Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-09-2008, 15:32   #11
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Diabli nadali! - grymas na twarzy Estalijczyka dobitnie świadczył o tym, co myśli na temat mokrej niespodzianki.

Wstał energicznie z ławy, podnosząc jednocześnie skórzane sakwy z podłogi. W Bilbali, skąd pochodził, fala przyboju nigdy nie wdarła się poza dzielnicę portową. Po prostu reszta miasta zbudowana została zdecydowanie powyżej poziomu morza. Tylko raz, jak słyszał, morska kipiel zalała większą część miasta, jednak stało się to podczas powodzi stulecia, jakieś sześćdziesiąt, czy siedemdziesiąt lat temu. Zginęło wtedy kilkuset mieszkańców stolicy. Cóż, pozostawało mieć nadzieję, że L'Anguille nie doświadcza właśnie podobnej klęski. Sama powódź nie jest najgorsza, przychodzi szybko, najczęściej równie szybko odchodzi. Jednak zaraz po ustąpieniu wody które pojawiają się śmiertelne epidemie. Brak świeżej wody pitnej z powodu zalanych słoną wodą i zapchanych naniesionym błotem studni, szybko rozkładające się zwłoki ludzi i zwierząt oraz zniszczone zapasy żywności powoduję panikę zamieniającą mieszkańców w bezmyślny motłoch. Niemożliwa do kontrolowania ludzka masa najpierw próbuje się ratować, a później szukać winnych zaistniałej sytuacji. I nie ma znaczenia, czy rzeczywiście ktoś jest winny rozgniewania bogów, czy też był to jedynie ich kaprys. Zawsze znajdzie się ktoś, kto wskaże winnych. Najczęściej nieludzi. Bogatych halflińskich kupców, lub zdolnych krasnoludzkich rzemieślników. Albo kilka elfich rodzin. Wtedy robi się nieprzyjemnie, szczególnie, gdy obwiniani nie zamierzają bezczynnie patrzeć na rozgrabianie ich majątków i mordowanie rodzin. O ile Hamireza mało obchodził los nieludzi, to wiedział, że czasami obrywa się również przyjezdnym. Miał nadzieję, że kosmopolityczne miasto, jakim było L'Anguille, wykaże w razie czego chociaż odrobinę tolerancji...

Jego bezładne myśli przerwało ledwie słyszalne w tym rozgardziaszu rżenie zaniepokojonych zwierząt dobiegające od strony stajni.

- Puta madre! - wyrwało mu się, gdyż jego uwagę zwrócił również powoli, lecz nieubłaganie podnoszący się poziom wody. Roztrącając biegających bezładnie pracowników i gości gospody, ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 22-09-2008, 17:10   #12
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
- Sacré bleu!Jean-Pascal wrzasnął z grymasem niezadowolenia na twarzy widząc wdzierającą się do gospody wodę. - Nawet spokojnie nie dadzą człowiekowi zjeść obiadu. - pokręcił głową, po czym poderwał do góry sakwy ułożone tuż obok siedziska i położył na stoliku.

Spojrzał po nowych towarzyszach drogi – Hamirez i Grom wyglądali na tak samo przejętych sytuacją jak i on. Krasnolud nawet wybiegł na zewnątrz i Jean-Pascal uznał to za całkiem dobry pomysł, zwłaszcza że w stajni znajdował się jego wierny rumak Geremi. 'Co za paskudny świat... gdzie się nie ruszę zawsze muszę się w coś wpakować', stwierdził w myślach i zarzucając sakwy na plecy zaczął kierować się ku wyjściu. Karczmarz dyrygował swymi ludźmi wykrzykując jakieś komendy, a w sali panował niezły harmider.

- Nie wiem jak wy panowie... – spojrzał po twarzach Estalijczyka i Hektora. - ale ja zamierzam sprawdzić co słychać w stajni. Za dużo zawdzięczam mojemu czworonożnemu przyjacielowi, bym pozwolił mu teraz zginąć w takich niegodnych okolicznościach. – powoli przesuwał się do wyjścia lawirując między kryjącymi się przed wodą ludźmi. Miał tylko nadzieję, że to chwilowy przypływ i za chwilę wszystko wróci do normy...

Geremi był mądrym karoszem i zapewne nie przestraszył się wody, jednak Jean-Pascal miał zamiar wyprowadzić go na w miarę suchy ląd (jeśli takowy się znajdował). Następnie rozejrzał się wokół, czy nikt z tubylców nie potrzebuje pomocy.
 
