Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-09-2008, 12:13   #697
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Okolice Vaein Toris, Góry Środka Świata.

- Bardzo fascynująca historia, z chęcią usłyszałbym więcej szczegółów, ale powinien się w końcu przedstawić, kolejny raz muszę cię niestety prosić o wybaczenie –cienioelf uśmiechnął się lekko na swój malutki żart – Jestem Arein Ba’el Morgis a to pan Loagheer. Obydwoje byliśmy uwięzieni w tej fortecy, ale jak widzisz tu też nastąpiły pewne zmiany w administracji i jesteśmy już wolni, choć parę prezentów pozostawionych przez dawnych właścicieli nieco nam utrudniło wycieczkę na zewnątrz. Teraz jednak wyszliśmy i spotkaliśmy ciebie, co zresztą jest wielkim zaszczytem. Obecnie mam zamiar sprawdzić kilka rzeczy… dość niepokojące wydaje mi się utrudnienie czy nawet odcięcie od planu cieni. Chciałbym udać się do jakiegoś dużego miasta, do biblioteki i dowiedzieć się czegoś o tym fakcie.
-Najbliższe miasto to Graiholm. Miasto pośredniczące pomiędzy kopalniami srebra i ołowiu u podnóża gór, a elfim królestwem Hyalieon. Jest to kawałek drogi stąd.-rzekł Kairon.- Półtora dnia do podnóża góry i kolejne pół do samego miasta. I to przez patrole tagosaijskich elfów. Dlatego szerokim łukiem radziłbym omijać kopalnie. Tam jest ich najwięcej.
Wypiwszy odrobinę miodunki dodał.- Widzę, że obu nas interesuje zdobywanie informacji. Może więc byłbyś chętny...ty i twój towarzysz popracować dla mnie? Jako moi informatorzy. Jak już wspomniałem, straciłem dość wielu pracowników w tej bezsensownej wojnie i muszę odbudować moją sieć...szpiegów. Co prawda nie zapłacę złotem, ale mam coś cenniejszego, znajomości i wiedzę...Co ty na to ?
Tymczasem leardmooński gnom powoli dochodził do siebie...Kucnął i półprzytomnym wzrokiem przyglądał się rozmawiającemu diablęciu i cienioelfowi.

Bagna Zapomnianego Boga, Ruiny twierdzy

Warknięcie rozbrzmiało w pustej sali...Wściekłe spojrzenie gnolla przesunęło się po ścianach. Sięgnął do fiolki, zaszytej w pasie. Szybko przełknął jej zawartość.
„-Naiwni głupcy, trzymający się zasad dobra.”- pomyślał Tserrerak podniósł się do pozycji siedzącej zbierając resztki sił. Był na granicy śmierci, a powrót z tej granicy jest wyczerpujący. Gnoll zacisnął zęby w wściekłości...Przegrał! Jednak kilka oddechów później gnoll był już spokojny. Nadal przecież żył i nadal mógł dopaść ofiarę. Według gnolli, łowcę i jego zwierzynę łączyła niewidzialna, ale i niezniszczalna więź. Karma. Jego zadaniem było dopaść nimfę, lub umrzeć próbując. Nic innego się nie liczy, łącznie z jego życiem. Ale jego ofiara okazała się zbyt miękka...Nie rozumiała odwiecznego cyklu. Cóż...Popełniła błąd, za który przyjdzie jej zapłacić. Jak tylko Tserrerak znów ją dopadnie. Ale...Nie dziś. Dziś, doświadczony łowca postanowił odpocząć.

Bagna Zapomnianego Boga, przedmurze Twierdzy

Lamia odpoczywała na miękkim mchu porastającym, kiedyś zapewne plac przeładunkowy. Aeterveris bez trudu ją odnalazła. Ilmaxi bowiem, nie zadała sobie trudu by maskować swe ślady. Lamia spoglądała na mury, rozpadające się pod ciężarem wieków. Mury, które kiedyś broniły przebywające w ich obrębie osoby...A obecnie pełniły tą samą funkcję, tyle że nie istniało zagrożenie, przed którym miałyby chronić.
Lamia zauważyła, jak Aeterveris wyszła z tego samego korytarza, którym ona dotarła do tego miejsca. Poświeciła tylko jedno spojrzenie nimfie, po czym zajęła się własnymi myślami, całkowicie ignorując obecność bardki.
Dopiero po chwili rzekła.- Dokąd teraz zamierzasz się udać nimfo?

