Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-09-2008, 20:54   #20
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
24 Nachgeheim 2522r. Dom Chloe godziny poranne do południowych


Poprzedniego dnia udało się Lilawanderowi ominąć kilka patroli straży, był też świadkiem aresztowania jakiegoś rzemieślnika, który zasiedział się w jednym z szynków.

Obudziwszy się rankiem ze zdziwieniem stwierdził, iż nikt z jego towarzyszy, którzy w nocy mieli służbę nie powrócił jeszcze na kwatery. Jako, że miał jeszcze wiele czasu, postanowił popracować trochę nad rytuałem, który chodził mu od dłuższego czasu pogłowie. Wiedział, jakie efekty chce osiągnąć. Właśnie tego ranka odkrył, iż bez perfekcyjnie wykonanego lustra nie uda mu się utrzymać efektu, który sobie zmyślił. Dalsze rozważania przerwało głośne pukania, jako że trwały dość długo w końcu zmuszony był otworzyć drzwi i wpuścić natręta.
Za drzwiami stał stary mężczyzna z czarną, charakterystyczną, medyczną torbą. Za nim mag spostrzegł, spoczywająca na noszach dźwiganych przez dwóch tragarzy Chloe, obok nich stała dziewczynka, po stroju można było wnosić, iż jest ona nowicjuszką Shallyi.

- Doktor Grower, witaj nieznajomy. Musisz być jednym z towarzyszy, o których wspominała w malignie. Teraz przepuść nas, bo tarasuje wejście. Nie martw się jednak panie o Chloi, mimo ciężkich ran przeżyje. Zostawię tu nowicjuszkę, aby doglądała rannej. – po tych słowach zwrócił się do dziewczynki.
– Jak ci na imię moja droga. – powiedział przeciągając d, ten akcent wskazywał Ostlandzkie korzenie jego rodziny.

- Anna panie doktorze. – odpowiedziała nieco nieśmiało nowicjuszka.

- Więc tak Ania zajmie się chorą. - mówił w czasie gdy tragarze transportowali medyczkę do jej sypialni.
– Proszę cię panie abyś jej nie męczył rozmową jak ocknie się. Jakby coś się zmieniało możecie mnie wezwać.

Informował w czasie, gdy tragarze przy pomocy nowicjuszki sprawnie przenosili Chloi z noszy na łóżko, poczym wyszedł wraz z tragarzami.

Jako że zbliżało się południe mag postanowił wyruszyć na spotkanie z przedstawicielami gildii złodziejskiej. W drzwiach domu zatrzymał go zadyszany umorusany obdartus.

- Wyście panie mag Lilawander. – widząc, iż elf przytaknął chłopak szybko kontynuował przekazywanie wyuczonej na pamięć wiadomości.

- Mistrz Wigilfordz zaprasza cię na obiad. Rozpocznie się on w czternastą Klepsydrę dnia. Muszę nadmienić, iż bardzo ważne jest to dla niego, bo jego sługa zapłacił mi aż dwa srebrne szylingi za jej dostarczenie. – oznajmił urwis, w jego wzroku wyraźne widoczne było, iż liczy na jakaś nagrodę.


Wczorajszy dzień był strasznie napięty. Tylko dzięki pomocy Dragona udało mu się odnaleźć uliczkę. Zastanawiał się właśnie jak dostać się do środka, gdy drzwi się otwarły.

- Właź szybko magu, „Przebiegły Eryk” już na ciebie czeka.

Poczym przeprowadził go przez kilka pomieszczeń wyglądających na składy. W końcu dotarli do sali i mag ze zdziwieniem stwierdził, iż znajdują się w podłej knajpie.

Za stołem siedział już wczorajszy jego rozmówca, w towarzystwie innego dostatnio odzianego człowieka.

- Witaj, pewnie ciekawi cię, jakie mam dla ciebie zadanie. – zwrócił się do maga jeden z przywódców „Srebrnych Masek”.

***

24 Nachgeheim 2522r. Targ i Szynk „U Jorgego". Około południa

Middenheim po oblężeniu nie zachwycało swoim widokiem. Również na targu widoczne były oznaki długotrwałego oblężenia. Jorge zakupił pieczone paszteciki od niziołka obnośnego sprzedawcy. Chociaż były droższe wiedział ze jest w nim prawdziwe mięso. Zresztą żadne jedzenie nie było tanie w mieście. Jedzenie podrożało prawie dwukrotnie w stosunku do cen z przed oblężenia.
Czasu nie było dużo, więc szybko powrócił do spelunki.
„Przebiegły Eryk” siedział na swoim zwykłym miejscu. Gestem wskazał, że ma siadać poczym podał mu kubek z porterem.

- Masz jeszcze jakieś zanim przyjdzie mag?

Po dłuższej chwili z zaplecza został wprowadzony młody elf. Nikt jednak z bywalców karczmy na to nie zareagował. Poprzestali na uważnym przyglądaniu się nieznajomemu.