Mroku jest offline  
Stary 22-09-2008, 17:50   #13
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Nim woda zdążyła zmoczyć porządnie buty Hektora, ten stał już z kuszę w ręku i kuflem piwa w drugiej. Kuszę zarzucił na plecy, piwo dopił i odłożył na stół, który chwilę potem ktoś potrącił.

Po cóż tu siedzieć, kiedy impreza dawno się skończyła? Pomyślał.

Brodząc spokojnie w wodzie, podwinął płaszcz, aby nie zamókł do końca, i wspomagając krasnoluda, któremu widocznie nie szło wychodzenie, powlókł się do wyjścia.

- Spokojnie, to tylko pierdolona morska woda. Widać jakiś wredny sukinsyn wskoczył weń, aż ta wystąpiła z brzegów. Bleh. - splunął ze złości Hektor. Czuł, że skórzany but na lewej nodze nie był zbyt dobrze zabezpieczony przed wodą. Ta wlewała się przez niewielką dziurę nad kostką, to nie było zbyt przyjemne uczucie, zimna woda zamiast nogi.

Kiedy wyszedł, udał się za Jeanem do stajni. Nie miał konia. Rozszarpała mu go ostatnia głodna bestyja, którą napotkał przed wizytą w mieście. Złośliwość rzeczy martwych, skrzywił się z niesmakiem Hektor.

Wlazł na jakieś skrzynie, coby nie zmoknąć do końca, i poczekał na innych.
 
Revan jest offline  
Stary 23-09-2008, 17:25   #14
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Brodząc w wodzie wydostaliście się na zewnątrz, od razu kierując do stajni gdzie uspokoiliście i wyprowadziliście swe konie. Nagle usłyszeliście jakieś wołanie z pobliskiego balkonu. Mężczyzna odziany w niebieską koszulę, czerwone spodnie i biały, pocięty płaszcz krzyczał po bretońsku gestykulując rękoma:

- Hej wy! Zabierzcie ten wóz ze środka. Zagradza całą ulicę!

Istotnie, kilka metrów przed wami znajdował się barykadujący całą ulicę wielki wóz z plandeką. Ludzie uwijali się wokół was jak w ukropie uciekając przed podnoszącą się wodą i na ulicy panował ogólny chaos. Mężczyzna na balkonie zaś mógł mieć nie więcej jak trzydzieści lat i był solidnej postury. Jean-Pascal od razu rozpoznał w nim przedstawiciela szlachty, nie tylko ze względu na arogancki ton, stworzony do wydawania rozkazów ale i ubranie, dozwolone jedynie szlachcie.

Nie zwracając na niego uwagi, dostrzegliście że zagradzający ulicę wóz rzeczywiście powoduje niebezpieczne spiętrzanie się wody. Nad całą sytuacją próbował zapanować mężczyzna na balkonie, który wydawał rozkazy pokrzykując gromko. Woda wciąż się podnosiła i mimo natychmiast podjętej przez was akcji usunięcia wozu tarasującego ulicę, napór wody był tak silny, że powoli zaczęliście osuwać się wraz z nim. Grom przeklinał pod nosem – jemu ta sytuacja zdecydowanie się nie podobała, zwłaszcza że woda niemal sięgała mu do szyi. Sytuacji na ulicy nie ułatwiały przepływające z dużą prędkością skrzynie, beczki i inne przedmioty – musieliście uważać, by czymś przy okazji nie oberwać. Gdy zdawało się że nic już nie da się zrobić i osuniecie się wraz z wozem, na pomoc ruszył wam jakiś dobrze zbudowany i uwalany błotem młody mężczyzna. Z grymasem wysiłku na przystojnej twarzy pomógł wam przesunąć wóz i nim zdążyliście cokolwiek powiedzieć, z uśmiechem na twarzy rzekł:

- Dobra robota, ale to nie koniec. Trzeba pomóc innym! Bywajcie.

Gdy oddalał się brodząc w wodzie, Hamirez i Jean od razu dostrzegli, że jego biała niegdyś koszula zdobiona była czerwono-niebieskim wzorem, a pod warstwą błota i wilgoci pokrywających spodnie widać było kawałek złotej tkaniny. Dla Jeana pewnym było, że to kolejny przedstawiciel szlachty, choć oni zwykle nie kwapili się do pomocy innym, zwłaszcza przy pracach fizycznych.

