Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2008, 22:55   #17
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Menel przed maską pewnie zupełnie nie zdawał sobie sprawy, że żyje i ma się dobrze tylko dzięki refleksowi kierowcy i ceramicznym tarczom zamontowanym w samochodzie. Johann zgasił światła, aby lepiej zauważyć zaułki… Pusto… W zasadzie zamierzał wymienić z zataczającym się misiem kilka uprzejmości, ale coś w okolicy przykuło jego uwagę… Coś dziwnego, innego, w jakiś sposób znajomego… Szybko zlustrował wzrokiem okolice. Opuszczone budynki, gdzieniegdzie powybijane okna, wrak samochodu stojący koło latarni, siedzący pod murem człowiek, dogorywający neon resztkami sił migający częścią nazwy, słup ogłoszeniowy pamiętający chyba jeszcze czasy Kennedy’ego, jacyś ludzie grzejący się przy ognisku rozpalonym w beczce… Mężczyzna przed maską skończył swój pijacki wywód i poszedł w cholerę, a dokładniej w przerwę pomiędzy kiedyś czynszowymi kamienicami należącymi do miasta, obecnie niemymi świadkami upadku i… „Coś tu nie gra.”; „Wiem. Za dużo czasu spędziłem na ulicy…”; „Mam wrażenie, że coś znaleźliśmy, nie to, czego pierwotnie szukaliśmy, ale…”; „Gdzie?”; „W budynku, w którym jest bar.”; „Więc chodźmy.” Zaparkował w cieniu po przeciwnej stronie ulicy licząc na to, że brak ulicznego światła przynajmniej na chwilę ukryje samochód. Wysiadł i jednoczesny dźwięk zaskakujących zamków był jedynym sygnałem, że alarm uzbroił się. Kiedy przechodził na drugą stronę poczuł jakby coś w jego umyśle na ułamek sekundy zabłysło i zgasło… Bar, parter budynku, sześć metrów od ściany frontowej… Ktoś użył mocy upadłego… Rozejrzał się jeszcze raz starając się zauważyc jakikolwiek ruch i rejestrując otoczenie, w razie jakby musiał salwować się ucieczką. Zwolna zbliżając się do drzwi starał się wyczuć coś więcej, ale wszystko się rozmyło… Nazwa „Rapsberry” migotała zawzięcie, ale „Bar & C” dało sobie spokój dawno temu. Reszta napisu była utrącona i widać nikomu to nie przeszkadzało. Pociągnął za drzwi z zadowoleniem zauważając, że otwierają się we właściwym kierunku. Drzwi skrzypnęły i kiedy wszedł do środka znów „zmarnował” chwilę, aby bardzo powili je zamknąć. Zupełnie niepotrzebnie, bo z wnętrza przez krótki, może trzymetrowy korytarzyk właśnie wytaczała się grupka miejscowych smakoszy. Byli tak zaabsorbowani wychodzeniem, że zupełnie nie zwrócili uwagi na wchodzącego… Drzwi z trzaskiem uderzyły o stojący za nimi kosz na śmieci i zanim się zamknęły Johis zauważył, że auto jeszcze stoi i na dodatek – stoi samo, znaczy bez „podziwiających wnętrze”… Z wnętrza doszła kolejna emanacja mocy i mężczyzna postanowił skończyć zabawę. Przeszedł korytarzyk do końca i wszedł na salę. Ułamek sekundy na rozejrzenie – bar, zniszczone wnętrze, pustki, barman i dwie znacznie ciekawsze obserwacje – siedzący za barem mężczyzna i leżąca na stole rzecz. Z tej odległości nie widział w przyciemnionym świetle lokalu, co leży na stole, ale miało to aurę… tą aurę. Podobnie jak siedzący za barem… Muzyka z szafy grającej zagłuszała wszystko, ale barowe światło oświetlające twarz wyławiało ruchy warg…
- Dobry wieczór, - rzucił w przestrzeń zanim barman się do niego dotoczył – Powerride i kawę, dużą kawę. – Kiedy barman podszedł widział już profil Johanna spoglądającego na pustą salę jakby szukając miejsca… Pomięta pięciodolarówka wylądowała na barze – nieszkodzi poczekam. – Powiedział zbierając z baru plastikową butelkę z napojem i wątpliwej czystości szklankę. Pomaszerował do stolika, na którym leżało coś, co emanowało energią. Usiadł tak, aby widzieć mężczyznę przy barze. Odkręcił butelkę i wypił bezpośrednio z niej kilka łyków… Ułożył ręce na stole w taki sposób, aby brosza znalazła się pod ręką – kilka sekund później, niby sprawdzając godzinę na telefonie wrzucił ją do kieszeni na piersi… Pozornie rozsiadł się na krześle, w rzeczywistości gotowy był na odparcie ewentualnego ataku; po rak kolejny pociągnął z butelki… czekał. Na ruch mężczyzny przy barze, na sygnał alarmu samochodowego, bo na pewno nie na kawę… ona pewnie i nieśmiertelnego posłałaby do piachu…

Kilka minut upłynęło w spokoju - jeżeli tak można było nazwac stan wzajemnych obserwacji... Ani Johann, ani mężczyzna przy barze nie zmienili swoich pozycji jakby wyczekując na zmianę sytuacji. Butelka powerride'a skończyła się i Johann dyskretnie rozejrzał się za koszem, starając się nie stracic z oczu pozostałych osób w barze... "Kawa" - ochryple powiedział barman i to dało powód do naturalnego wstania i podejścia do baru. Poprawił czapkę i zamiast do baru poszedł do wyjścia, Kątem oka obserwując jeszcze bar. Szybkim krokiem przeszedł korytarzyk i pchnął drzwi. Sekundy później samochód wyskoczył na środek ulicy i znknał za zakrętem. Sprawdził czy ma broszę w kieszeni i skierował się do centrum. Pięc może siedem minut później zatrzymał na dużym parkingu podziemnym przy 23-rd Avenue... Wysziadł z samochodu i odszedł kilka kroków. Rozejrzał się i, nikogo nie zauważając, wyjął broszę. Przypiał ją do rękawa, aby z jednej strony nie była zbyt widoczna (przynajmniej na pierszy rzut oka) z drugiej, aby jej nie upuścic... Brosza była porządnie wykonana - złoto z rubinem - ciekawa kombinacja. "Co to może byc?"; "Nie wiem. Wszystko. Wydaje się, ze ktos to zostawił specjalnie w tym barze, abyśmy to znaleźli."; "Albo nie my. Dobra, ryzyk - fizyk." Johis wykonał wszystkie możliwe kombinacje z broszą - ściśnięcie, naciśniecie kamienia, próba obrotu w prawo i obrót w lewo...
Roześmiana para wchodząca na parking nie zauważyła już nikogo...
 

Ostatnio edytowane przez Aschaar : 20-09-2008 o 11:35. Powód: Update: "Kilka minut (...)
Aschaar jest offline