Zaiste, kompani jego mieli w sobie tyle uroku i szlachectwa co bretoński chłop. Choć Nathnanielowi było raczej bliżej pielgrzymom. Ciągle wygłaszane kazania i głośne nakłony ku wierze zdawały się być jego częścią życia, lub całym życiem. Uśmiech losu zatem to był, gdy w końcu dotarli na miejsce i można było odpocząć w cieple karczmy.
Głosowanie, tak to było kolejne z nadciągających zadań zlecanych przez rotmistrza. Z pewnością była w tym szczypta sławy, choć bardziej zdawała się przeważać walka. Czemu zatem nie, po to wszak znajduje się w tej chwili z dala od seniora z jego polecenia między innymi. - Możesz liczyć na mnie rotmistrzu. - rzekł spokojnie, choć miał lekkie opory przed wykonywaniem jakichś zadań dla tileańczyka. - Dość już czasu straciliśmy na rozmowy prowadzące raczej donikąd, zatem pora na działanie.
Spojrzał na osoby, z którymi miał podróżować i skłonił się lekko wspomnianej kobiecie. I oczywiście musiał mu się trafić znów fanatyk. Cóż, życie nigdy nie rozpieszczało zatem zniesie znów cierpliwie miał nadzieję obecność sygmaryty. Dobrą jednak stroną tej drużyny była obecność innego rycerza a co za tym idzie szlachcica. Może jednak ta podróż nie będzie aż tak przygnębiająca jak sądził jeszcze kilka chwil temu.
__________________ "Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć." |