Nim jednak zdążyliście zapytać choćby o jego imię, drzwi pobliskiego domostwa znajdującego się kilkadziesiąt metrów od gospody wyleciały z hukiem pod naporem wody i z budynku wypłynęły najpierw jakieś meble, żywność, a także ciało, obrócone twarzą do dołu. Hektor jako pierwszy dopadł do niego i gdy tylko je odwrócił, stanęliście wszyscy jak wryci. Topielec bowiem posiadał na czole trzecie oko i miał łuskowatą skórę.

Ludzie, którzy obok was ratowali dobytek poczęli uciekać w popłochu widząc zwłoki mutanta. Nie trzeba było długo czekać, by dostrzec kolejne wypływające z tego samego budynku ciało. Tym razem tyczkowaty mężczyzna którego ciało przepłynęło obok was zamiast nosa miał długi, zakrzywiony dziób i macki zamiast nóg. Po chwili na ulicy prócz was nie było żywej duszy, a wy z zasępieniem na twarzy przyglądaliście się piętrowemu budynkowi z którego wypłynęły ciała mutantów. Woda powoli się uspokajała, wyglądało na to, że będzie niebawem opadać.
 
Carnal Grief jest offline  
Stary 23-09-2008, 17:49   #15
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Bretończyk pogłaskał wystraszonego karosza po karku, szepcząc mu do ucha uspokajające słowa. Bez efektu: spanikowani, wrzeszczący ludzie, pokrzykiwania szlachcica na balkonie, szum napierających mas wody i skrzypienie tarasującego ulicę wozu - te wszystkie dźwięki wpisywały się w ogólną atmosferę chaosu, drażniąc charakternego konia.

- Hej, Geremi... spokojnie, przyjacielu. – Jean poklepał konia po karku. - Z gorszych opresji wychodziliśmy więc się uspokój.

Wierzchowiec jednak nie wyglądał na takiego, co zamierza słuchać szlachcica i nerwowo prychał stąpając w miejscu. Dworzanin wcale mu się nie dziwił – ogólny harmider źle działał na zwierzę, kltóre czuło się niekomfortowo i zapewne tak jak i jego właściciel, z chęcią by się stąd wyniosło. Spojrzał na poruszającego się ciężko w wodzie i klnącego coś pod nosem Groma i zapytał z delikatnym, acz serdecznym uśmiechem:

- Mogę ci jakoś pomóc, przyjacielu? - wiedział jaką usłyszy odpowiedź, ale skoro zarzekali się przy stole że będą współpracować razem, to warto było spytać. Dworzanin wiele czytał o starej rasie i zawsze odnosił się do krasnoludów z szacunkiem – wszak żaden człowiek nie był lepszym inżynierem niż długobrodzi i żaden nie był równie odważny i honorowy co khazadzi.

Z rozmyślań wyrwała go zimna woda wlewająca się tam, gdzie nie powinna. Dworzanin był mocno niepocieszony, choć starał się nie dać po sobie tego poznać. Spojrzał na wóz i napierające na niego masy morskiej wody. Oj, na zwykłym zmoczeniu się nie skończy, trzeba będzie mocno się trzymać, by nie stracić równowagi.

- Hej wy! Zabierzcie ten wóz ze środka. Zagradza całą ulicę! - wykrzyczał z balkonu mężczyzna ubrany ze szlachecka. Jego silny głos przebijał się ponad innymi, a przywódcza nuta dodawała mu przekonującego charakteru.

- Nie mam zbyt wiele krzepy, ale mogę pomóc. – mruknął do kompanów, patrząc na wóz i zakasał rękawy stając w szranki z kupą drewna na kółkach.

Chwilę trwało nim z nowymi towarzyszami w końcu udało im się go przesunąć, ale to nie był koniec atrakcji na dzisiejszy dzień...

Syknął szpetnie na widok wypływających z domostwa plugawych trupów. Nie mógł o sobie powiedzieć, że jest szlachetnego serca i żyje zgodnie z przykazaniami jakichś tam bogów, jednak bliska obecność Chaosu przyprawiała go o mdłości. Jak na zawołanie stanął mu przed oczami widok tamtej prostytutki w luksusowym przybytku. Wówczas dowiedział się, czemu zblazowani szlachcice gotowi byli płacić niebotyczne sumy za spędzenie choć godziny w objęciach zjawiskowej dziewczyny. Wyrastająca z jej podbrzusza kobieca głowa z ustami otoczonymi wiankiem małych, ruchliwych macek z pewnością robiła nie lada wrażenie.

