Dagmara jeszcze przed chwilą miała udzielić ciętej i błyskotliwej riposty na temat męskich dziwek, ale Mirek zaczął swój teatrzyk. Stała dość długo w całkowitym bezruchu i z powątpiewaniem spoglądała na młodego maga, który z przejęciem wynaturzał się. Chłopak odegrał scenę rodem z telenoweli, po czym rozpłakał się próbując przytulić zarówno Pawła, jak i ją, ale zręcznie uniknęła podobnych gestów. Ostatecznie przecież aż tak blisko nie byli. W przeciwieństwie do niej, Rodecki ochoczo przystał na wszystko: zarówno na przytulanie i zalewanie się łzami, jak i na zwalanie całej odpowiedzialności na młodego, chociaż to głównie on- Paweł ponosił winę za burzę.
„ Ach, ci faceci – pomyślała Dagmara. – Ciepłe kluchy i nic poza tym – roześmiała się w duchu. – „ Żałosne – dodała widząc, jak dwaj Eteryci po raz kolejny padają sobie w ramiona i zalewają się łzami oraz wyznając sobie prawie ojcowsko-synowską miłość.
W międzyczasie Staszek wtrącił swoje trzy grosze, co spowodowało, że dodatkowo zyskał w oczach kobiety. Po tym zdarzeniu atmosfera rozluźniła się. Rodecki zajął się wygłaszaniem swoich poglądów podajże na temat odpowiedzialności, o której swoją drogą nie miał zielonego pojęcia. Dagmara niespecjalnie go słuchała, bo i nie było czego. Dopiero tekst o scenie nie dla dzieci przywrócił ją do życia zwalając jednocześnie z nóg.
„Facet, nie pieprz głupot! Przecież on ma już siedemnaście lat. Nie jest dzieckiem! – krzyknęła w myślach, ale powstrzymała się przed wypowiedzeniem tego na głos.
- Nie wiem jak wy, ale ja padam z nóg – rzuciła wreszcie spoglądając po kolei na twarze wszystkich trzech mężczyzn. - Jutro czeka mnie ciężki dzień, więc jeśli nie macie już nic ciekawego do powiedzenia to chodźmy spać.
__________________ W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć. |