Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2008, 19:43   #38
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Rodecki zaczął chichotać pod nosem. Mirek znowu nazwał go „Panem Pawłem”. Już miał zamiar powiedzieć, że „Pan Paweł” to taki miły mężczyzna pracujący w kwiaciarni, gdy jego uwagę przykuł wywód chłopaka.

Według Eteryty, technika była równoznaczna z „magią”, cokolwiek miało to oznaczać. Stwierdził też, że dom Rodeckiego może być „bąblem”, którego struktura mogła zostać zaburzona przez Mirka.

Najciekawsze jednak było spostrzeżenie, jakoby „Moja Nauka opiera się na pracach innych wielkich naukowców i płynie z prądem naukowego paradygmatu technokracji a pańska, z tego co widzę, na intuicji popartej podstawową wiedzą.”

- Ałłł- krzyknął Paweł, pocierając sobie policzek i puszczając oko do młodego. Było jasne, że nazwanie odkryć Rodeckiego „podstawową wiedzą wspieraną intuicją” wydało mu się śmieszne. Włożył wiele pracy w opracowanie swych teorii, jeszcze więcej w własnoręczne zrobienie maszyn, nie wspominając o żmudnym szukaniu części. Odkrył naprawdę wiele i nie stało się to tak po prostu, dzięki pstryknięciu palcami. To fakt- upraszczał i tak prostą prawdę, ale największe odkrycia były też najprostszymi. Nie było nic złego w intuicyjnej nauce, którą każdy może pojąć. Piękno świata to w końcu piękno prostych praw, które nim rządziły.

Mimo wszystko dalej nie rozumiał nic o „Prawdziwej Magii”, „paradoksie” „śpiących” i masie innych czynników.

Po prostu nowe pokolenie miało bujną wyobraźnię. Za czasów Rodeckiego modne były opowieści o smokach i rycerzach. Gdzie te czasy gdy do zabawy wystarczał patyk i wyimaginowany tytuł honorowy?

Niestety, Daria nie była tak delikatna w swoich wyjaśnieniach jak Mirek. Zaświergotała słodkim głosikiem parę słówek, a potem znów zrzuciła winę za wszystko na niewinnego Pawła. Nie obeszło się też bez uwag na temat nieudolności mężczyzny, nieodpowiedzialności i tego, kto ile zarabia. Na końcu zaś wściekłe babsko powiedziała co myśli o źródle utrzymania i pracy życia Rodeckiego.

Eteryta stał jak sparaliżowany, nie wiedząc, co powiedzieć. Było mu przykro, głupio i wstyd- za siebie oraz Darię. Wiedział, że nie zawsze można było na nim polegać, wiedział, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak na świat patrzą inni. Był łatwowierny, zapominalski, niepoprawnie optymistyczny, dziecięcy wręcz. Ale tak długo jak starał się być pożyteczny i nie krzywdził innych, tak długo oczekiwał, że inni przymkną oczy na jego słabości.

Tym razem tak się nie stało.

Po całej krepującej sytuacji babsko znów zaświergotało tym słodkim, dwulicowym głosikiem parę pikantnych uwag. Następnie podeszła do swojej torebki i wyjęła paczkę papierosów.

A w Pawle zagotowała się krew…

Wszyscy, włącznie z Daria byli wstrząśnięci tym, co stało się potem. Rodecki podszedł do kobiety, wyrwał jej z łap paczkę z toksyczną używką, a następnie otworzył na oścież okno i wyrzucił całą zawartość opakowania na ulewny deszcz. Zimny wiatr wdarł się do budynku, mrożąc niemiłosiernie, a na podłodze pod oknem powstała mała kałuża.

- Twój czas, tak?! Jeśli nie przyszłaś tu, żeby pomóc Mirkowi, to możesz wracać do swojego domu, wielka paniusiu. Nikt Cię tu nie trzyma, idź i wyjeżdżaj stąd, nawet nie wiesz jak się ucieszymy! Chcesz pieniędzy? Proszę bardzo- dam Ci tyle, ile byś dostała za szybki numerek! Tylko się odpieprz! Gdybym chciał, mógłbym mieć całą willę z tych „gratów”. Poświęcam całego siebie, żeby na Ziemi było lepiej, ale ty masz na ten temat własne zdanie! Durna baba z portfelem zamiast mózgu!- krzyknął na nią, podchodząc do niej, obficie gestykulując i nieświadomie plując na nią.

Nie był ideałem, to fakt. Ale nie pozwoli, by jakieś durne babsko panoszyło się w jego własnym domu i pomiatało nim jak śmieciem! Od czasu śmierci matki z cudem wiązał koniec z końcem, starając się pracować, udzielać w Fundacji i nie paść przy tym trupem. Tylko on wiedział, ile go kosztowała ścieżka, jaką wybrał. Tylko on wiedział, jak bardzo był odizolowany od reszty świata, jak go bolało powątpiewanie i szyderstwo w oczach ludzi, gdy tak usilnie starał się im pomóc. Czasem, mimo całego swego optymizmu, był bardzo samotny. Samotny i smutny.

A tu nagle znikąd pojawia się jakaś paniusia z Centrum i będzie mu mówić, jak ma żyć!

- Tam są drzwi! Trafisz czy Cię odprowadzić?- powiedział, wskazując na wyjście z domu.
 
Kaworu jest offline