W gabinecie Wigilfordz siedzący przed magicznym lustrem roześmiał się w głos. - Nie jest aż tak mądry jak myślałem Gardarryx. – uradowany wykrzyknął do malutkiego smoka siedzącego mu na ramieniu. "Nie mój Panie." - w myślach czarodzieja ozwał się świergotliwy głos chowańca.
Sięgnął po piękny kryształowy kielich i pociągnął łyk najlepszego Lustriańskiego wina, kosztującego tyle ile tygodniówka dobrego rzemieślnika.
*** Lilawander już po kilku krokach wiedział, iż popełnił szkolny błąd.
Zapomniał o podłodze.
Spowity cieniem był w cieniu prawie niewidoczny, lecz jego kroki odbiły się głośnym echem przyciągając uwagę strażników. Czający się do tej pory w cieniu kot wykonał szybko kilka długich skoków i odciął drogę ucieczki magowi.
Wojownicy wyciągnęli miecze poczym podeszli kilka kroków w kierunku elfa. Jedynie dziki kot leżący prawie na środku pomieszczenia zachował spokój, dalej leżał leniwie obserwując maga. - Wyłaź z tego cienia, przecież cię widzimy. No wyłaź, zanim się rozgniewam. – zachrypnięty głos jednego z wojowników odbił się echem w komnacie.
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |