Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2008, 03:00   #43
Vincent
 
Vincent's Avatar
 
Reputacja: 1 Vincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodzeVincent jest na bardzo dobrej drodze
Chris siedział spokojnie na jakimś zielono-czarnym, podgniłym krześle, słuchając wywodów Pawła i Marka, jednocześnie rozglądając się po czymś, co ten pierwszy nazwał mieszkaniem. Za rozrywkę chwilowo robił mu niewyobrażalnych wielkości tuman kurzu, który kopał jak piłkę. Trochę się wyłączył, ale był pewny, że nic nie traci.

- Ty drętwy krogulcu! Nieudaczniku od siedmiu boleści! – Kobiecy głos wyrwał Chrisa z odrętwienia. Po chwili oberwał torebką od tej dziewczyny. „Hmmm… myślałem, że mimy robią to na niby…” – pomyślał, po czym uśmiechnął się do niej. Te wydarzenia trochę go orzeźwiły, już prawie przysypiał słuchając wywodów profesorków.

- Też się cieszę, że cię widzę. Chodźmy na zewnątrz – powiedział i wyszedł nie oglądając się za siebie, jednak wiedział, że dziewczyna poszła zanim, bo do jego uszu dochodziły coraz to nowe i wymyślniejsze epitety.

- Może zmieńmy temat na jakiś przyjemniejszy, okay? – spytał Chris gdy stanęli przed domem - Jak minęła podróż?

- Zabrałeś moje auto zgrzybiały patafianie! – wykrzyczała dziewczyna. Cóż, zawsze warto było spróbować.

- No dobra, przecież nie zrobiłem tego for fun. Rozejrzyj się. Nie odważyłbym się nazwać tego miejsca nawet zadupiem.

- Gówno mnie obchodzi po co tu przyjechałeś, ani jak byś tego miejsca nie nazwał! Zabrałeś moje auto, nic nie mówiąc. Jak bierzesz moje auto to kurwa powinieneś mnie poinformować!

- Po co? – zapytał Chris
Po kilku tak niecenzuralnych zdaniach, których nawet ja wstydzę się zacytować, a w których Arletta powiedziała co nieco o wychowaniu, o tym, że jedzie na ślub, o skakaniu z mostu i o tym, jak niewiele Chris ma w spodniach… Jej epitety zdawały się spływać po Chrisie jak po kaczce, zupełnie nic sobie z nich nie robił. Jak wziąłem jej auto, to przecież spała… i wyglądała beznadziejnie… Myślałem że i tak nie skuma co mówię… Skąd miałem wiedzieć, że gdy wytrzeźwieje wygląda niewiele lepiej? Poza tym wcale nie wziąłem jej bryki żeby sobie pojeździć, tylko żeby odebrać młodego. I w dodatku nie na długo, zaraz bym wrócił...

- Chodziło mi o to, że spałaś. Nie chciałem cię budzić tylko po to, żeby wziąć brykę... i tak zaraz miałem wracać. Czemu robisz z tego taką wielką sprawę?

- Wielką sprawę? Ja muszę się dostać na przyjęcie o 21, ty frajerski szambonurku! Zero, kurwa, odpowiedzialności!

- Oj, od razu zero odpowiedzialności… Jeszcze zdążymy, bierz Edka i wskakujcie do auta, już odpalam silnik.

- On nie ma na imię Edek! – krzyknęła na Chrisa i poszła po swojego narzeczonego. Po chwili wróciła, zajęła miejsce na tylnim siedzeniu i zaczęła się przygotowywać do występu.

- Spokojnie, nie spiesz się tak, mamy jeszcze dużo czasu. Poza tym to wesele, oni nigdzie się nie wybierają, nie będzie im przeszkadzać jak się chwilę spóźnimy…

- Nie lubię się spóźniać... poza tym wkurwiłeś mnie tym autem.

- Dobra, już luz. Mamy czas, jesteś w swoim aucie. - powiedział klepiąc dwa razy kierownicę - Zajebiaszczo. Cześć Rysiek – Chris przywitał mima wsiadającego do samochodu.

- Nie jestem Rysiek – usłyszał w odpowiedzi.

- Okay.
 

Ostatnio edytowane przez Vincent : 18-09-2008 o 11:57.
Vincent jest offline