Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-09-2008, 14:19   #56
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Kot leniwie, jakby rozumiejąc co się dzieje prychnął na Lekarza, zjeżył się i ruszył ku ciemności, mrokom szpitala.
Dominik spojrzał na banknoty. Niesamowite jak chęć posiadania była we władzy ludźmi, dzisiejszymi ludźmi – marnymi cieniami Adama. Nic nie odpowiedział. Niesamowite, kiedy człowiek nie wiedział co robić, nie robił nic. Anioł słuchał archaniołów, człowiek nic. Nic... nic...
Od upadku, tej fali bólu, nowych doznań i strzał losu jak coś chciałeś mieć- wystarczyło zapragnąć, kreacja polegała wyłącznie na pragnieniu i żądzy. Nawet nieuświadomiona, biła się w Twej jaźni i powoływała i papierosy, i pieniądze, i ubrania, i... Morfa?
Ciemność korytarza, gdzież iść? Nie znasz, a wiesz. Czy upadek powodował same korzyści? Więc był dobry, bo korzyść była dobra.
Kot przeciągnął się, chyba dobrze widział w tych ciemnościach. Azazael, czy to on władał, pierworodny syn ognia? Uciekał, czas gonił tu każdego.
Igła wbiła się w Twe serce. Nie buł ważny lekarz, nie był ważny upadek, nie był ważny kot, nie były ważne uczucia. Piekący ból, ból którego nie znałeś nawet przy upadku, ból nie paraliżujący, lecz nieznośny. Ból, w niebie i Edenie nie było bólu. Czy to on jest tym podarkiem dzisiejszego świata, lecz czemu?

Spojrzałeś poprzez mroki korytarza, na źródło bólu. Echo kroków dwóch postaci obiło się o Twe uszy, o posadzę. Tak dokładnie że niemal mogłeś poczuć białe buty, nieskazitelnie białe garnitury oraz białe... kapelusze. Tylko te rysy, tylko te rysy twarzy, niczym rysy, blizny o bitwie.
Uzjel, Faunel. Moc Boża i Boski Ogień, dwaj archaniołowie. Czy to przed nimi uciekał Azazael?
Igła w sercu była coraz mocniejsza, mocna i mocna. Morf schronił sięza tobą. Jakże przyjemne było uczucie mieć kogoś ze sobą, w swoim imieniu i władzy. To niosło samo w sobie moc. Pragnienie i władza, to one teraz miały być Twymi przepustkami, nie jak kiedyś bliskość Jahwe. Tak mącił umysł, obolałe od igieł serce zaprzeczało.

Skręcili, dwie postacie skręciły do sali, sali w której byli inni. Niczym psy gończe posłane prostu z niebios. Czyżby? Może kolejny majak serwowany przez udręczoną tutejszymi wydarzeniami jaźnie? Głód, sen i zbłądzenie. Cóż czynić?
Ból serca oddalił się kiedy znikli z pola widzenia. Aniołowie, ludzie czy cos jeszcze innego? To nie było pytanie.
Wnet korytarz rozbłysnął dziesiątkami lamp ukazując w pełni swój majestat, majestat człowieczej woli sprzeciwienia się czasowi, przemijaniu.
Dominik nie wychodził, nic nie mówił.
Morf spojrzał na Ciebie z żalem. Chyba chciał stąd iść. Chyba... Czy tutaj cokolwiek było pewne?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline