Mimo przejmującego ziąbu, który zdawał się wnikać już nie tylko w skórę i mięśnie, ale nawet w kości, paraliżując je swym chłodem, Irmina wytrwale pełzła w śniegu. Chciała koniecznie dowiedzieć się, kto też zabrnął tak blisko kryjówki naukowca.
Kiedy udało jej się dostrzec mężczyznę w czerwonym kapoku, odetchnęła z ulgą. Szkolony najemnik prędzej by umarł z zimna, niż ubrał się w ten sposób, niemal prosząc rażącym kolorem o wpakowanie weń kilku kulek...
Podkrążonymi ze zmęczenia oczami Irmina obserwowała ze swego ukrycia zachowanie człowieka ze sztucerem, który wpierw stanął jak zamurowany z uniesionymi dłońmi, a następnie powoli skierował się między pobliskie ruiny, znikając jej całkiem z oczu. Choć wiatr wył niemiłosiernie, do uszu kobiety dolatywały strzępy rozmowy.
„ Dwie osoby... raczej nikogo więcej. Tęższy głos to na pewno ten świr w czerwonym... drugi... to ktoś młody albo kobieta...”
Była pani sierżant zasępiła się. Z tej odległości nie była w stanie nic więcej dostrzec, a podchodząc bliżej ryzykowała już rozpoznanie.
Nic jednak nie wskazywało na to, by obcy przybyli tu w celach bojowych, wobec czego może nawet nie byli świadomi znajdującej się w pobliżu piwnicy z generatorem? Irmina przez chwilę zastanawiała się co począć. Może to przez wpływ Marka stała się miększa, ale nie miała ochoty wchodzić w konflikt zbrojny, jeśli nie było takiej konieczności. Tylko czy na pewno nie było? „ Muszę sprawdzić co u moich... no i powiem Karmanowi o obcych. Powinien wiedzieć co robić.”
Serce matki zabiło mocniej pomimo zimna, gdy pomyślała o zobaczeniu swej pociechy. Nadia pewnie już się martwiła... Po pierwszym napadzie radości prawdopodobnie więc obrazi się na matkę... Trudno. W tej chwili nawet jej naburmuszona twarzyczka zdawała się być najpiękniejszym obliczem na tej planecie.
Starając się ostudzić w sobie zapał i myśleć racjonalnie, Jankowska wycofała się i skierowała do kryjówki... gubiąc po drodze ślad, co zajęło trochę czasu. Ciężkie chmury zapowiadały obfite opady śniegu, które raz dwa pokryją zagłębienia, jednak wolała nie ryzykować, zacierając ślady lub przeciwnie - mnożąc je w różnych kierunkach. Wreszcie, uznawszy swe dzieło za dostatecznie zdradliwe, postanowiła skierować się do piwnicy, by sprawdzić czy nic się jej bliskim nie stało. „Do domu...”
__________________ Konto zawieszone. |