Wątek: Listy Wojenne
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2008, 11:57   #10
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Kochana Susie

Piszę do Ciebie teraz, mam bardzo mało czasu, więc wykorzystuję każdą wolną chwilę. Przepraszam, za niechlujności pisma, ale na skrzynkach od amunicji nie piszę się specjalnie wygodnie. Nie wiem kiedy dotrze do Ciebie ten list, front cały czas jest płynny, na niektórych odcinakach trwają zacięte walki, poczta funkcjonuje więc bardzo kiepsko.

My mamy chwilę wytchnienia, nie martw się o mnie, wszystko ze mną w porządku. Obiecałem Ci przecież, że będę na siebie uważał, a dla Ciebie zrobię wszystko kochanie. Chłopaki właśnie jędzą, ale ja jakoś nie mam apetytu, kiwają do mnie, że mam Cię pozdrowić i poprzestanę na tym, bo za resztę, będę musiał im poobcinać przepustki w najbliższej nadającej się do tego okazji.

Mam nadzieję, że dobrze się czujesz, póki co nie dostałem od Ciebie żadnego listu, ale to pewnie wina poczty. Ten wysyłam już na adres moich rodziców, bo pewnie tam już będziesz kiedy dojedzie do Stanów.

Całuję Cię mocno i tęsknię, jeszcze raz Ci powtarzam, nie martw się o mnie kochanie. Obiecałem Ci że wrócę cały i zdrów i słowa dotrzymam.

Twój kochający Tim.

[ z pamiętnika Thimothego Pytona, kompania C, 506 PIR]

Chłopaki otwarły swoje racje żywnościowe, wykorzystując chwilę czasu na regenerację sił. To pierwszy moment wytchnienia po serii niemieckich natarć, nic dziwnego, że wykorzystują go najlepiej jak potrafią. Przysiadłem obok skrzynek z amunicją co cekaemu, osłonięty pniem drzewa od linii niemieckich i napisałem kilka słów do Susane. Tylko to miałem wtedy w głowie, dać najdroższej osobie w moim życiu znak że żyję. To było absurdalne, bo poczta i tak dochodziła z niesamowitym opóźnieniem, ale jednak wewnętrzna potrzeba była silniejsza.

Kiedy skończyłem pisać, wrócił Miller, był lekko ranny w ramię, ale na własne życzenie wrócił do oddziału. Pamiętam, ze wtedy byłem mu za to bardzo wdzięczny, nie wiem czy sam bym podołał, spraw było dużo i jednemu człowiekowi ciężko było wszystko ogarnąć, a kapral Miller był świetny w pamiętaniu o małych sprawach, a szczegóły nieraz ratują życie.

Trwały wtedy zacięte walki na środku naszych linii i na lewej flance, nas szkopy przygwoździły wtedy ogniem z cekaemów, bo moździerzem poprzednio zajął się strzelec wyborowy. Chyba chcieli nas zatrzymać na miejscach, byśmy nie kontratakowali. Nie oszczędzali amunicji, kazałem pozostać wszystkim na miejscach, nie wychylać się. Musieliśmy przeczekać te nawałnicę ołowiu, a potem z częścią oddziału ruszyliśmy ostrożnie, czołgając się i kryjąc by zajść Niemców z boku. Nie mogliśmy dopuścić by dostali posiłki czy wsparcie, wtedy byliśmy zbyt słabi by bronić się w nieskończoność, jedynym wyjściem był atak.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline