Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2008, 20:41   #20
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ulice pełne przechodniów, wozów, gwaru i hałasów związanych z życiem codziennym. Przekupa stara się sprzedać jaja swoich kur. Kawałek dalej jakiś jegomość targuje się o świeże ryby, przez otwarte okna docierają zapachy z kuchni - powolne przygotowywanie obiadu. Żebracy też postanowili trochę zarobić. Kilku siedziało i modliło się do Theusa, raczej na pokaz niż w rzeczywistości. Kobiety z dziećmi ciągały szlachciców za poły płaszczy. W końcu dotarłeś do posesji hrabiego i już miałeś zniknąć za drzwiami, gdy usłyszałeś nadjeżdżającą karetę. Stangret nadal poganiał konie, mimo że już minął bramę. Z domu wybiegł majordomus i dwie służki. Wszyscy byli jacyś niespokojni. Kareta stanęła zaraz przed schodami. Majordomus doskoczył do drzwiczek i otworzył je, kłaniając się w pas.
- Madame... - powiedział pełen szacunku i wyciągnął dłoń, aby pomóc kobiecie wysiąść. Że była to kobieta, nie dało się zaprzeczyć. Szeroka atłasowa suknia wychynęła ze środka.



- Na co czekasz? - rzuciła sykiem, z naleciałością obcojęzyczną. - Bierz bagaże.
Jej twarz ściągnęła się. Zapewne Voddaccianka. Chociaż jej twarzy nie skrywał szal, jednak spływał po jej ramionach i włosach.
- Tak pani. - majordomus skinął głową i machnął na dwóch chłopców, którzy przybiegli od strony ogrodu.
- I pomóż Signiorze. - stanęła tuż obok niego i poprawiła suknię, aby nie było ani jednej zmarszczki na materiale. Zacięta twarz i groźne spojrzenie, mimo to była piękna. Taksującym spojrzeniem przyjrzała się frontowi willi i w końcu zauważyła ciebie. Uśmiechnęła się bardzo kurtuazyjnie i podeszła do ciebie, z wyciągniętą dłonią, oczekując że złożysz pocałunek.
- Doprawdy, nie wiedziałam, że hrabia Coq Francais ma syna - dygnęła i spuściła na chwilę oczy. - Nazywam się Hrabina Pazzi di Buonarotti. Miło mi poznać, hrabio...


- Ja również nic o tym nie wiem, damoiselle. Nie jestem także hrabią, tylko gościem gospodarza owego domu. Ernest de Sept Tours do usług
– rzekł całując ją w smukłą dłoń.
- To dziwne – zapewne była zaskoczona, ale, jak przystało na mieszkankę z tej wypełnionej polityką oraz intrygami krainy, nie dała po sobie znać. Zresztą może chwyt z synem miał zdeprymować jego? To byłoby całkiem w stylu tego narodu. - Proszę mi wybaczyć pomyłkę, ale wykazujecie obydwaj wielkie podobieństwo. Dlatego spodziewałam się, że drogi hrabia jednak zdecydował się na potomka.
- Być może się zdecydował, ale nie znam prywatnego życia hrabiego. Wie pani hrabina, jestem tutaj, mam na myśli stolicę, przyjezdnym. Spotkałem hrabiego podczas przechadzki. Zamieniliśmy kilka słów, uznaliśmy, ze wspólne towarzystwo może nam odpowiadać i tak zaproponowano mi gościnę. Zresztą hrabia jest wspaniałym gospodarzem. Widuję go wprawdzie niezwykle rzadko, gdyż jego dyskrecja oraz umiejętność dania gościowi odpowiedniej swobody należą do największych walorów tutejszego domu. Niemniej, kiedy akurat spotykamy się na kolacji, jest czarującym towarzyszem.
- Tak, to cały hrabia. Nie znam nikogo tak wykwintnego, ani obdarzonego podobnym gustem w całym Montaigne. Podaj mi ramię, kawalerze
.
Kiedy uczynił to weszli razem do westybulu.

