Dzik po ataku z strony kobiet niechętnie odparł półgłosem.
- Przykro mi, ale takie są rozkazy.
Tomasz może by i się zastanawiał czy dobrze postępują, ale wypowiedź De Werve umocniła go w jego postanowieniu.
- Zawsze możemy zakonnice i dzieci przerzucić na drugą stronę rzeki. - starał się pocieszyć oponujące kobiety.
Po posiłku wraz Hadler'em ruszyli przez ciemną dżunglę. Zgodnie z powszechnie znanym stwierdzeniem, dżungla nie spała nawet w nocy. Odgłosy różnych owadów i zwierząt roznosiły się między drzewami tłumiąc odgłosy kroków dwójki kompanów.
Dochodziła godzina pierwsza nad ranem, zbliżali się do samolotu.
Tomasz wyciągnął rękę zatrzymując tym Niemca.
- Schowaj się gdzieś - rozkazał, licząc że nawet jeśli przeciwnik zobaczy sygnał, to oberwie co najwyżej on, a nie Hadler.
Druga ręka w tym czasie zanurkowała do jednej z kieszeni w spodniach by po chwili pojawić się znowu, tylko że tym razem z trzymaną w dłoni zapalniczką benzynową. Dzik przesłonił ją ręką, po czym odpalił. Raz to unosząca, raz to opadająca dłoń, odsłaniała i zasłaniała płomień tworząc tym samym szereg to krótszych, to dłuższych sygnałów świetlnych, które w nocy były całkiem dobrze widoczne.
.-
.-..
.-..
-.--
Alfabetem morsa nadał kilka razy tą samą wiadomość: Ally.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |