-Że też zebrało ci się w takiej chwili na filozofowanie-powiedział George.
-Mądrala zasrany, który nie rozumie pojęć, które używa-ripostował Orrin.
-Nie miałeś pojęcia, że Inkwizycja poluje również na nich?
-Właśnie o to chodzi tępaku! Upodabniasz się do nich debilu i o to cały czas mi chodzi-wywarczał.
-Oni są magami tak jak my.
-Potwierdzasz moje słowa, wiec już lepiej się nie odzywaj.
-Myślisz, że którykolwiek z nich zawaha się trzymając twój łeb na muszce?
-Ja to nie oni! Kojarzysz jeszcze czy już odleciałeś?! Lepiej stwórz swoją własną sektę, bo jesteś bardzo podobny do Inkwizytora i do nich za razem. Udało ci się zająć pierwsze miejsce w konkursie na najbardziej kretyniejącego Partyzanta!
-Oni są kryminalistami, którzy zakłócają porządek panujący w świecie magów.
-A Inkwizycja chce zniszczy cały ten świat łącznie z twoją pustą dyńką!
-Dlatego właśnie musimy ich wszystkich pozabijać.
-Jasne, przypomnę ci kto walczył na dwa fronty i więcej. Był wśród nich Hitler! On przegrał przez walki na wszystkich frontach, kretynie, a wy robicie to samo!-zakończył lodowato Orrin.
-Trudno ukryć, że George ma w sumie rację-odezwał się Ryan, a z każdym słowem Evans bladł coraz bardziej, starając się nie wydrzeć na przyjaciela. Udało mu się, choć z trudem. Odetchnął głęboko i powiedział:
-Wiedz przyjacielu, że gdyby to powiedział ktoś inny niż ty, już miałby kulkę we łbie-rzekł chłodno, rzucając karabin..
-Teraz wam coś opowiem. Była sobie grupa ludzi z karabinami w rękach, a wśród nich jeden człowiek bez broni w ręku. Nagle ten jeden człowiek, słuchając pieprzenia przyszłej Inkwizycji...-nagle w jego ręku pojawił się Magnum, który został przystawiony do głowy George'a. Wiedział, że wszystkie bronie będą wycelowane w niego.
-...ten człowiek nagle miał broń! I przystawił ją do jednego tępego łba jak ten. I wiecie co zrobił? Strzelił!-pociągnął za spust i rozległo się kliknięcie.
-Lecz ten człowiek zapomniał go naładować, a może tylko blefował, że jest naładowany? Jaki z tego morał? Nigdy nie mów, że niewinny człowiek, który był tam, gdzie ja i wytrzymał, nie ma jaj, bo ma większe niż wszyscy wy razem wzięci. Wierzcie mi, że zastrzeliłbym tego gnoja, gdyby nie był ze mną po jednej stronie-powiedział chłodno, chowając broń.
-Następna kula siedzi na swoim miejscu, wierz mi-warknął do George'a.
-Co do ciebie Ryan, nie baw się w Inkwizycję. To z nią walczymy i pamiętaj, jak będziesz miał zlecenie na Inkwizytora, wal śmiało, choćby to było zadanie samobójcze-pokręcił głową, po czym podniósł karabin.
-Wiedz, że możesz na mnie liczyć. Ja za to liczyłem na twój rozsądek. Przeliczyłem się. Przynajmniej raz mnie posłuchaj i wezwij Jamesa przez krótkofalówkę, żeby sprawdzić czy z nim wszystko w porządku-powiedział z nieukrywanym zawodem w głosie.
-Wejdę z wami, ale tylko dlatego, żeby osłaniać od tyłu wasze mózgownice, znaczy się mięśnie. I gówno mnie obchodzi, ze mnie wykluczasz, Ryan. Ktoś musi osłaniać ci dupę! Ktoś myślący!-warknął, patrząc wymownie na George'a.
Zamierzał wejść zgodnie z komendą Ryana i strzelać gdzie popadnie, byle nie w swoich, lecz gdy stwierdzi, że nie czaka go zagrożenie od wnętrza, stanie za wejściem do komnaty, celując w wejście.
__________________ Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje. Nie jestem moją postacią i vice versa. |