- To dziwne – zastanawiał się Ernest nie widząc pana domu. - Czyżby hrabia był nieobecny? Zazwyczaj przecież wieczory spędzał w swoim pałacu.
Jego domysły rychło potwierdził majordomus, który wydawał się znać hrabinę. Zresztą może był pouczony na okoliczność jej przyjazdu przez hrabiego:
- Jaśnie pani, pan hrabia z przykrością oznajmia, że może się dzisiaj spóźnić na kolację, jako, iż sprawy honoru zatrzymują go na mieście. Przeto polecił mi przekazać pani wyrazy najgłębszego uszanowania wraz z poleceniem, bym uczynił wszystko, żeby się pani czuła jak najlepiej i wybaczyła mu chwilową nieobecność.

- Tere fere
– zastanawiał się Ernest, któremu jednak uśmiech nie schodził z lica. – Hrabia oraz sprawy honoru. Pojedynek? Haha, pewnie zwiał przed nią. Skoro tak, to kim jest hrabina? Niewątpliwie, piękną kobietą – odpowiedział sobie. – Piękną i ponętną. Wprawdzie nie dziewczyną pierwszej młodości, ale ciągle atrakcyjna damą, której ciało wydawało się kusić. Energiczny krok oraz krój sukni jakby wykrzykiwał w świat informację o czarującej elegancji posągowego ciała.

Lubiła dominować. To było widać. Szła z nim pod rękę, a można było się zastanawiać, kto tak naprawdę prowadzi. Przy czym czyniła to z niewymuszoną swoboda, która jest zazwyczaj talentem, nie tylko wyuczona umiejętnością. Majordomowi także odpowiedziała coś arcygrzecznego, prosząc o podziękowanie hrabiemu i zwracając się już do barona dodała:
- Wobec tego zostaliśmy sami. Mam nadzieję, że hrabia będzie mógł tylko żałować, ze pozbawił się naszego towarzystwa. Mam nadzieję, że później zechcesz potowarzyszyć mi zabijając nudę. Niewątpliwie obydwoje znajdziemy wiele tematów, które mógłby nas zainteresować i umilić czas. Skąd się wywodzisz, kawalerze?
- Raczej mogłabyś, pani, zapytać, skąd się nie wywodzę. Jestem prostym szlachcicem, który parając się najemnym rzemiosłem przemierzył znaczną część Thei. Ponadto, wybacz, pani, byłbym niegrzeczny wobec ciebie, gdybym starał się zakłócić ci owe chwile wypoczynku po podróży
– starał się zniechęcić hrabinę do zainteresowania swoją osobą. Raczej średnio udanie
- Niezwykle ciekawe. Dziękuję, kawalerze, za troskę o damę, jednak pozwolisz, ze sama zdecyduję, czy jestem zmęczona, czy nie oraz co będzie dla mnie najlepszą formą wypoczynku.
- Niewątpliwie, hrabino, jednak to byłoby nieeleganckie, gdybym postąpił inaczej. Przy czym zacny gospodarz, który właśnie wyruszył gdzieś mając sprawę honorową, mógłby mieć następną. Bardzo nie chciałbym dostarczyć mu powodów do jakichkolwiek wątpliwości, co do tego, że mogłem jakoś przeszkodzić jego czarującemu gościowi.
- Och, jestem więc w twoich oczach czarująca
? – Sklął się właśnie bezgłośnie. – To niezwykle miłe, kawalerze. Niemniej, rozumiem twoje wątpliwości. Pozwól zatem, że zaproszę cię dzisiaj na wspólna kontemplację wieczornego nieba, muzyki świerszczy oraz tych tajemniczych odgłosów zmierzchu, które są tak bliskie każdej romantycznej duszy. Pozwól, że, jeżeli nie będę się czuła zmęczona, odwiedzę cię dzisiaj, jeżeli zaś nie, raczysz mi, słabej niewieście, wybaczyć.

Niewątpliwie należała do wyższej ligi graczy salonowych niż osoby dotychczas spotykane przez Sept Toursa. Raczej uzyskiwała, czego tylko zazwyczaj zapragnęła.
 
Kelly jest offline