Eidur zbiera miedziaki po czym kładzie je przed Myrth'ą.
- Coś ci Pani upadło, w karczmie nie ładnie jest śmiecić. Nie rozumiem Twojego oburzenia, wszak nie każdy ma szczęście być uczniem czarodzieja, który przed ostatecznymi egzaminami dostaje sakiewkę by świat poznać i się wyszaleć. Ja egzystencję mam bardziej przyziemną, w której zejść z tego świata nie jest trudno. Nie mówiłem też że Twe towarzystwo mi nie miłe, chciałem wiedzieć jak dobrze znacie tego człowieka, na ile można na niego liczyć. Ale widzę u was duma czarodzieja, jeszcze wyżej rozumu, tako i ja żegnam.
Wstaje od stołu i zabieram miecz. Podchodzę do Joachima i płace należność za obiad.
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |