Obudził się późno, Rusty zbierał się już do wyjścia z baru gdy ten dopiero mozolnie grzebał w plecaku za lekami. Połkną je szybko popił małym łykiem wody i zabrał się za suche placki, teraz dalby wszystko by wrócić do NY, włóczenie się po Stanach ewidentnie mu już się znudziło. gdy zwiną posłanie mruczał coś o prostej robocie w swoim mieście, o tym że ludzie tam przynajmniej są normalni. - jak ja nie lubię spać na podłodze. - wyjęczał, po czym zwiną sprzęt i ruszył za Wilkiem który przed sekundą znikną za drzwiami.
Gdy wpadł za nim do sklepu, sklepu huczna nazwa w NY to są sklepy, pomyślał widać dzisiaj wstał lewą noga jak w pysk strzelił nie mogło być inaczej, przez chwilę przysłuchiwał się rozmowie znajomego po czym poszperał w plecaku. |