Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z dziaÅ‚u Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2008, 19:25   #51
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu czuł się, jakby na jego ramieniu siedział mały cherubinek z encyklopedią. Kiedy padało jakieś nowe słowo, kartkował księgę i do ucha odczytywał mu szeptem objaśnienie. Suche i rzeczowe. Jak to teraz dopasować do tej ludzkiej rzeczywistości? Pamięć, świat, chrzęstozrost, nizina. Głowa pękała. Im dłużej nie spał tym czuł się coraz gorzej. Mercedes, metro, mozaika, Mozart. I teraz jeszcze ten... człowiek wziął na ręce Morfa. Ambu podniósł się do pozycji siedzącej i nie mógł się ruszyć z łóżka. Stop-klatka. Kot na rękach. "Nie moich". Plecy ubrane w białą szmatę. Kość promieniowa, łydka, ząb trzonowy. Ambu coś ścisnęło gardło. Jeszcze chwila i mężczyzna zniknie a z nim jedyne namacalne wspomnienie. No chodź..? Jak do nieposłusznego psa. "Ja..."
Szwadron, szuwary, topielec, klin, legat.
Ambu poprawił włosy i na chwilę schował twarz w dłoni. "Co ja robię? Co ja do kurwy nędzy robię?"
I w tym momencie wewnątrz jego duszy zapadła decyzja. Energicznie wstał z łóżka i zapalił ponownie szluga.
- Pan doktor poczeka, gdzie się tak spieszyć?
I ruszył za nim tym pustym korytarzem. Powinien pewnie zostać z tymi, co są tacy jak on. Tyle że oni bawią się w warzywka i chętnie by z siebie dali zrobić zupę jarzynową. Szok z powodu przegranej i zastania nowych warunków zabił ich chęć przeżycia. Starają się zrozumieć, co się dzieje, zamiast dać się ponieść wydarzeniom. "Nie zostawię swojego kota na pastwę losu." Ambu uśmiechnął się krzywo pod nosem zrównując się w końcu z plecami lekarza. "Od kiedy to on jest mój? Zresztą nieważne. I tak miałem zamiar wyjść z tego pokoju, to mogę jeszcze na chwilę zahaczyć o pokój tego "zerknięcie na tabliczkę "Signuma. Należy mu wepchnąć jakąkolwiek odpowiedź byleby wystarczająco logiczną i odzyskać Morfa. A potem to już czekanie na rozwój wypadków zostaje..."
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 15-09-2008, 17:30   #52
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Ciemność, mrok korytarzy zdawał się opatulać Cię, Twe ciało, Twego ducha, Twą jaźń. Dominik kroczył przed Tobą niosąc wtulonego Morfa. Jakże chwiejne były istoty, niegdyś niczym brat, teraz tam gdzie cieplej i pogłaszczą. Niczym... F.. Te słowo jest zbyt bolesne.
-No dobrze mały...
Lekarz zupełnie zajął się kotem prowadzać Cię. W tej ciemności poruszał się jakby znał każdy kafel posadzki na pamięć, jakby każda nierówność ścian była znana na pamięć i nie trzeba było wzroku. Czy tak rzeczywiście było? Biały fartuch kontrastował z mrokiem, niczym płomyk świeczki niesiony przez Dominika. Satanael, niosący światło?
Zapewne nie, to takie... zabawne. Chwila postoju. Te słowa.. Lecz czy jest sens zastanawiać się nad tym czymś kiedy umysł jest zmącony. Lecz nie! Trzeba zachować jasność umysłu... Umysł to dusza? Jeśli tak, Ty nie miałeś duszy, Ty byłeś nieśmiertelnym duchem. Byłeś, jesteś?
-Niechajże Pan usiądzie.
Nie minęła chwila, malusieńki błysk w rzecze czasu, nie obudziła się Twa świadomość by dostrzec że zawędrowałeś do gabinetu lekarza. Cały skąpany w ciemności, a na biurku w chaosie różnorakich przedmiotów dumnie rozpierało się światło latarki. Morf zeskoczył z kolan lekarza, Dominiki Signum, zeskoczył by wturlać się pod biurku i tam słuchać. Czy kto może słuchać?
-Panie... Załóżmy Panie X. Odkąd pracuje w Los Angeles to nie miałem takiego przypadku, nigdy. Uciekliście Panowie z zakładu zamkniętego, ściga Was policja czy inny czort?
Uśmiechnął się rozbawiony swą własną myślą. Czort, czart... Jakież to znajome, mile i bolesne dla ucha zarazem. Czemu? Siedziało się wygodnie, jak na te bolesne i śmierdzące warunki na ziemi. Gdzieś w oddali pobłyskiwał regał z książkami. Platon, Sokrates i publikacje których nazw i przeznaczenia nie chciałbyś znać, to takie ludzkie, walka ze śmiercią, z nieuniknionym, wyszarpywanie stwórcy życia które należy do niego. Czy skrzydlaci także byli własnością stwórcy.
Zbłąkana ćma zatańczyła w świetle latarki.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 18-09-2008, 13:21   #53
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Zmysły ludzkie są złudne. Umysł też. Kiedy kurczowo się uczepi jednej myśli, nagle świat zewnętrzny przestaje się liczyć, snem się zdaje. Niby Ambu szedł korytarzem, czuł ciemność, kątem oka dostrzegał zachowanie lekarza, ale wszystko to zdawało się o wiele mniej realne niż rzeka przemyśleń. Tylko sen mógłby dać ukojenie? A może odpowiedzi na pewne pytania? I w końcu pokój. Gabinet zalany mrokiem i ta latarka. Cały ludzki los nurza się w mrokach? A może on to właściwie lubi?
- Co się stało ze światłem? - upadły rzucił, aby zapchać czas pomiędzy zapaleniem kolejnego papierosa, a odpowiedzią na pytanie. Zaciągnął się dymem i przypatrywał się ćmie z niesłabnącym zainteresowaniem.
- Właściwie wszystko na raz. - rzucił enigmatycznie.
"Odkąd pracuję w Los Angeles..." Cherubinek na ramieniu zaczął czytać monotonnym głosem: "Los Angeles - miasto w USA nad Oceanem Spokojnym w stanie Kalifornia. Wraz z San Diego, tworzy drugi co do wielkości obszar metropolitalny w kraju liczący 16,4 mln (2002) mieszkańców (zwany potocznie południowokalifornijskim megalopolis, 2000). Los Angeles jest popularnie nazywane Miastem Aniołów (City of Angels)."
"Miasto Aniołów! A gdzież moglibyśmy trafić? Że też się nie domyśliłem od razu". Ironiczny uśmiech wpełzł na wargi Ambu.
- Powiedźmy, że przestały nam się podobać warunki pracy w Kanadzie i przenieśliśmy się błyskiem tutaj, żeby się ukryć przed pracodawcą. - Ambu rozparł się na krześle, które wrzynało mu się w plecy. - Chociaż amnezja brzmi lepiej, nie sądzi pan, panie doktorze?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 18-09-2008, 14:08   #54
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Dominik spojrzał na Ciebie, spojrzał przenikliwie zastanawiając się.
-Ciekawe. Bóg wie co jeszcze pan powie...
Czy Bóg wiedział? Czy Bóg wie wszystko, przewidział bunt? W takim wypadku Twoja wola jest wolą czy tylko jej pozorem. Te pytania, domysły i nowe słowa. Cóż było czynić. Ćma znikła, znikły słowa wypowiadane przez lekarza. Kłopotliwa cisza pobrzmiewała w ciemności gabinetu, mroku który zdawał się być lubiany przez Dominika. Lecz mimo tego nerwowa kropla płotu słynęła po jego czole. Niesamowite, człowiek dal daleki od Adama, rak marny – tak blisko Ciebie. Adam był daleko. Im czemuś bliżej do profanum, tym bliżej Ciebie? Czy to tam ma wyglądać?
-Dobrze, postaram się o nic nie pytać, Pan tylko poda wersję którą mam podać policji kiedy znikniecie jak się domyślam.
Ale ta ziemia śmierdzi, do Twych nozdrzy dobiegł zapach człowieka, jego emocji i... grzechu. Powiadano iż aniołowie nie grzeszą, a tylko czynią to dla chwały Jehowy, dla miłości Jahwe, dla tego o jest im nadane przez Boga. Satanael powiadał iż to Metatron i inni przeciwnicy buntu grzeszą. Jaka była prawda? Te nieznośne pytanie biło się o ta jaźń. Lecz już zagłuszył je cichy glos lekarza. Dominik szeptał.
-Oczywiście ostateczną decyzje możesz mi pomóc podjąć odpowiednim wsparciem.
Pieniądze. Wszystko kręciło się wokół nich, wokół władzy. Ciężar zwitku banknotów zawitał w Twej kieszeni. Cóż było czynić w mroku gdzie Morf spoglądał spod biurka. Czy to było słuszne? Co w Twoim obecnym stanie było właściwe słuszne?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 21-09-2008, 22:49   #55
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Grzech. "Dzięki Ci o Panie za tego papierosa, który tłumi choć odrobinę moje zmysły, gdyż zwróciłbym zawartość żołądka." Chociaż Ambu nie pamiętał co jadł. Czy jadł. Musi jeść? Zresztą pewnie nie przełknął by gryza, bo temu człowiekowi tak śmierdzi z tych jego chytrych ust, że... Upadły odwrócił oczy i zanurzył je w cieniach na ścianie. Ćma nie ma wolnej woli. Leci do światła, spala się w ogniu przez to cholerne pragnienie światła. Ale może przecież wybrać którą lampę (w ostateczności latarkę) wybrać. To jest już wolna wola czy nie? To tylko pozorna wolność? Czy coś takiego może istnieć?

