Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2008, 19:48   #246
Tammo
 
Reputacja: 1 Tammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputacjęTammo ma wspaniałą reputację
Azyl
„Przybytek Pieśni”

- Doskonale - rzekł gnom - tylko zanim się rozstaniemy, pozwólcie na moment Sae, Almiricie. Mam jeszcze jedną rzecz dla Waszych uszu.

Gdy odeszli na bok, gnom rzucił cicho:

- Saenno Tink, Srebrny Lwie. Podróżowaliście i walczyliście już ramię w ramię z Magyarem, więc myślę, że winnym Wam słowo przestrogi. To już nie jest Wasz przyjaciel, druh, czy nawet ktoś, z kim możecie rozmawiać bądź negocjować. On zmienił się w konstrukta i to nie lada.

Gnom zniżył głos, prosząc oboje o potwierdzenie, że nikt ich nie podsłuchuje, nim kontynuował. Opisał zdarzenia z gospody. Niecierpliwość czarta, pewne przepychanki między nim i Airuinath, kompletnie nie wróżące dalszego ciągu, oznajmienie czarta, że ma dość i idzie na poszukiwania, założenie maski i przemiana. Jak najlepiej potrafił, a nieraz słyszał, że miał język barda, opisał przemianę i nowy wygląd Magyara-konstrukta. Jego zgniły zapach, kolce, wielkość, siłę i szybkość.

- Pozbierałem relacje Trykka, Żywca i Airuinath, ale jeśli chcecie detali, idźcie do nich. - Zakończył. - Nie mówię Wam tego w jakimś konkretnym celu, tj. celu innym niż ostrzeżenie Was. Konstrukt nie był czymś, co potrafiłbym zabić. Nie sam. Gdyby go nie odwołano... - gnom opisał gwizd, portal, siłę monstrum, która uczyniła tarczę Fialara jedynie przedłużeniem nieuniknionego, nie zaś ochroną.

- Czy kiedykolwiek podczas Waszej wspólnej podróży Magyar przeobraził się podobnie? Przyszło mi na myśl, że może to nie maska, lub nie całkowicie maska. Może to jakaś zdolność Magyara, klątwa, przedmiot jaki nosił. Wiecie coś? Aha, Sae, jeśli to my mamy iść do fasmy, to wezmę tę maskę. Zobaczymy co i jak.

***

Azyl
„Sklep Tysiąca Masek”


Gdy Harpo wziął czarta pod rękę, Learion uśmiechnął się niemal. Nadstawiał uszu, bacząc na każdy nowy dźwięk. Zmęczenie dawało mu się we znaki, ale teraz, na miejscu, zbyt wyczekiwał na tę rozmowę by miało ono mu przeszkodzić.

Gnom poczekał. Gdy byli już w środku i slaad stał się rudym gnomem, który niecierpliwie począł rozglądać się po pokoju, Learion szybkim ruchem zdarł opakowanie z maski.

- Hej, Marik!

Czart obrócił się odruchowo. Learion wcześniej już usytuował się tak, by być możliwie blisko wielu różnych masek i położył swoją maskę tak, by móc zgruchotać ją jednym uderzeniem. Nie było to trudne, przedmiot był niezwykle wprost delikatny. Był też naprawdę piękny, gdyby Learion mógł widzieć, zapewne zawahałby się w planowanym zniszczeniu. Maska była zrobiona z piany morskiej co czyniło lica sportretowanej twarzy białe niczym alabaster. Seledynowo-zielone włosy zrobione były z wodorostów, masa perłowa zastępowała oczy i wraz z koralem tworzyła czoło i skronie, dając im nieludzkie, lecz piękne barwy. Twarz jaką ukazywała maska miała eteryczne kobiece rysy i była nacechowana tęsknotą, nostalgią.

Piękno przedmiotu, podobnie jak uroda Analtews, były dla ślepca zupełnie stracone. Wyczuwał dotykiem, że maska zrobiona jest z różnych surowców, lecz nie poświęcał temu myśli. Dla niego był to potencjalnie niebezpieczny przedmiot, który miał stanowić kartę przetargową i dawać otwarcie w tym starciu.

- Jeden ruch, jedno słowo i ją zniszczę! Słuchaj, w pełnym skupieniu, tylko tak możesz ocalić ten przedmiot i każdy następny jaki jest w moim zasięgu!

Marik zamarł w niedowierzaniu. Gnom kontynuował:

- Sprzedałeś nam trefną maskę, Marik. - W krótkich słowach zrelacjonował wygląd maski Magyara, jej zachowanie za pierwszym razem. - Jeśli tak działałaby dalej, nie byłoby nas tutaj. Ale za drugim razem zmiana była kompletnie przekraczająca wszystko, co po maskach należało oczekiwać! - Opisując konstrukta, jego potęgę i natychmiastowy atak Learion nasłuchiwał reakcji fasmy. Jego nozdrza lekko drżały, chciał bowiem uchwycić zapach fasmy. Łowił zapachy i odgłosy sklepiku, starając się sobie przypomnieć czasy przed tym, jak nauczył się patrzeć oczyma Fialara. W głębi ducha natomiast obawiał się, że tym, co powróci pierwsze, będą siniaki ślepca i jego wszechobecny strach.

"Ile razy można stracić wzrok? Ile?"

Odgonił myśl koncentrując się na wytwórcy masek:

- Zrozummy się Marik. Albo nas wystawiłeś działając za plecami Loży, albo ktoś Cię wrabia. W twoim najlepszym interesie jest przekonać nas do siebie. Inaczej rozniesiemy Twoje dzieła w puch a potem to samo zrobimy z Twoją reputacją. Opowieści, jakie rozejdą się po Azylu zniszczą ją tak jak ja mogę zniszczyć to co trzymam w dłoni. Masz pięć minut, Marik.
 
__________________
Zamiast PW poślij proszę maila. Stare sesje:
Dwanaście Masek - kampania w świecie Legendy Pięciu Kręgów, realia 1 edycji
Shiro Tengu
Kosaten Shiro
Tammo jest offline