć, jakby każda nierówność ścian była znana na pamięć i nie trzeba było wzroku. Czy tak rzeczywiście było? Biały fartuch kontrastował z mrokiem, niczym płomyk świeczki niesiony przez Dominika. Satanael, niosący światło?
Zapewne nie, to takie... zabawne. Chwila postoju. Te słowa.. Lecz czy jest sens zastanawiać się nad tym czymś kiedy umysł jest zmącony. Lecz nie! Trzeba zachować jasność umysłu... Umysł to dusza? Jeśli tak, Ty nie miałeś duszy, Ty byłeś nieśmiertelnym duchem. Byłeś, jesteś?
-Niechajże Pan usiądzie.
Nie minęła chwila, malusieńki błysk w rzecze czasu, nie obudziła się Twa świadomość by dostrzec że zawędrowałeś do gabinetu lekarza. Cały skąpany w ciemności, a na biurku w chaosie różnorakich przedmiotów dumnie rozpierało się światło latarki. Morf zeskoczył z kolan lekarza, Dominiki Signum, zeskoczył by wturlać się pod biurku i tam słuchać. Czy kto może słuchać?
-Panie... Załóżmy Panie X. Odkąd pracuje w Los Angeles to nie miałem takiego przypadku, nigdy. Uciekliście Panowie z zakładu zamkniętego, ściga Was policja czy inny czort?
Uśmiechnął się rozbawiony swą własną myślą. Czort, czart... Jakież to znajome, mile i bolesne dla ucha zarazem. Czemu? Siedziało się wygodnie, jak na te bolesne i śmierdzące warunki na ziemi. Gdzieś w oddali pobłyskiwał regał z książkami. Platon, Sokrates i publikacje których nazw i przeznaczenia nie chciałbyś znać, to takie ludzkie, walka ze śmiercią, z nieuniknionym, wyszarpywanie stwórcy życia które należy do niego. Czy skrzydlaci także byli własnością stwórcy.
Zbłąkana ćma zatańczyła w świetle latarki.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline