Dwayne O'Grady
Coś, co czaiło się w głębi tego korytarza przestało mlaskać i chrupać. Zamiast tego rozległ się odgłos przypominający człapanie ciężkimi butami w błocie. Z zamkniętymi oczyma nie widziałeś istoty, która się do ciebie zbliżała. Poczułeś za to jak ogromne łapy chwytają cię w biodrach. Uścisk był tak silny, że przez twoje ciało przebiegł intensywny impuls bólu. Jednak chwyt zelżał. Bestia pobiegła z tobą w łapach. Po chwili znalazłeś się do góry nogami, gdyż stworzenie musiało nieść cię po suficie. Cały czas czułeś na twarzy jej oddech - towarzyszył mu zapach gnijącego mięsa.
W dali rozległ się dźwięk dzwonka. Bestia przystanęła, powęszyła i syknęła. Poczułeś, jak ucisk zupełnie osłabł, a ty poleciałeś na dół. Uderzenie o kamienne podłoże było dość mocne, że przez chwilę leżałeś z bólu nie mogąc się ruszyć. Mięsna tkanka zniknęła z korytarza, który wrócił do swojego pierwotnego wyglądu. Co ciekawe, znalazłeś się tuż przy schodach prowadzących do wejścia, przez które tutaj wpadłeś.
***
Valentine odpowiedział
Michałowi Stoczyńskiemu po skończonym dialogu.
-
Na pana miejscu nie lekceważyłbym zjawisk paranormalnych - usiadł koło Polaka. -
Zresztą wybiera się pan do Brastferry... Tam ujrzy pan rzeczy, które zatrząsnął pańskim spojrzeniem na sceptyczny proces myślenia.
Zamyślił się i kontynuował;
-
To nie jest tak, że nagle ktoś powie "Widzę martwych ludzi" - rzekł powoli. -
Brastferry samo w sobie jest tajemnicze. Miasto odgrodzone od cywilizacji, gdzie codziennie dzieją się niesamowite rzeczy. Założone zostało w miejscu dla druidów świętym, lecz wraz z końcem pogańskich kultów, żaden druid nie ostał się w tych terenach. Być może zaprowadzę tam pana jutro. Brastferry... dziwne miasteczko...
jeszcze przez chwilę tak siedział wpatrując się w dal. Wstał nagle i powiedział do was;
-
Za mną, pokażę wam pokoje - powiedział.
Wreszcie wyszedł z salonu.