Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2008, 02:01   #14
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Tak, to było nadzwyczaj proste. Choć za grosz jej się na tą chwilę nie podobało. Ta cała, zadufana w sobie Bernadeth miała ofiarować im zadanie do wykonania. Nie pomógł fakt, że opuściła pozory zimnej ryby jakie, zupełnie niedawno, wykreowała sama. Na czymkolwiek się ono opierało, niczego nie ryzykowała. Co najwyżej ich życie, jednak była pewna, że to, na obecną chwilę, nie jest warte nawet garści prochu. Ba, Fae wcale by się nie zdziwiła, gdyby okazało się, że całość misji która ma zostać im powierzona jest jedynie mało subtelnym kłamstwem. Metodą pozbywania się z wioski, jakby to określić…„zgniłych jabłek”. Nonkonformistów. Łobuzów, którzy nie umieją się dopasować. Sieją samą swoją obecnością istny ferment, stwarzają dziwne problemy problemy, które potem trudno rozwiązać. Przecież każdy z nich miał coś podobnego na sumieniu. No, prawie każdy. Nie wiedziała jak sprawy mają się w odniesieniu do tego małomównego wojskowego, jednak ona była paserką, jej znajomy słynął z niesubordynacji, zaś ten śmieszny koleś…no cóż, nikt nie lubił ludzi, którzy chcą wiedzieć zbyt wiele, prawda? Mieli tendencje do węszenia i wyciągania na wierzch śmierdzących spraw. A ta cała, przeklęta wioska była jedną wielką śmierdzącą sprawą, której zapach można było porównać do…nie. Na obecną chwilę nie potrafiła znaleźć żadnego porównania. Poruszająca się podłoga, nie zrobiła na niej jakiegokolwiek wrażenia. A może, po prostu, była dobra w tłamszeniu swoich emocji, nim te osiągną światło dnia. Jednak w miarę jak słuchała przemowy tej cholernej kapłanki, było to coraz trudniejsze. Małe piąstki zacisnęły się w wyrazie bezsilności, a zęby zgrzytnęły, niemal niesłyszalnie, wewnątrz porcelanowej buźki. Całe życie, tych wszystkich ludzi…to nic więcej jak kłamstwo. Hodowani jak zwierzęta na ubój, niczego nie świadomi. Nie znający świata, który kryje się za bramami. Ocalenie? Banda cholernych „mutantów”, czy jakkolwiek się nazywali, bawiąca się w obrońców ludzkości? Tak naprawdę wyrządzili więcej krzywdy niż pożytku. Niedźwiedzia przysługa? Tak, ten termin bardzo dobrze oddawał zaistniałą sytuację. Choć nijak jej nie poprawiał. Próbowała się uspokoić. Jednak zamiast koić własne nerwy, preferowanie zasiałaby martwicę i rozkład w tych należących do Bernadeth. Niech ją szlag jasny…
- Nie. Ja sama…nie posiadam jakichkolwiek pytań odnośnie przeszłości, która w żaden sposób mnie nie dotyczy. Jeśli można, zajmijmy się tu i teraz. Przejdźmy proszę do konkretów. Do naszego zadania.
Wysiliła się na tyle neutralności, na ile mogła w tej sytuacji. Niestety, mimo szczerych prób, nie zdołała powołać iluzji uśmiechu na twarzy. Rasizm, nienawiść, żądza władzy i mocy. Co za głupia kobieta. A może posiadała na oczach klepki ignorancji? Przecież to wszystko było obecne w osadzie, mimo starań i demagogii. Ludzie uprawiali hazard. Kradli kiedy nikt nie patrzył. Wykorzystywali słabość innych, śmiali się z odmienności. Jak można żyć w takim zaprzeczeniu? W żelaznym kokonie kłamstwa? Nie rozumiała. Nie potrafiła zrozumieć, chociaż bardzo się starała. Zawsze chciała poznać argumenty drugiej strony. Problem polegał na tym, że te prezentowane tutaj były całkowicie zwichrowane i irracjonalne.
 
Highlander jest offline