Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2008, 15:33   #35
mataichi
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Gelimycetes, Chatka Pana Kapelusznika, 1 dzień do osiągnięcia pełnego wzrostu.

Kapelusznik wydawał się być zszokowany pretensjami w jego kierunku. Najwyraźniej nie bardzo wiedząc co ma uczynić strzepnął niewidzialny pyłek z rękawa sweterka i wyprostował się dumnie unosząc w górę głowę. Wyglądało to niezwykle komicznie, tak jakby mały dzieciak obraził się na starszych, za wytknięcie mu błędu.

-Co za kompletny brak manier, bardzo niegrzecznie z waszej strony, bardzo. – wydusił w końcu z siebie i zerknął w kierunki Lorelei.Gdyby poważny grobowy ton miał coś wskórać to sam bym się już wszystkim zajął. No najlepiej ubrać się w worki pokutne i taplać się w popiele, też coś. Istoty niższe i ich paskudne nawyki…

Wreszcie i on nalał sobie herbatki do pozostałej pustej filiżanki i duszkiem opróżnił całą jej zawartość. Najwyraźniej na niego również działała uspokajająco, gdyż już po sekundzie nie widać było po nim ani odrobiny rozdrażnienia.

-Oczywiście, że mam w tym wszystkim swój malutki interesik kochani. – Zaśmiał się głośno i po chwili zamilkł a z jego oblicza zniknęły resztki wesołości. Nie wiedzieć czemu wszyscy nagle zapragnęli, żeby ta przemiana nie nastąpiła.

-W moim interesie tak jak w waszym leży przeżycie, przetrwanie tego kataklizmu. – mówił teraz bardzo spokojnym monotonnym głosem wwiercając się wzrokiem w zebranych. Nie pozostało w nim nic z miłego wizerunku klauna.

- I tak jak tu młoda dama zauważyła słusznie zresztą, cel, jaki chce osiągnąć jest niemożliwy dla mnie samego do zrealizowania. A jest nim naprawienie serca wszechświata, a pytanie, czym jest „takie tam” jego naruszenie uważam za nietaktowne. –zamyślił się przez chwile jakby ważąc swoje przyszłe słowa. – Tak się składa, że nie wiem jak dotrzeć do tego całego serca, co więcej nawet jakbym wiedział to nic by mi to nie dało. To miejsce jest zakazane dla istot wyższych. Dlatego potrzebuje was.

-Jak widzisz Dagato, nasze cele nie różnią się od siebie. Ja chce przeżyć, wy chcecie ocalić wasze światy. Nie uratujecie ich bez mojej pomocy a ja nie przetrwam bez waszej. To chyba wystarczy, żeby mi zaufać. – Zwrócił się do Wiedźmy ponownie wypowiadając jej imię bardzo powoli aż kobieta miała wrażenie, ze wszelkie włoski na jej ciele stanęły dęba. Trwało to tak długo, jakby dźwięk każdej literki był przez niego dokładnie analizowany.

-A przedmioty, które macie znaleźć będę wam niezbędne do wykonania zadania, tyle wiem. Skupiają one w sobie cząstkę boskiej mocy…ech i niestety również, nie mogę zbliżyć się do nich. – rozłożył ręce bezradnie, lecz niewiele osób to zauważyło, gdyż nie mogli oderwać wzroku od jego wciąż wędrujące wśród zebranych, oczu. – Nie mam pojęcia, do czego służą, określenie tego będzie należało już do was. Ja wam tylko wskaże miejsca ich pobytu. A jeśli chodzi o przyczynę dziwnych anomalii, to przypuszczam, że winowajcami są istoty podobne do mnie, lecz są to jedynie moje domysły. Próbuje to cały czas ustalić.

-Proste prawda? – Uśmiechnął się, ponownie zmieniając swoje oblicze, a następnie wskazał palcem na talerz z ciasteczkami. – No nie ma się czym martwić, poradzicie sobie. A teraz skosztujcie pysznych maślanych herbatniczków. Sam robiłem –dodał z dumą.

Jedynie Niaa i Acheont nie byli świadkami dziwnej przemiany, bawiąc się nieopodal w…ganianego. Niezwykle zwinna Kocica machała łapkami w powietrzu próbując strącić świecącą kuleczkę. Nie przeszkadzał jej nawet fakt, że jej zabawka wydawała jakieś odgłosy, co więcej tylko ją to jeszcze bardziej cieszyło. Świetlisty zniżał co raz bardziej swój pułap, czując się dziwnie ociężale. Odkąd tylko pojawił się w pobliżu domku Kapelusznika miał wrażenie jakby jego zdolności słabły z każdą chwilą. Skąd mógł przecież wiedzieć, że jednym z zadań stworzeń takich jak Pan K było eliminowanie aberracji podobnych do niego.

-Ej przestań wreszcie jestem wielkim boha…! – zdążył jedynie krzyknąć Acheont nieopatrznie wchodząc w zasięg Kocicy. Łapka walnęła świetlistego, który poszybował z zawrotną prędkością w kierunku płotu, od którego z krzykiem odbił się lecąc wprost w twarz gospodarza. Kapelusznik z uśmiechem na ustach uchylił lekko głowę unikając zderzenia a nieszczęsna Kulka poszybował wprost do jego chatki. O jej lądowaniu mogła świadczyć cała seria odgłosów tłukących się rzeczy. Niaa podskoczyła z niekłamaną radością, zastanawiając się zapewne czy nie podążyć za swoją zabaweczką.

-No proszę, ta dwójka potrafi się dobrze bawić. –skomentował łobuzerskie wyczyny Pan K.– Mam nadzieje, Thimoty, ze byłem wystarczająco konkretny, nie chcielibyśmy przecież umrzeć na zawał serca przez nadmierne ciśnienie krwi, prawda? To nie ma czym się denerwować. – poklepał Rangersa po ramieniu i zamarł przez moment.

-Hmm dziwne. Zresztą nieważne. Chcecie coś wiedzieć jeszcze? Aaaaa wasze pokoje są już gotowe na pięterku. Tylko nie zabłądźcie, ostrzegam mam spory dom. – mrugnął porozumiewawczo, po czym zabrał się do zbierania pustych filiżanek. No cóż, chatka z zewnątrz wyglądała na maleńką, ale po tak niezwykłym dniu, taki szczególik wydawał się nieistotny.
 
mataichi jest offline