Być może i tak było, lecz wrzaski małej, nienaturalnej głowy, podczas gdy podrzynał gardło jej właścicielce, jak również przeraźliwe błagania umierającego plugawego symbiontu, kiedy pośpiesznie opuszczał pokój przez okno, do dziś prześladują go w koszmarach. Arne, właściciel przybytku, nigdy tego Jeanowi nie wybaczył. Podobnie jak znaczna część nie tylko męskich przedstawicieli bogatej szlachty Bordeaux.

- Niech to szlag! - wykrzyczał z grymasem na twarzy. - Plugastwa Chaosu! Pewnie jest ich tam więcej... - spojrzał po twarzach towarzyszy. - Zamierzamy to sprawdzić, prawda?! - bardziej stwierdził niż spytał, a wyraz twarzy Hektora mówił mu wszystko.
 
Mroku jest offline  
Stary 24-09-2008, 05:05   #16
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
Zaiste, Grom klął. Klął na szlachciców pokrzykujących jak jakieś zasrane kacapy z balkonów, klął na diuków, markizów, królów, właściwie na ich wszystkich. Prawda była taka, że w bretoni warstwy wyższe miały niższe gdzieś. Można było przenieś tę dzielnicę, można było zbudować wał przeciwpowodziowy, zbiorniki odprowadzające wode z przypływu. Tutaj jednak dla urodzonych liczyło się tylko by płacono podatki, teraz to zrozumiał. Rycerze byli w większości chorobą na zdrowym (w przenośni, bo na zbyt zdrowy to lud nie wyglądał) ciele tego ludu.

Całe szczęście, że krasnolud się nie utopił. Wóz udało się przestawić. Jednak plugastwo w mieście bardzo go zmartwiło. Odpowiedział jeszcze przed Hektorem.

-Na moją brodę! Pewnie, że zamierzamy. Tymczasem nasza wspólna walka o przetrwanie będzie związana z panem Hektorem, bo przecież to w jego pracy będziem uczestniczyć. Skoro nas nie opuści to i pewnie historię swą zdąży opowiedzieć.

Krasnolud rozejrzał się - wokoło nie było już nikogo, a jednak on trzymał już topó w ręku. Tak na wszelki wypadek.

-Niech tylko woda opadnie...
 
homeosapiens jest offline  
Stary 24-09-2008, 09:22   #17
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
- Caramba! - Estalijczyk nawet nie próbował ukryć zdumienia i obrzydzenia wywołanego pojawieniem się zmutowanych istot. "Istot", bo nie mógł zmusić się do myślenia o nich, jak o ludziach. Nie interesowało go, czy stali się potworami z własnej woli, czy też stało się to ich przekleństwem. Hamirez miał mało skomplikowany pogląd na takie "sprawy". Odmieńców należało niszczyć, palić i zabijać za wszelką cenę. Bo inaczej plugastwo rozprzestrzeni się jeszcze bardziej.

- Vamos amigos! - Hamirez dobył rapier i wskazał na dom, z którego wypłynęły martwe paskudy. - Ostatni w tamtym domu stawia wszystkim kolejkę! - Hamirez roześmiał się i pognał w tamtym kierunku, starając się sadzić długie susy, a nie brodzić, by woda go zbytnio nie spowalniała. Po zbliżeniu do budynku starał się dojrzeć jak najwięcej szczegółów w środku.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 24-09-2008 o 10:36.
Gob1in jest offline  
Stary 24-09-2008, 21:14   #18
Banned
 
Reputacja: 1 Revan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znanyRevan wkrótce będzie znany
Hektor zdziwił się na to, co ujrzał. Jego twarz jednak niczego nie wyrażała. A to ci dopiero… Będzie trzeba się tym zająć. Mutanty za dnia wypływają na łowy, zaśmiał się w duchu. Właściwie, to się zasępił. Znowu robota. Niebezpieczeństwo. Trzeba jednak wykonywać swoją powinność, w końcu to jego pieprzone zadanie.

Dobył miecza, i puszczając ciało mutanta pognał w kierunku chaty, z której to ścierwo wypłynęło. Będzie trzeba iść z tym do ratusza, czy też jakiegoś władyki. Powinność wypełni, owszem, ale nic za darmo. Nie znosił takiego łażenia. I będzie pewnie musiał negocjować. Najpierw jednak warto to zbadać, dla świętego spokoju.

Hamirez ciesząc się nie wiadomo z czego, pognał do chaty przed nim. Ochlapał łowcę lekko, ale ten się tym nie przejął. Był ciekaw co takiego zobaczy tam ten Estalijczyk. Zwykła rodzina mutantów… wątpliwe. Musieliby mieć pomocników. Najpierw jednak niech ta pieprzona woda opadnie, wtedy będzie można cokolwiek gdybać.
 
Revan jest offline  
Stary 25-09-2008, 11:58   #19
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Del Velaro przystanął w pobliżu domostwa, nie przestając uważnie lustrować wnętrza widocznego przez wyłamane przez wodę drzwi. Zerknął na zbliżających się towarzyszy, po czym znowu na budynek. Wbił lekko foible rapiera w ziemię tak, aby mógł go pochwycić w razie potrzeby.
Dobył zza pasa pistolet i sięgnął po specjalnie przygotowany ładunek umieszczony w jednej z kieszonek pasa zawieszonego przez ramię. Nauczony przykrym doświadczeniem nie nosił gotowego do strzału pistoletu. Pomijając możliwość przypadkowego postrzału, sam kiedyś o mało nie zginął pojedynkując się z pewnym imperialnym szlachcicem - ładunek spoczywał zbyt długo w lufie i przybitka poluzowała się. Gdy składał broń do strzału kula po prostu wypadła z lufy. Na szczęście dla niego przeciwnik był zbyt rozbawiony sytuacją, żeby dobrze wycelować.

" Dobrze, że woda nie była zbyt głęboka" - pomyślał sięgając po suchy na szczęście ładunek, dla ochrony przed wilgocią zawinięty w natłuszczony pergamin. Obserwując okolice podejrzanego domu w tym samym czasie niemal bez udziału świadomości wykonywał dobrze znane sobie czynności. Rozwinął zawiniątko z ładunkiem, zębami rozerwał papierowy rulon z prochem, wsypał proch do lufy, ubił odwrotną stroną wyciora, dał kawałek papieru, ubił, ołowiana kula, pozostały papier, znowu ubił, wycior na miejsce pod lufą, podsypał trochę prochu na panewkę. Wszystko to trwało niezbyt długo, jednak w ferworze walki z reguły nie było na to czasu, więc przewagę wynikającą z posiadania broni palnej mógł wykorzystać najczęściej tylko raz. A staranne przygotowanie flinty wykluczało większość niespodzianek przy strzale.

- Jestem gotowy. Chodźmy - powiedział do pozostałych. Jego twarz wyrażała skupienie - poprzednia wesołość całkowicie wyparowała. Przetarł kropelki potu z czoła i odgarnął niesforne kosmyki włosów z twarzy. Prawą ręką chwycił za rękojeść rapiera, w lewej trzymał gotowy do strzału pistolet. Pewność ruchów Estalijczyka wskazywała, że biegle posługuje się zarówno prawą, jak i lewą ręką. Podczas pojedynku ukrywał to przed potencjalnym przeciwnikiem jako swój atut, ale teraz okoliczności tego nie wymagały.

 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 25-09-2008, 17:48   #20
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Ruszyliście w kierunku budynku, jednak woda nie pozwalała na dokładniejszą eksplorację terenu. Ta opadła niemal całkowicie po godzinie, więc nie czekając dłużej ruszyliście by sprawdzić cały budynek.

Parter okazał się całkiem pusty, choć nie sprawiał wrażenia zniszczonego. Po krótkich oględzinach doszliście nawet do wniosku, że domostwo było zamieszkiwane jeszcze całkiem niedawno. Nie zastanawiając się długo ruszyliście na górę. Pierwsze piętro zajmowały proste i tanie meble, dywan na podłodze sprawiał wrażenie w miarę nowego, co jeszcze bardziej utwierdziło was w przekonaniu iż ktoś musiał przebywać tutaj do niedawna. Nie znaleźliście jednak zupełnie niczego, wszystko wyglądało na normalny budynek mieszkalny. A zmutowane ciała skądś przecież musiały wypłynąć.

Po krótkiej wymianie zdań ruszyliście na dół i wyszliście na zewnątrz. Obeszliście budynek, a tam, po krótkim przeszukiwaniu Hamirez odnalazł zmurszałe, niewielkie, zamknięte na zardzewiałą kłódkę drzwiczki do piwnicy, ukryte pod kilkoma kartonami i stertą śmieci. Estalijczyk uderzył nogą i te wpadły z hukiem do środka odsłaniając drabinkę i przejście pogrążone w ciemnościach. Odór wilgoci i zgnilizny nie napawał optymizmem. Spojrzeliście po sobie zastanawiając się co dalej.
 
Carnal Grief jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172