Cholera. Próba wyciszenia umysłu nic nie dała.

Cholera jasna.

Cisza.


"Czy skoro jest mi wszystko jedno, czy jeśli posiadam moc kreacji to znaczy, że jestem od tej karykatury Adama lepszy?"

Cisza brzęczała w uszach głośniej niż przesiąknięte smrodem chciwości słowa. Odraza wzrastała w Ambu z każdą chwilą. Temu składał pokłon? TEMU? Musiał wyjść na powietrze. Wziąć kilka oddechów. Musiał, bo się udusi!

- Czasami kłamstwo jest lepsze od prawdy. - wstał i butem zgniótł papieros. Zawahał się. Wystarczyło wyjąć zwitek pieniędzy z kieszeni i rzucić na biurko, a potem po prostu wyjść. Kupić... ale co? "Jego milczenie? Kilka chwil, zanim poinformuje personel, że wyszedłem?"

Brakło mu tchu. Wyjął z paczki jeszcze jednego papierosa (zostało ich tylko kilka, szlag by to), który zawisł na jego wardze. W kieszeni odszukał zapalniczkę.

- Tak bardzo chcesz pieniędzy?

Ambu wyciągnął plik banknotów z kieszeni i odczekał kilka sekund, aby lekarz dokładnie je zauważył. Po czym przestawił zapalniczkę na największy płomień i zapalił nim zielone papierki.
- To je sobie weź.
I wrzucił palący się kłębek do śmietnika. Otwierając drzwi odwrócił się jeszcze na chwilę.
- A innym powiedź co chcesz. - zwrócił się do zielonych oczu pod stołem. - Morf idziesz?
I wyszedł. Miał pewnie kilka chwil na wyjście z budynku. Albo i nie. To nie miało obecnie znaczenia. Potrzebował świeżego powietrza.