Bagna Zapomnianego Boga, Ruiny twierdzy

Pożegnanie było krótkie i pozbawione smutku. Pełne sztucznych uśmiechów i zapewnień, że „kiedyś jeszcze się spotkamy”. Pełne drobnych kłamstewek wynikających ze współczucia i życzliwości. W głębi serca wszyscy wiedzieli, że żadne z nich Liirchy już nie spotka. Ona o tym zdawała się wiedzieć, ale udawała też, że wierzy w te zapewnienia. Była to drobna sieć kłamstw będąca wynikiem, po części dobrego wychowania, po części życzliwości. Chowaniec Liirchy okazał się dobrym przewodnikiem. Cała grupka dotarła bez większych problemów do skraju bagna, pod wieczór. Wyszli na drogę, ciągnącą się wzdłuż, wzbudzającego nawet niepokój u nimfy lasu. Drogę pokrywała żółć, kałuże pełne żółci wypełniały każdą koleinę. Zapewne pozostałości po kolejnym dziwnym deszczu. Jednak nie było śladu po tym opadzie, ani w lesie przed nimi, ani na bagnach z których przyszli. Kruk zawrócił. Na pustej drodze wijącej się obok lasu pozostali: Gaalhil , Ilmaxi, Aeterveris oraz Kuyili wraz z resztą poselstwa.
Las wydawał się być dla nimfy obcy...co budziło w niej podświadomy strach.

Rośliny, o ile można było je nazwać...Wiły się na ich oczach nienaturalnie szybko i tajemniczo. Liście o barwie chorej zieleni, wydawały się szeleścić we wspólnym rytmie. To powodowało, że wejście do lasu, niekoniecznie wydawało się dobrym pomysłem. Dlatego zapewne Kashvi zaproponowała, by odpocząć na bagnach. Które, według niej , mimo panującego na nich półmroku, wydawały się bardziej przyjazne niż leśne ostępy przed nimi. Wybrano na odpoczynek dużą , stabilną wysepkę wśród bagiennej topieli. I gdy obozowisko było gotowe...Niebiańska lamia, dotąd często milcząca, rzekła.- Jutro się rozdzielimy, ja pójdę z poselstwem. Bowiem Gaalhil dotąd, nie wspomniał dlaczego wyruszył. A udał się w tą wyprawę, właśnie z rozkazu władców Daeven-Tassair.
Ilmaxi spojrzała na zaskoczonego zapewne tymi słowami szlachcica i dodała.- Obowiązek ponad wszystko Gaalhilu. Nie możemy zostawić ich bez opieki, tym bardziej iż są gośćmi moich władców. Nie możemy też porzucić misji, ale ja zbyt rzucam się w oczy, jak na misję zwiadowczą. Poradzisz sobie sam...jestem tego pewna. Poza tym, bardka udaje się w tym samym kierunku co ty.

Phalenpopsis, Dzielnica Przybyszów, świątynia Pana Kniei

- Może dajmy Ammanowi jeszcze trochę czasu? Nie wiem dlaczego, ale czuję, że on żyje. I ma szansę... Dajmy mu godzinę, albo dwie... Potem... - druidka cały czas mówiła spokojnie. Głos który lekko drżał, na końcu całkiem się załamał. Starzec delikatnie objął Luinehilien ramionami, niczym ojciec dziecko. Po czym cichym głosem dodał.- Nikt nie mówi o pośpiechu, niemniej należy już pogodzić się z tą decyzją, ponieważ... Luinehilien gdy przyjdzie czas, by zniszczyć stworzenie które teraz przebywa w świątyni, pamiętaj. To nie będzie Amman. On już wtedy nie będzie wśród żywych. To co przyjdzie ci zabić, będzie potworem, który zniszczył młodego druida.
Borein obejmujący płaczącą Luinehilien...W takiej wieloznacznej pozie zastał druidkę Beriand. Druid zauważył elfiego czarodzieja pierwszy, odsunął się od Luinehilien i rzekł.- Towarzysz, z twojej drużyny przybył...Ja...zobaczę, co z Ammanem.
Po czym starzec znikł w mrokach świątyni.

Phalenopsis, Dzielnica Rzemieślnicza, w pobliżu domu Thurama

Gdy Rasgan się ocknął, całe jego ciało było obolałe. Powoli wydostał się na dach podniósł się na nogi i rozejrzał się w sytuacji. Stał na dachu dwupiętrowego domostwa, w dziurze, obok dziury którą w nim wybił spadając na niego... Po Mi Raazie i jego ciemiężycielach nie było ani śladu...Choć niezupełnie. Było po nich wiele śladów. cała okolica wyglądała jak po magicznym bombardowaniu. Niemniej po samym Mi Raazie i pozostałych śladu nie było. Nic co mogłoby kogokolwiek doprowadzic na ich trop. Tymczasem nadchodziło załamanie „pogody”. Potężna chmura burzowa przynosiła miastu deszcz, ale i nie tylko ...

Z kłębów tej chmury wynurzały się setki , jeśli nie tysiące stworów, walczących ze sobą. Jedne przypominały miniaturowe demony, inne zaś miniaturowe smoki. Owe stworzenia, walczyły ze sobą, ale też i z każdą żywą istotą, jaką napotykały na swej drodze. Phalenopsis i jej mieszkańców, czekał kolejny ciężki dzień.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-09-2008 o 21:52.
abishai jest offline