- Witaj, pewnie ciekawi cię, jakie mam dla ciebie zadanie. – zwrócił się do maga jeden z przywódców „Srebrnych Masek”.

***

25 Nachgeheim 2522r. Middenheim. Ranek. Karczma „Czeladnicza” przy bramie południowej.

Samphenion zadowolony był z towarzystwa tak długo wszak przebywał tylko w głuszy.
W gospodzie było o tej porze tylko kilku młodzieńców wyglądających na czeladników murarskich i kilku tragarz. W końcu wino się skończyło. Sakiewka z każdym wydatkiem stawała się lżejsza. Wino, chociaż mocno rozwodnione, było dwa razy droższe niż jeszcze przed paroma miesiącami.

„Oczywiście należało się tego spodziewać”.

Pomyślał, banita wygnany przez swój lud, przypominając sobie zniszczone wioski, które mijał po drodze.

W końcu wyruszył w miasto. Po kilku klepsydrach błądzenia dotarł na targ. Na samym skraju jego spostrzegł jakieś zbiegowisku przy murze kamienicy
Młodzian wyglądający na żaka, odczytywał właśnie ogłoszenia grupce sadząc po wyglądzie najemników stojącej przed tablicą.

- A teraz panowie ostatnie ogłoszenie. – tutaj przybrał minę herolda i takim głosem zaczął przemawiać czytając tekst.

Do grupy podszedł w tym czasie krasnolud dzierżący straszliwy morgenstern.
Detlef, bo to on był owym krasnoludem przystaną przed tablicą ogłoszeniową.

„Może o jakiejś pracy piszą” pomyślał oblizując spierzchnięte wargi.

Pragnienie piekło go tak, iż nawet nie zauważył stojącego opodal długouchego.

- Słuchajcie, słuchajcie w związku z serią straszliwych mordów w naszym mieście, nocną porą popełnianych i grozą, jaka padła za tą sprawą na wszystkich mieszkańców, Midmarszałek ogłasza, co następuje: po pierwsze, po zmroku w dzielnicach Palst, Northgarten i Grafsmund prócz straży ni żywej duszy być nie może, a każdy zatrzymany osadzon będzie w areszcie.

Czytanie przerwała rozmowa dwóch przekupek.
- Patrzaj pani kochana jak to o nas dbają. Zakazują po dzielnicy chodzić zamiast bestyję ubić, a w kogo to prawo bije no, w kogo pytam się pani.
-W kogo sąsiadko no w kogo.
- A w nas biedaków, co w pocie cały dzień pracują, wnuczka moja pracuje u jednego takiego w Grafsmundzie, kucharką jest, a teraz to jak ją straż złapie, gdy do domu wracać będzie to i karę pewnikiem zapłaci. Nie ma…


- Cicho baby dajcie do końca posłuchać, co żaczek czyta. - Przerwał im najstarszy z najemników.

- Po drugie. Każdy obcy mieszkający w wymienionych dzielnicach stawić ma się rychło w garnizonie straży miejskiej, celem tożsamości swej przedstawienia, po trzecie – każdy winien czujność zachować i o wszelkich dziwnych sprawach straży bez zwłoki donosić.
Szlachetny Midmarszałek zapewnia winnych wnet zatrzymać i na przykładne, publiczne męki wydać, ku uciesze waszej i przestrodze wszystkim.


- Psia jucha, a o nagrodzie ni słowa – powiedział najemnik wręczając kilka monet żakowi za fatygę.
- Panie zapytajcie w koszarach, może tam coś wiedzą o nagrodzie. – podpowiedział żaczek.
Najemnicy odeszli dyskutując po cichu miedzy sobą, a tłumek przed afiszami powoli zaczął rzednąć.

Zaraz obok plakatu z obwieszczeniem wisiał następny, narysowanym na nim był człowiek w skórzanej kurcie z halabardą oraz w hełmie na głowie.
Odczytać na nim można było.
„Jeśli jesteś silny i zdrowy straż miejska Middenheim przyjmie cię w swoje szeregi. Wysoki żołd, wikt zapewniony, możliwość zakwaterowania”.

***

25 Nachgeheim 2522r. Middenheim. Około 16 klepsydry dnia. „Strażnicza”

Erica od dłuższego czasu siedziała nachmurzona tak, iż nikt nie odważył się nawet do niej podejść a co dopiero zagadać albo przysiąść się. Zjadał przydziałowy obiad i teraz tylko siedział gapiąc się w kufel z jasnym piwem. Wtedy to gospody weszli Gabriel Thingrim i Klaus Rabe. Jeszcze tego dnia nie jedli, więc co żywo udali się do karczmarza. Ten spisał ich numery z ryngrafów i wydał należny posiłek, niewielki kawałek pieczeni i kaszę z omastą oraz dzban ciemnego piwa na dwóch.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 30-09-2008 o 19:43.
Cedryk jest offline