Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2008, 20:01   #57
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
"Such a lonely day
Should be banned
It's a day that I can't stand"

Gdzieś, pewnie w służbówce pielęgniarek, przez szum radiowy przebijała się melodia. Prąd wrócił. Ambu cofnął się o krok, przerażony nagłą jasnością. Cień i półwidoczność jakie dawał mrok, nagle przestały istnieć.

"Such a lonely day
Shouldn't exist
It's a day that I'll never miss"

"Wszystko pojawia się, gdyż ja tego chcę? Czyli niesie to tylko korzyść? A jeśli przy tym krzywdzę kogoś? Chociażby ten lekarz, dostałby w łapę, potem brał by znów i znów. A gdzie dobro i szczerość? Gdzie dobre intencje?
I skąd to się pojawia? Z powietrza? Czy potem znika czy zostaje po wieczność? A może traci, żebym ja mógł posiadać?"


Ambu złapał się za głowę. Zaczynał się w tym wszystkim gubić. A może iść za Uzjelem i...? A ten ból? To niby ma świadczyć o dobrym wyborze? Jeśli biali niosą tylko ból?

"Czeka mnie tylko sÄ…d i pustka."

Ambu poczuł coś nowego. Strach. Wszechogarniająca panika. Trudność w oddychaniu. Szeroko otwarte oczy, ale i tak nic nie widziały. Wbił palce w miejsce, gdzie powinno znajdować się serce. Zaparł się ramieniem o ścianę. Serce waliło jak oszalałe. Panika unieruchomiła ciało, umysł. Prócz jednej myśli.

Uciec!

Czemu jego nogi nie mogą się ruszyć?

Zniknąć!

Rozpuścić się w powietrzu? Nie!

UCIEC!

Nie myślał nic. Czuł się jak sparaliżowany. I tylko ta jedna myśl. Uciec.
Złapał kota pod pachę i wyszedł szybkim krokiem na korytarz. Ruszył w drugą stronę, niż przybyli Biali. Mało czasu, ale zbieranie wszystkiego do kupy trochę potrwa. Jeden wyskoczył przez okno. Ambu przyspieszył kroku. Drugi znikł w czeluściach korytarzy. Na schodach już biegł. Najszybciej jak się dało. Najdalej jak mógł. Dopóki nie wiedział, po której stronie grać, dopóty należało unikać wszelkich konfrontacji. Potem dwaj na łóżkach, którzy nie kojarzą niczego. Chyba, że biali pozostałymi upadłymi zdążyli się zająć.
Upadły wybiegł przez drzwi i szybko skrył się w mroku nocy. Teraz już tylko przyspieszony krok i walka z kotem, któremu wcale nie podobała się dotychczasowa wycieczka.

Ambu wpadł do parku, który zaczynał się tuż obok szpitala i ciągnął się niknąc gdzieś w mieście. Potem już tylko bloki. Zadyszka, kolka, zmęczenie mięśni w końcu zatrzymał się koło dużego drzewa. Puścił kota, ramiona opadły mu bezwładnie.

Poczuł się tak, tak, tak samotnie. Znalazł się w środku czegoś, czego widział tylko rąbek. Znikąd pomocy. Kucnął i schował twarz w dłoniach. Bezsilność. Cóż mógł sam jeden przeciwko archaniołom? On, pionek, bez bożej iskierki, bez Formidiela, bez niczego. Był niczym. Coś mokrego spłynęło mu po policzku. Wiedział tylko trzy rzeczy. Nie pozwoli się uśmiercić. Musi dowiedzieć się, co też stało się z "jego zdrajcą". A co do trzeciej rzeczy... W konfrontacji nie miał żadnej szansy z archaniołami. Ale gdyby ich tak sprytem.

- Muszę się napić.
- rzucił, spoglądając przez palce, czy kot jeszcze jest gdzieś w pobliżu. - Masz ochotę?

"Such a lonely day
And it's mine
It's a day that I'm glad I survived"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline