Wspólnymi siłami udało im się przesunąć metalowe drzwi.. Jeszcze gorzej niż u pilota.. Nie ma szans, żeby mu pomóc.
Galagar stał przez chwilę przyglądając się bezkształtnej masie z mięsa, kości i scięgien.
-Daj mu coś na ból chociaż... Ja też oberwałem... - starszy stopniem marines wskazał na swoją krwawiącą nogę. Jasna cholera czy oni wszyscy muszą być ranni w nogi?? - Galagar zacisnął szczęki. Pieprzone marnotrastwo pomyślał Galagar wstrzykując jedną porcję Ketanolu w szyję Smitha.
-Usiądź na chwilę zanim upadniesz z upływu krwi - zwrócił się do starszego stopniem Marines. Tu przynajmniej moge jeszcze pomóc. Dość głęboka penetracja uda, musiał to byc kawałek przelatującej stali. Może stać więc kość i ścięgna są nienaruszone. Dam mu jeden z białych pakietów, powinno wystarczyć
Ktoś w międzyczasie krzyczał coś o statystykach, maszynach i mysliwcach.. Nie słyszał dokładnie. Potrafił się wyłączyć, odciąć od bodźców zewnętrznych i skupić wyłącznie na wykonywanym aktualnie zadaniu.
-Posiedź tak jeszcze z pół minuty, żeby nie otworzyła się zasklepiona rana. Uważaj, żeby nie zdrapać białej skorupy w miejscu zranienia. Zaschnie i samo odpadnie w przeciągu godziny. - udzielił krótkich lekarskich instrukcji. ..i czy zaraz nie wylecimy w powietrze?. Czy naprawdę w dalszym ciagu grozi nam wybuch?
Spojrzał na stojącego obok technika..
-Lewis!! ciesze się, że stoisz o własnych siłach. później opatrzę te drobne zranienie. To jak wyleci to cholerstwo w powietrze czy nie??
Ostatnio edytowane przez Elmagiko : 23-09-2008 o 10:25.
|