Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2008, 14:42   #46
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację
Mężczyzna spojrzał na kobiecą istotę stojącą tak blisko. Przez chwile zupełnie nie brał pod uwagę że jej postać jest jedynie alegorią. Bliskość ułudą, a gra emocji przebrzmiałą nutą. Przez chwilę spoglądał na Arlettę i niemal czuł jej podniesione tętno, urywany oddech, rozszerzone źrenice.
- Czy mogę coś dla Ciebie zrobić?
Wydepilowane w skrzydła jaskółki brwi podjechały do połowy czoła.
- Przyszedłem się odwdzięczyć... - wyciągnęła przed siebie dłoń w białej rękawiczce, po palcach przemknęły wyładowania, gasnąc na kciuku przyczepionym do dłoni pod nieanatomicznim kątem - ...za to. Ale skoro pytasz. Nie masz może wódki? Dawno nie piłem.
Staszek zaśmiał się swobodnie. Mimowolnie postępując parę kroków w stronę ducha, odezwał się:
- Wódki? Też bym się napił, ale niestety nie mam. Możemy umówić się w innym terminie. Może nawet znajdę coś lepszego niż wódka.
Uśmiechał się wypatrując reakcji ducha. Tak innej, tak obcej, tak przybranej w ten strój.
- Szkoda - szczupła twarz Arletty skrzywiła się w wyrazie zawodu. - Od dawna jestem w drodze, a o napitki tutaj niełatwo. Ale teraz, dzięki twojemu młodemu towarzyszowi... niebawem będę w domu - z dłoni ducha spłynęła opalizująca struga energii. Zajęła połamaną jarzębinę i strzeliła w niebo promienistym snopem. - Przybędą po mnie. Jeszcze dzisiaj będę pił miód i weselił się z przyjaciółmi... Dom... to ważna rzecz, sługo pani z Góry Popiołów. Możesz przepłynąć morza bez brzegów, możesz wędrować całe życie, ale jeśli masz miejsce, które nazywasz domem, nigdy się nie zagubisz.
- Co ma się zdarzyć? - spytał Staszek poważnie. - Co chcesz powiedzieć? Co się wydarzy?
- Co się zdarzy? My nazywamy to Czasem Przejścia - duch wyciągnął dłoń i szybko nakrył oczy Staszka.
Przed oczami Werbeny zaległa ciemność. A potem zobaczył. Sunące w pustce olbrzymy. Błękitno-zieloną perłę Ziemi, poszarpany, blady Księżyc i krwawe oblicze Marsa.
Duch cofnął dłoń.
- Ustawią się w jednym rzędzie, niczym wojownicy przed bitwą, zwrócone bokiem do Słońca. Otworzą się przejścia między naszym a waszym światem. Opadną kajdany, które skuwały uwięzionych. Jak skorzystają z tego ci, którzy żyją po mojej i po twojej stronie? Nie wiem. Moi słudzy - wskazał na dach domu Rodeckiego, gdzie między różami przycupnęły dwie czarne plamy - sprowadzili wam w podzięce wizje, które może to wyjaśnią. Co one znaczą? Nie wiem. Były przeznaczone dla was.



Jeden z kruków skrzeknął. Ptaszyska poderwały się do lotu i przycupnęły na ramionach ducha. Patrzyły na Staszka paciorkowatymi oczkami, na których dnie drzemała furia, oczami zbyt świadomymi jak na zwierzęta. Zapach mokrych piór wwiercił się Staszkowi w nozdrza. Duch wyciągnął rękę i zgasił słup światła.
- Zaraz tu będą.
Staszek uścisnął podaną prawicę. Już nie wątłą kobiecą rączkę w białej rękawiczce, ale silną męską dłoń o ogorzałej skórze, pociętą siecią blizn. Podniósł wzrok i ujrzał twarz starca. Duch patrzył na niego jednym okiem, błękitnym jak odległe, północne morze. Powieka drugiego była zaszyta.
- Jeszcze jedno ci powiem na pożegnanie, bo kochałem kiedyś tę, której służysz, i rad jestem ze spotkania z tobą. Nie ma poznania bez ofiary. Jeśli niczego z siebie nie poświęcisz, zawsze dostaniesz tylko strzępy.
- Wiem – odparł Staszek z wyraźną satysfakcją. Nader dobrze poznał te słowa. A co więcej. Przyjął je do swego serca z ulgą i radością.



Z nieba z łomotem spłynęła lokomotywa, z jednym tylko, odkrytym wagonem na węgiel. Z okienka maszynisty wyjrzała twarz o rozbieganych oczkach, przywodząca na myśl małą małpkę.
- Co to jest? - duch był wyraźnie skonfudowany. - Gdzie cycate dziewki? Gdzie skaldowie? I gdzie jest kurwa mój koń?
Karzeł wyskoczył z lokomotywy i zaczął giąć się w ukłonach, przepraszająco i szybko mówiąc coś w nieznanym Staszkowi języku. Duch-starzec przez chwilę słuchał tłumaczeń, a potem zniecierpliwiony poczęstował karła kopniakiem, tak że ten zderzył się z kołem parowozu i ze skomleniem skoczył dołożyć do pieca.
Duch stanął na schodkach lokomotywy.
- No nic. Jak nie ma, jak się lubi, bierze się, jak jest. Bywaj, Stanisławie.
- Bywaj! – zakrzyknął. I machając ręką, wpatrywał się w oddalającą się postać.
Lokomotywa stęknęła, buchnęła parą i ruszyła. Przez chwilę sunęła po ziemi, by po chwili się wznieść, i zatoczywszy koło nad obrośniętym różami domem, pomknęła w stronę tarczy księżyca.

Kiedy parowóz zlał się z milionem innych gwiazd, Staszek nadał stał wpatrując się w niebo. Dziwne mieszanina podniecenia i fascynacji, a także pokory przelewała się przez jego serce. Każdy kontakt z istotami z za Zasłony był odrębnym przeżyciem. Swoistym Katharsis, które nie zawsze pozostawiało z poczuciem spokoju.

Wciąż zamyślony wyciągnął papierosa. Machinalnie zapalił i parokrotnie zaciągnął się tak by spowiły go tumany dymu. Przysłaniając widok, świat. Który w niemal niezauważalny sposób zafalował. Stanisław przymknął oczy w skupieniu. A kiedy ponownie je otworzył dźwięki, zapachy, a nader to widok w koło był inny. Taki… zwyczajny?

Wszedł do domu. Wilgotnawej i nie gościnnej dla Werbeny rudery. Stanął w progu pokoju, w którym –co wcale nie było zaskoczeniem- nikt nie spał. Pobladła twarz i wręcz namacalne fizyczne zdenerwowanie Marka nie pozostawiało wątpliwości co miało miejsce.
- Zły sen? – spytał przyglądając się badawczo z za zasłony dymiącego papierosa.


-----------
niemal wszystko by Arsenat
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.

Ostatnio edytowane przez Junior : 26-09-2008 o 15:25.
Junior jest offline