Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2008, 22:19   #12
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Johis zerwał się na równe nogi. Rzeczywistość z wolna nabierała realności - stabilizowała się i w jakiś przedziwny sposób miękła, jakby ktoś bawił się ostrością obrazu... Odruchowo spojrzał na zegar... Tia... Poszedł do łazienki i rzucił przemoczoną potem bluzę do kosza na brudną bieliznę. Kiedy pierwsze strugi wody spłynęły po ciele ludzka cześć - sama nie wiedząc, czy bardziej przerażona, czy wściekła - zapytała: "Co to miało być?!? Może ty nie sypiasz, ja tak i jest mi to potrzebne."; "Nasze jaźnie są nie do końca zsynchronizowane, ja zasypiam później… możliwe, że to spowodowało, że odczułeś cześć mojej przeszłości... Może to był inny… Upadły, inna egzystencja taka jak my. Nie jestem przekonany, nie wiem tego…”; „Zbieraj się. Wychodzimy. Może uda się coś znaleźć… To miasto nie jest aż tak duże… Aż tak duże, abym był tu sam.”; „Zwiad?”; „I tak nie zasnę…”
Naciągnął na siebie jakieś czyste ciuchy i odruchowo spojrzał w lustro. „SHIT!” Wyciągnął jeszcze czapkę patrolówkę i zszedł na dół. Na dworze było rześko, ale nie zimno. Lekka bryza niosła się od wody. Wsiadł do samochodu i po chwili silnik Lancera zastartował z cichym pomrukiem obudzonego tygrysa. Wóz wytoczył się za bramę i skierował na północ. Palce kierowcy prześlizgnęły się po radiu i głośniki wypluły z siebie krystalicznie czysty dźwięk: „… est clubbing station here in LA. The beautiful city of angels.” „Oczywiście. City of Fallen Angels… Ładnie…” – skwitował na głos. W pierwszej kolejności Johis pojechał na „fatalny” zakręt numer 64. Stanął przed nim i poszedł zobaczyć jak wygląda teraz – oświetlony tylko samochodowymi halogenami. Wyglądał… nijak. Rozsypany żwir, przerwana bariera, w zasadzie żadnych uczuć, czy odczuć… „Coś czujesz?”; „Nie.”; „Jeżeli jest tu inny to jak możemy go znaleźć?”; „Nie wiem, po prostu jedź, może jak będziemy blisko coś wyczuję…”; „Ok.” Po raz ostatni przegarnął butem żwir, aby choć trochę zatuszować to, co stało się tu kilka godzin temu… Wsiadł do samochodu i ruszył z powrotem, aby wrócić do Ventura Freeway, następnie przejechać zachodnie Hollywood, Beverly Hills, potem z powrotem do centrum po Santa Monica Freeway, na wschód Pomona Freeway, stanową 605 na południe aż do Long Beach, potem z powrotem w kierunku zachodnim San Diego Freeway, licznik przebytej trasy wskazywał właśnie dwusetną milę, Harbor Freeway na północ przez West Compton i Westmont znów przez centrum. Nic… Następny przejazd będzie nieco ciaśniejszy i po drogach drugorzędnych, trzeba będzie zapewne jechać wolniej, ale… najpierw kawa, albo cola, albo powerride… Johis zastanawiał się przez chwilę, czy nie zawrócic do centrum – przy Madison Square był jeden z jego ulubionych klubów – „Trex”, zresztą w tym samym budynku była jeszcze jakaś chińszczyzna i bufonowata włoska „Tripoli”. Minusem „Trex’a” było to, że znał tam wiele osób, a chyba nie miał ochoty na spotkanie kogokolwiek… znajomego. Skręcił w prawo w jakąś boczną licząc na to, że znajdzie tu coś, w czym można wypić colę. "Marzenie ściętej głowy" pomyślał natychmiast, kiedy zobaczył, że ogólnie to w dzielnicy panował brud, smród i ubóstwo. A to co uciekało spod kół na pewno nie było kotami…
"Coś ciekawego?" - zapytał swoje "alter ego", tylko po to, aby oderwac mysli od "uroku dzielnicy"...
 
Aschaar jest offline