Sześć złotych monet to nie było mało za posiłek nie najlepszej jakości, ale nie warto było dyskutować. I co prawda Kelven miał ochotę nieco się potargować, ale skoro Allandril rzucił bez dyskusji pieniądze na stół, to nie było o czym dyskutować.
Kelven schował do plecaka swoją porcję dziwnie starannie przygotowanego jedzenia i wziął do ręki paczkę przeznaczoną dla MazFaza. Chętnie straciłby kilka sekund na wyjaśnienie sprawy mamun oraz rozpytanie o czarownice, ale ponieważ reszta kompanii najwyraźniej się spieszyła postanowił nie przedłużać pobytu w karczmie. Upewniwszy się tylko co do kierunku, w jakim powinni podążać wyszedł z izby, rzuciwszy tyko na pożegnanie krótkie:
- Dziękuję za posiłek.
Podziękowania średnio szczere, idealnie dopasowane do jakości jedzenia.
Po wyjściu z gospody podszedł do stojącego przy studni elfa.
- Ciekawe, kto nas napadnie na początku - powiedział z kpiącym uśmiechem - wilki, czarownice, czy mamuny...
- MazFaz - zawołał. - Trzymaj - rzucił w stronę kompana paczkę z jedzeniem.
- Prowiant na drogę - dodał tytułem wyjaśnienia.
- I jeszcze jedno - powiedział. - Nasz miły gospodarz ostrzegał nas przed wilkami i różnymi innymi stworami. To pierwsze może okazać się prawdą...
Sprawdził, tak na wszelki wypadek, czy kusza jest pod ręką. |