Zaczynał z wolna podejrzewać, co się działo. I bardzo mu się to nie podobało. Te banknoty pojawiły się nieproszone. Ktoś chciał nim sterować. I gdzie tu jego "wymyślona" wolna wola?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 22-09-2008, 14:19   #56
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Kot leniwie, jakby rozumiejąc co się dzieje prychnął na Lekarza, zjeżył się i ruszył ku ciemności, mrokom szpitala.
Dominik spojrzał na banknoty. Niesamowite jak chęć posiadania była we władzy ludźmi, dzisiejszymi ludźmi – marnymi cieniami Adama. Nic nie odpowiedział. Niesamowite, kiedy człowiek nie wiedział co robić, nie robił nic. Anioł słuchał archaniołów, człowiek nic. Nic... nic...
Od upadku, tej fali bólu, nowych doznań i strzał losu jak coś chciałeś mieć- wystarczyło zapragnąć, kreacja polegała wyłącznie na pragnieniu i żądzy. Nawet nieuświadomiona, biła się w Twej jaźni i powoływała i papierosy, i pieniądze, i ubrania, i... Morfa?
Ciemność korytarza, gdzież iść? Nie znasz, a wiesz. Czy upadek powodował same korzyści? Więc był dobry, bo korzyść była dobra.
Kot przeciągnął się, chyba dobrze widział w tych ciemnościach. Azazael, czy to on władał, pierworodny syn ognia? Uciekał, czas gonił tu każdego.
Igła wbiła się w Twe serce. Nie buł ważny lekarz, nie był ważny upadek, nie był ważny kot, nie były ważne uczucia. Piekący ból, ból którego nie znałeś nawet przy upadku, ból nie paraliżujący, lecz nieznośny. Ból, w niebie i Edenie nie było bólu. Czy to on jest tym podarkiem dzisiejszego świata, lecz czemu?

Spojrzałeś poprzez mroki korytarza, na źródło bólu. Echo kroków dwóch postaci obiło się o Twe uszy, o posadzę. Tak dokładnie że niemal mogłeś poczuć białe buty, nieskazitelnie białe garnitury oraz białe... kapelusze. Tylko te rysy, tylko te rysy twarzy, niczym rysy, blizny o bitwie.
Uzjel, Faunel. Moc Boża i Boski Ogień, dwaj archaniołowie. Czy to przed nimi uciekał Azazael?
Igła w sercu była coraz mocniejsza, mocna i mocna. Morf schronił sięza tobą. Jakże przyjemne było uczucie mieć kogoś ze sobą, w swoim imieniu i władzy. To niosło samo w sobie moc. Pragnienie i władza, to one teraz miały być Twymi przepustkami, nie jak kiedyś bliskość Jahwe. Tak mącił umysł, obolałe od igieł serce zaprzeczało.

Skręcili, dwie postacie skręciły do sali, sali w której byli inni. Niczym psy gończe posłane prostu z niebios. Czyżby? Może kolejny majak serwowany przez udręczoną tutejszymi wydarzeniami jaźnie? Głód, sen i zbłądzenie. Cóż czynić?
Ból serca oddalił się kiedy znikli z pola widzenia. Aniołowie, ludzie czy cos jeszcze innego? To nie było pytanie.
Wnet korytarz rozbłysnął dziesiątkami lamp ukazując w pełni swój majestat, majestat człowieczej woli sprzeciwienia się czasowi, przemijaniu.
Dominik nie wychodził, nic nie mówił.
Morf spojrzał na Ciebie z żalem. Chyba chciał stąd iść. Chyba... Czy tutaj cokolwiek było pewne?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 26-09-2008, 20:01   #57
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
"Such a lonely day
Should be banned
It's a day that I can't stand"

Gdzieś, pewnie w służbówce pielęgniarek, przez szum radiowy przebijała się melodia. Prąd wrócił. Ambu cofnął się o krok, przerażony nagłą jasnością. Cień i półwidoczność jakie dawał mrok, nagle przestały istnieć.

