Zwłoki żołnierza były całkiem świeże. Poza smrodem ekskrementów towarzyszącym zawsze gwałtownej śmierci - który i tak maskowały zapachy dżungli, tylko rozlana na piersi krew wskazywała, że żołnierz nie żyje. Większość jej wylała się pod ciało, na plecak z radiostacją, zapewne wielkimi ranami wylotowymi. Od przodu było to 5 małych dziurek.
Jak zawsze w takich przypadkach przed oczyma Stefana mignęły obrazy z przeszłości. Twarze bliskich i sąsiadów - nieraz spalonych lub pokawałkowanych - których szybko grzebano w płytkich grobach na skwerkach, bezimienne trupy które deptał i o które się potykał w ciemnościach w czasie ewakuacji w cuchnących kanałach.
Szybko przeszukał ciało, dokumenty były prawie całkiem zniszczone, mimo to zabrał je, zostawił tylko nieruszony nieśmiertelnik.
Zabity miał 3 pełne magazynki - a Slo właśnie zużył przedostatni. Do chlebaka powędrował też zamek M16. Nie miało też sensu zostawianie granatów komunistom. Po chwili Stefan podniósł się z nad obszukanych zwłok, wstając zamknął zmarłemu powieki i nasunął hełm na twarz.
Troy już był gotów do drogi - ślady były świeże i wyraźne. Perspektywa spotkania swoich podniosła morale oddziałku. Nawet Slo zdobył się na żarcik. |