Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-09-2008, 17:25   #14
Carnal Grief
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Brodząc w wodzie wydostaliście się na zewnątrz, od razu kierując do stajni gdzie uspokoiliście i wyprowadziliście swe konie. Nagle usłyszeliście jakieś wołanie z pobliskiego balkonu. Mężczyzna odziany w niebieską koszulę, czerwone spodnie i biały, pocięty płaszcz krzyczał po bretońsku gestykulując rękoma:

- Hej wy! Zabierzcie ten wóz ze środka. Zagradza całą ulicę!

Istotnie, kilka metrów przed wami znajdował się barykadujący całą ulicę wielki wóz z plandeką. Ludzie uwijali się wokół was jak w ukropie uciekając przed podnoszącą się wodą i na ulicy panował ogólny chaos. Mężczyzna na balkonie zaś mógł mieć nie więcej jak trzydzieści lat i był solidnej postury. Jean-Pascal od razu rozpoznał w nim przedstawiciela szlachty, nie tylko ze względu na arogancki ton, stworzony do wydawania rozkazów ale i ubranie, dozwolone jedynie szlachcie.

Nie zwracając na niego uwagi, dostrzegliście że zagradzający ulicę wóz rzeczywiście powoduje niebezpieczne spiętrzanie się wody. Nad całą sytuacją próbował zapanować mężczyzna na balkonie, który wydawał rozkazy pokrzykując gromko. Woda wciąż się podnosiła i mimo natychmiast podjętej przez was akcji usunięcia wozu tarasującego ulicę, napór wody był tak silny, że powoli zaczęliście osuwać się wraz z nim. Grom przeklinał pod nosem – jemu ta sytuacja zdecydowanie się nie podobała, zwłaszcza że woda niemal sięgała mu do szyi. Sytuacji na ulicy nie ułatwiały przepływające z dużą prędkością skrzynie, beczki i inne przedmioty – musieliście uważać, by czymś przy okazji nie oberwać. Gdy zdawało się że nic już nie da się zrobić i osuniecie się wraz z wozem, na pomoc ruszył wam jakiś dobrze zbudowany i uwalany błotem młody mężczyzna. Z grymasem wysiłku na przystojnej twarzy pomógł wam przesunąć wóz i nim zdążyliście cokolwiek powiedzieć, z uśmiechem na twarzy rzekł:

- Dobra robota, ale to nie koniec. Trzeba pomóc innym! Bywajcie.

Gdy oddalał się brodząc w wodzie, Hamirez i Jean od razu dostrzegli, że jego biała niegdyś koszula zdobiona była czerwono-niebieskim wzorem, a pod warstwą błota i wilgoci pokrywających spodnie widać było kawałek złotej tkaniny. Dla Jeana pewnym było, że to kolejny przedstawiciel szlachty, choć oni zwykle nie kwapili się do pomocy innym, zwłaszcza przy pracach fizycznych.

Nim jednak zdążyliście zapytać choćby o jego imię, drzwi pobliskiego domostwa znajdującego się kilkadziesiąt metrów od gospody wyleciały z hukiem pod naporem wody i z budynku wypłynęły najpierw jakieś meble, żywność, a także ciało, obrócone twarzą do dołu. Hektor jako pierwszy dopadł do niego i gdy tylko je odwrócił, stanęliście wszyscy jak wryci. Topielec bowiem posiadał na czole trzecie oko i miał łuskowatą skórę.

Ludzie, którzy obok was ratowali dobytek poczęli uciekać w popłochu widząc zwłoki mutanta. Nie trzeba było długo czekać, by dostrzec kolejne wypływające z tego samego budynku ciało. Tym razem tyczkowaty mężczyzna którego ciało przepłynęło obok was zamiast nosa miał długi, zakrzywiony dziób i macki zamiast nóg. Po chwili na ulicy prócz was nie było żywej duszy, a wy z zasępieniem na twarzy przyglądaliście się piętrowemu budynkowi z którego wypłynęły ciała mutantów. Woda powoli się uspokajała, wyglądało na to, że będzie niebawem opadać.
 
Carnal Grief jest offline