"Such a lonely day
Shouldn't exist
It's a day that I'll never miss"

"Wszystko pojawia się, gdyż ja tego chcę? Czyli niesie to tylko korzyść? A jeśli przy tym krzywdzę kogoś? Chociażby ten lekarz, dostałby w łapę, potem brał by znów i znów. A gdzie dobro i szczerość? Gdzie dobre intencje?
I skąd to się pojawia? Z powietrza? Czy potem znika czy zostaje po wieczność? A może traci, żebym ja mógł posiadać?"


Ambu złapał się za głowę. Zaczynał się w tym wszystkim gubić. A może iść za Uzjelem i...? A ten ból? To niby ma świadczyć o dobrym wyborze? Jeśli biali niosą tylko ból?

"Czeka mnie tylko sÄ…d i pustka."

Ambu poczuł coś nowego. Strach. Wszechogarniająca panika. Trudność w oddychaniu. Szeroko otwarte oczy, ale i tak nic nie widziały. Wbił palce w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Zaparł się ramieniem o ścianę. Serce waliło jak oszalałe. Panika unieruchomiła ciało, umysł. Prócz jednej myśli.

Uciec!

Czemu jego nogi nie mogą się ruszyć?

Zniknąć!

Rozpuścić się w powietrzu? Nie!

UCIEC!

Nie myślał nic. Czuł się jak sparaliżowany. I tylko ta jedna myśl. Uciec.
Złapał kota pod pachę i wyszedł szybkim krokiem na korytarz. Ruszył w drugą stronę, niż przybyli Biali. Mało czasu, ale zbieranie wszystkiego do kupy trochę potrwa. Jeden wyskoczył przez okno. Ambu przyspieszył kroku. Drugi znikł w czeluściach korytarzy. Na schodach już biegł. Najszybciej jak się dało. Najdalej jak mógł. Dopóki nie wiedział, po której stronie grać, dopóty należało unikać wszelkich konfrontacji. Potem dwaj na łóżkach, którzy nie kojarzą niczego. Chyba, że biali pozostałymi upadłymi zdążyli się zająć.
Upadły wybiegł przez drzwi i szybko skrył się w mroku nocy. Teraz już tylko przyspieszony krok i walka z kotem, któremu wcale nie podobała się dotychczasowa wycieczka.

Ambu wpadł do parku, który zaczynał się tuż obok szpitala i ciągnął się niknąc gdzieś w mieście. Potem już tylko bloki. Zadyszka, kolka, zmęczenie mięśni w końcu zatrzymał się koło dużego drzewa. Puścił kota, ramiona opadły mu bezwładnie.

Poczuł się tak, tak, tak samotnie. Znalazł się w środku czegoś, czego widział tylko rąbek. Znikąd pomocy. Kucnął i schował twarz w dłoniach. Bezsilność. Cóż mógł sam jeden przeciwko archaniołom? On, pionek, bez bożej iskierki, bez Formidiela, bez niczego. Był niczym. Coś mokrego spłynęło mu po policzku. Wiedział tylko trzy rzeczy. Nie pozwoli się uśmiercić. Musi dowiedzieć się, co też stało się z "jego zdrajcą". A co do trzeciej rzeczy... W konfrontacji nie miał żadnej szansy z archaniołami. Ale gdyby ich tak sprytem.

- Muszę się napić.
- rzucił, spoglądając przez palce, czy kot jeszcze jest gdzieś w pobliżu. - Masz ochotę?

"Such a lonely day
And it's mine
It's a day that I'm glad I survived"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 26-09-2008, 22:16   #58
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Napięci mięśni zabolało w nagłym zrywce do ucieczki, bolała ta szalona pogoń za nadzieją. Lecz w chwili ucieczki ból nikł, nikła ucieczka, moc mięsni. W zwolna rozświetlanym przez wschodzące słońce parku nie było już bólu, tylko pragnienie. Woda.
Uśmiercić? Cała Twa jaźń buntowała się przeciwko temu. Nie byłeś człowiekiem, byłeś ponad to. Może tylko miałeś złudzenie, mara anielskiej dumy. Właśnie, anielskiej, nie ludzkiej. Pragnienie, woda.

