Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2008, 02:51   #104
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Marron - pokaźnej postury człowiek o niezbyt subtelnym podejściu do życia i wartości ideowych, był jednym z bodaj najużyteczniejszych ludzi, których miał do swojej dyspozycji Jan de Veille. O nic nie pytał i zadowalał się groszem, czerpiąc najwyraźniej większość przyjemności życia ze specjalnie wybranych dla niego zleceń, które nie mogły splamić atłasu rękawiczek książęcego szampierza. Danstan otrzymawszy wszystkie potrzebne informacje od Cathrine, doskonale zdawał sobie sprawę, że usunięcie go będzie już nie tylko, pierwszym krokiem małej wendetty, jaką planował, ale także dotkliwym, by nie powiedzieć bolesnym ciosem dla samego de Veill'a. Wszystko jednak musiało nastąpić w swoim czasie...

Marron doszedł do końca mostu i skręcił szeroką aleją w stronę dzielnicy rzemieślników zapewne wykonać jakieś otrzymane zadanie. Mało było prawdopodobne by tam mieszkał. Danstan odczekał aż siepacz de Veill'a oddali się na bezpieczną odległość i ruszył za nim.

Otoczenie dość szybko poczęło się zmieniać zostawiając w tyle pokaźne wille i hacjendy, oraz zbierając się w oddali za nimi sztorm. Ich miejsce zajęły zakłady rzemieślnicze i pomniejsze manufaktury prowadzone przez ludzi i krasnoludy. Dzieki obecności portu, banków i szlaku handlowego Brionne kwitło skupiając w swojej najsłodszej śmietance towarzyskiej wszystkie chciwe zakały rodzaju ludzkiego. Przy takich sumach morderstwo to po prostu kolejny argument w grzecznych dyskusjach przy dobrym koniaku. Jak Machat mógł o tym zapomnieć...

Dopiero teraz uwagę Danstana zwrócił wymizerowany mężczyzna ubrany na weterana wojennego. Co było jednak bardziej zadziwiające to spodnie z uciętą na wysokości kolana lewą nogawką odsłaniając tym sposobem kościstą bladą nogę. Jak na amputowaną kończynę, wyglądała całkiem zdrowo. Młody Boss postanowił, że będzie zwracał uwagi na tego szpiega. Być może nawet przyda się ten łazęga...

Szli tak z dobrych paręnaście minut we trójkę, obaj Danstan z żebrakiem wiedząc o sobie nawzajem i pozostawiając tylko wielkiego Marrona w słodkiej nieświadomości prowadzącego ich zaułkami Brionne. Były gwardzista musiał nie zdawać sobie sprawy, że ktoś może być tak głupi, by go śledzić. Dopiero niedaleko Bramy Południowej Marron zwolnił. Coś działo się za winklem. Krzyk staruszki nawołujący straż, był bardzo wyraźny i wymowny. Okoliczne okiennice i drzwi zaczęły trzaskać jedna za drugą, a ludzie nie wiedzieć czemu, prędko zaczęli zmierzać w stronę morza. Marron jakby zaniepokojony tym zajściem podbiegł do przodu do zakrętu zza którego dało się słyszeć krzyki i coraz wyraźniejsze odgłosy walki. Jako jeden z ostatnich minął ich drabiniasty wóz skręcający z tejże ulicy i gnający na tyle szybko na ile było to możliwe dla starego osła go ciągnącego. Potem siepacz de Veill'a zniknął za winklem. Młody Boss postanowił reagować od razu. Pobiegł co sił goniąc swą ofiarę. Widok jaki zastał był dziwnie znajomy. Od razu poznał ponętną walkirię, szlachetkę, oraz tę obdartą melepetę z gildii złodziei co to tyle ozorem mięła, a do której teraz powoli zbliżał się Marron z obnażoną drewnianą lagą udekorowaną u końca licznymi nabitymi fragmentami metalu. Danstan nie czekał. Tak sprzyjająca sytuacja mogła się nie powtórzyć. Wyciągnął pistolet i krzyknął głośno:

- Marron! - zawołany odwrócił się z wyraźnym zdziwieniem wymalowanym w oczach, że ktoś zna jego imię. - Miłego briońskiego snu.

Strzelił. Niemal natychmiast też upuścił pistolet, by nie tracić czasu na zmianę broni i dobył rapiera ruszając do przodu przez obłoczek dymu prochowego, by upewnić się co do efektu. Do ludzi pokroju Marrona zawsze najpierw strzelał. Potem jeśli było jeszcze komu, zadawał ewentualne pytania. Pewnie dlatego jeszcze żył...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline