Ku swemu zdumieniu Kit stwierdził, że rozszalały słoń, miast postąpić zgodnie z zasadami i popędzić w kierunku opuszczonej wioski nagle skręcił w ich stronę.
Stratuje - przemknęło Kitowi przez głowę.
Na żadne dłuższe myśli i genialne pomysły nie było czasu. Desperacki skok, godzien uwiecznienia w pieśniach, poezji i na klatkach filmowych usunął Kita tuż sprzed wzniesionej do góry trąby, ale Kit miał wrażenie, że rozpędzone zwierzę niemal otarło się o niego. Wrażenie spotęgowane przez ostry zapach, który dotarł do jego nosa.
Kit, w tempie przynoszącym chwałę jego instruktorom, odczołgał się na bok, by nie znaleźć się na drodze słonia, gdyby ten nagle zmienił zamiar i postanowił wracać tą samą drogą.
Głupie bydle - pomyślał.
Najwyraźniej zwierzę ciężko myślało i nie zorientowało się, że bardziej logiczne byłoby wdeptanie w ziemię liczniejszej grupy. I łatwiej trafić, i zdecydowanie lepszy efekt.
A może słoń uznał nas dwóch za bardziej niebezpiecznych - pomyślał.
W każdym razie nie zamierzał gonić za słoniem i wypytywać o motywy takiego akurat postępowania.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze i to było najważniejsze.
Hałas wywołany przez słonia powoli ścichł w oddali.
Kit wstał, otrzepał się i spojrzał na Patricka:
- Gonito ze słoniem. Super atrakcja - stwierdził z przekąsem. - I to by było na tyle, jeśli chodzi o safari.
- Jesteś cały - pytanie było tylko częściowo retoryczne. Po skoku z plecakiem można było sobie coś uszkodzić. - Ciekawe, co go tak zdenerwowało - dodał.
- Nic sobie nie zrobiłem - powiedział Patrick, obmacując się ciut nerwowo. - Najważniejsze, że piersiówka wytrzymał - dodał z rozjaśnioną twarzą.
- A on - wskazał kierunek, w którym pobiegł słoń - oberwał serię...
Kit pokiwał głową ze zrozumieniem. Gdyby on sam został postrzelony, to też by nie miał humoru. Choć pewnie byłby zdecydowanie mniej ruchliwy.
Pozostali uczestnicy ekspedycji również się podnosili.
- Wszystko OK? - spytał Kit. |