Przez skąpany w świetle i przepędzanym mroku przetoczyła się ludzka postać. Lecz Twym oczom nie dawał spokoju widok Morfa który chłeptał wodę z kałuży. Czemu gdzieś na skraju jaźni obija się Formidiel kiedy tylko spojrzysz na kota.
Ludka postać. Jakże ona okropnie śmierdzi człowiekiem, smród większy niż ten świat, wprost kwintesencja ludzi! Chwiejny krok, starość która odbiła swe piętno i pusta flaszka.

-Dasz Pan drobniaka?

Ochrypły głos, taki ziemski i nieprzyjemny dobiegł Twych uszu. Tobie też chciało się pić. Jak on śmiał? Nic dziwnego, to tylko człowiek.

Ecce Homo

Te słowa pchają Ci się na ustach, jakby nie Twe, jakby ktoś Ci je podał lecz zarazem adekwatne, niczym sentencja, cytat, niczym słowa wielkich spośród aniołów powtarzane z podziwem przez maluczkich. Niczym obraza.
Śpiew pierwszego ptaka rozbrzmiał po parku. Nowy dzień, nowa nadzieja, nowa pieśń żywota. Jakoby w nagrodę za ucieczkę nie było bólu i głodu, nie było archaniołów. Nieopodal pięła się dumnie przed Twym obliczem fontanna, a za nią wychodziło bezczelne słońce. Te słońce które ustanowił Jahwe, lecz teraz świeciło dla zupełnie innego świata. Dla świata? Czy dla ludzi, a może skrzydlatych?

I myśl jakby tak spróbować uczynić to co kiedyś, mimo upadku. I dziwne spojrzenie Morfa jakby czytającego w myślach. I... oczekujący pijak.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 28-09-2008, 20:47   #59
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Wody. O tym myślał. Człowiek? Nieważne. A może właśnie ważne? Może powinien kochać człowieka mimo wszystko, dawać mu to, czego zapragnie nie bacząc na konsekwencje. Dać mu wszystko, a nawet więcej i w końcu zesłać śmierć.

Albo bawić się nim, kusić, obiecywać, ale nic nie dawać. Oszukiwać, wykpiwać, sprawdzać ciągle od nowa jego wiarę. I znów. I znów. I znów. Po czym, wielkodusznie zesłać śmierć.

Woda. Choćby łyk, wystarczy.

"Mógłbym jeszcze inaczej. Kochać go. Spróbować kochać go nad życie, nie dawać mu wszystkiego, ale podtrzymywać na duchu. Być przy nim. Nie kierować, a stać z boku. Pocieszać. Dodawać otuchy. "

"Wszystko z miłości"

Słowa same układały się w lirykę wewnątrz głowy. Ha! Anioł, który tworzy!

"Szaleć z miłości.
Nienawidzić z miłości.
Płakać z miłości.

Z miłością wszystko jest łatwiejsze, prostsze

Szkoda tylko że tak trudno żyć z miłością

Umrę z miłości!
Będę miał spokój!"*

Ambu wstał i kątem oka rzucił na Morfa. Tak, Właśnie przez tą cholerną miłość teraz jest tutaj. Miłość mija pozostaje tylko gorycz. Lepiej wcale się nie wtrącać w to ich zasmarkane życie. Zostawić ich samym sobie, niech się zeżrą. Jakby Bogu zależało na człowieku, to nie dopuściłby do czegoś takiego. Ambu zlustrował pijaka.

