Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2008, 20:56   #2
Mortarel
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Gabriel wysłuchał uważnie słów komendanta Wermenta, raz po raz przekrzywiając głowę to w prawo to w lewo, starając się jakby w ten sposób lepiej zrozumieć przełożonego. Kiedy komendant skończył mówić Gabriel zmarszczył swe czoło, a na jego twarzy pojawił się nikły grymas.
„Skaveni powiadasz ojczulku, a niech i będą skaveni.” Myśl o olbrzymich szczurach przemknęła mu przez głowę. Gabriel miał niezdrowy zwyczaj nazywania wszystkich starszych stopniem ojczulkami albo dziaduszkami. Miało to chyba jakiś związek z żargonem strażników, jednak Gabriel nie potrafił sobie przypomnieć skąd wzięło mu się owo nazewnictwo.
Początkowo skupiwszy się tylko na informacji o skavenach, powoli zaczął analizować jeszcze raz to, co usłyszał. „A niech mnie kule biją, na wszystkie chaośniki tego świata”- niemal krzyczał w myślach- „ Dziesiąty patrol pierwszej kordegardy! Ponoć to banda łotrów i szulerów, którzy dużo lepiej znają się na kantach w kartach i kościach niż na wojaczce. Do tego dużo częściej zaglądają w dno kufla niż w swój kołczan. Ciekawa z nich będzie kompania! Do tego przyjdzie mi dowodzić ta hałastrą”

***

- Tak jest komendancie! – Zakrzyknął po żołniersku, zaszurał butami, uderzając obcasem w obcas. Sylwetka Gabriela wyprostowała się jak strzała, a ręce przywarły wewnętrzną stroną dłoni do nóg. Niemal natychmiastowo wykonał zwrot w tył przez lewe ramię i udał się do drzwi. Jego krok był równy i dynamiczny. Gabriel twardo stąpał po ziemi. Mimo iż był wątłej postury i nieciekawego wyglądu dało się po nim poznać żołnierską dyscyplinę. Wyszedł na korytarz przed gabinet kapitana. Czekając aż jego towarzysz, którego miał już okazję poznać, zamieniając z nim kilka słów w drodze do biura komendanta również opuści pomieszczenie.

***
Kiedy był już na zewnątrz biura, a jego, od niedawna, znajomy wyszedł, Gabriel odezwał się:

- Tak jak słyszeliśmy.- zwrócił się do Klausa Rabe’a – Od dziś tworzyć będziemy jeden oddział. Liczę na lojalność w naszej sprawie, oczywiście najważniejsze od tej pory będzie dobro przydzielonego nam zadania. – Gabriel mówił z pełną powagą do Klausa, patrząc mu w oczy, podczas wypowiadania słów gładził swoją brodę, zakręcił wąsa i odgarnął włosy z czoła.

Szczerze powiedziawszy Gabriel był lekko zmartwiony przydzielonym mu dowództwem. Nie martwił się tyle o siebie, czy któregoś z ochotników, lecz jego umysł zaprzątała informacja o magu, przydzielonym pod jego komendę. Słyszał wiele historii o tych istotach, w jego mniemaniu, nadprzyrodzonych. Istotach, które potrafią władać tajemnymi i strasznymi mocami. Gabriel postarał się przez chwilę wyobrazić sobie takiego maga, jednak, gdy tylko spróbował to zrobić od razu porzucił ten plan, myśląc, że lepiej poczekać na to, co pokaże czas. – „ Ciekaw jestem, kto to będzie, ten mag.”- Splunął na podłogę, podtarł nos, a jego czerwone od rumieńców policzki poczęły się ruszać:

- Panie Klausie. - zwrócił się do towarzysza – Może zechce mi pan towarzyszyć w drodze do reszty oddziału. Warto byłoby poznać nowych towarzyszy broni. Chyba, że ma pan inne sprawy na głowie, w takim razie nie będę nalegał. Jednak proszę pamiętać, że po szóstej straży rozpoczynamy służbę, proszę więc nie spóźnić się. – Dodał Gabriel dość naturalnym tonem, nie musiał nawet silić się na uprzejmość wobec jegomościa, z którym rozmawiał.

Po chwili Thingrim ruszył korytarzem, mając nadzieję zastać w strażnicy cały dziesiąty patrol, w swojej pełnej okazałości.
W miarę oddalania się od biura komendanta, Gabriel oddał się zadumie. W jego pamięci ponownie stanęły te straszne chwile, w których to on musiał walczyć na murach miasta. Każdy dzień, każda minuta i sekunda oblężenia wyryła w jego pamięci piętno. W pewnej chwili Gabriel przystanął, starając się przypomnieć sobie swoją własną postać na murach Middenheim. Obraz w głowie, który ujrzał wyglądał mniej więcej tak:



„Ale jestem brzydki” pomyślał wzdrygając się. „A co mi tam, ważne, że walczyć w miarę umiem”. Thingrim ruszył ponownie, pogwizdując sobie pod nosem. "Dlaczego to nie ja tam zginałem…”

Gabriel zaczął powoli układać sobie plan drogi z 'Placu Broni' do 'Strażnicy'.
„Hmm jakbym mógł tu iść, żeby zajęło mi to jak najmniej czasu” zamyślił się sierżant. „Wychodząc z 'Placu Broni' od strony południowej muszę od razu skręcić w lewo. Droga tam jest szeroka i zadbana, także podróż nie będzie uciążliwa. Następnie, gdy dojdę do rzędu kamienic, powinienem minąć je i skręcić znowu w lewo, w ulicę prowadzącą na północ. Na następnym skrzyżowaniu bodajże w prawo, na wschód, a stamtąd już prosta droga do 'Strażnicy', która znajduje się tuz przy bramie. Tak powinienem iść, jeśli chcę dojść najszybciej, jak to możliwe.” Zadowolony, że ułożył sobie taką ładną i szybką drogę, ruszył zamierzając wprowadzić swój plan w życie
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 18-09-2008 o 21:10.
Mortarel jest offline