- Który skrzywdziłeś człowieka prostego - zaczął szeptem, a potem słowa same popłynęły. Głos upadłego potężniał i potężniał.
- Åšmiechem nad krzywdÄ… jego wybuchajÄ…c,
Gromadę błaznów koło siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

- Choćby przed tobą wszyscy się kłonili -
niby mówił do człowieka, niby do przestworów i drzew, niby do siebie samego.
- Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote medale na twoją cześć kując,
Radzi że jeszcze dzień jeden przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. -
recytował nie swoje słowa, które napłynęły skądś i same wychodziły na zewnątrz. One tego pragnęły, pragnęły być wypowiedziane. Ambu im to tylko umożliwił. Jednocześnie skierował kroki na wpół świadomie w stronę fontanny.
- Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

- Lepszy dla ciebie byłby świat zimowy
I sznur i gałąź pod ciężarem zgięta.**


Upadły dotarł do fontanny i opadł na jej krawędź zanurzając całą głowę w wodzie. Takie efekciarskie zakończenie wiersza. Przeraźliwy chłód na moment go poraził, po czym nadszedł brak powietrza. Jeszcze moment. Chwila. I wynurzył głowę, głośno nabierając powietrza.
Zaczął pić.


*autor::: Dest :::, źródÅ‚o: Wiersze, poezja, proza, debiuty oraz klasyka - POEMA.art.pl - Wszystko z mi³o¶ci
** Czesław Miłosz "Który skrzywdziłeś"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 29-09-2008, 17:21   #60
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Jakże cudny smak wody, taki czysty i rześki w chwilach kiedy zaspane słone sili się ponad drzewami i przemijaniem. Przemijaniem? Woda ogarnęła zmysły gasząc Twe pragnienie, niczym ona sama wylana na Twe wewnętrzne ognisko. Ognisko anielskie.
Twych oczu dobiegł widok Morfa który napiwszy się położył swe ciało na ścierze w parku łapiąc całym swym kocim bytem ostatnie skrawki mroku nocy jakże cudnie przepędzone przez słońce. Bo chociaż świat był inni, jakby późniejszy, to czuć było gdzieś tlącą się iskrę Edenu, dawnych dziejów i chały stwórcy. Dopóki nie ulepiono Adama. Dopóki nie nastały ukochane lica, dopóki nie podniósł się bunt pod przewodnictwem wielkich. Dopóki nie spadłeś...

-Ej koleÅ›, to dasz mi coÅ›?

Jakże bezmierne głupie słowa otumaniły twe uszy, w każdej głosce dało się czuć zwierze, zwierze człowieka. Głosce? Zaprawdę, jakże dziwne. Twój rozum pojmuje słowa, zna świat teraźniejszy lecz nie wie co wydarzyło się w niebiosach dalej, co było przed tobą. Czyżby?
Czyżby tak nie było kiedy pijasz tą wodę ziemi? Ostatnie skrawki bólu, nadejścia archaniołów minęły, możesz spojrzeć gdzie był ból, a go nie będzie. Czy to ma być twa egzystencja? Ucieczka przed bólem, bezcelowe trwanie w smrodzie człowieka?

Cisza, milczał człowiek.

Ecce Homo

Zabrzmiało po raz drugi w Twej głowie. Przez te sekundy wydawało się ze poza ciszą i Tobą samym nie ma nic. Czułeś tylko ją i swój byt. Spojrzeć w niebo i nie poczuć Jahwe. Może tylko go zobaczyć?
Delikatna drzazga wątpliwości wbiła się w jaźń. Potem tylko pytanie co dalej. Jakby nie patrzeć teraz byłeś prawdziwie wolny. Mogłeś uciekać, lecz mogłeś się poddać. Mogłeś słuchać rozkazu, mogłeś sam być rozkazem. Nie mogłeś tylko wzbić się ku niebu. Więc czy brak możliwości był wolnością?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest WÅ‚.
Uśmieszki są Wł.
kod [IMG] jest WÅ‚.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
Pingbacks sÄ… WÅ‚.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172