Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-09-2008, 21:38   #699
Markus
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Bagna Zapomnianego Boga
“Przedmurze twierdzy”

Trudno byłoby przegapić tak wyraźne ślady Ilmaxi. Na zakurzonych, kamiennych płytach były widoczne doskonale, nawet pomimo panującej dookoła ciemności. Dlatego właśnie Aeterveris bez trudu podążała za lamią, po drodze zastanawiając się dokąd zaprowadzi ją ten trop.

W końcu nimfa otrzymała odpowiedź na swoje pytanie. Łukowaty portal wieńczył wyjście z korytarza, którym podążała Aeterveris. Wystarczyło jedno spojrzenie, by stwierdzić, że dawniej wejście musiały blokować solidne, drewniane drzwi. Teraz już nic po nich nie pozostało, zresztą tak samo jak po wielu innych rzeczach, które kiedyś były częścią twierdzy.

Aeterveris stanęła w progu, opierając się o ścianę korytarza i przyglądając leżącej na mchu Ilmaxi. Lamia musiała zauważyć przyjście nimfy, choć najwyraźniej niezbyt ją to przejęło. Rzuciła jedynie jedno, krótkie spojrzenie na dziewczynę, poczym wróciła do własnych myśli.

Nimfa nie miała zamiaru przeszkadzać nowej towarzyszce. Niemal bezgłośnie podeszła do pobliskiego kamienia, niedostrzegalnego dla Ilmaxi z miejsca, w którym leżała, i tam Aeterveris usiadła spokojnie, nieruchomo. Dziewczyna domyślała się, że coś musi trapić niebiańską istotę, lecz równocześnie nie miała zamiaru naciskać na towarzyszkę. W przypadku Ilmaxi nic by to nie dało. Aeterveris czekała więc cierpliwie, w całkowitej ciszy. Na szczęście nie trwało to długo.

- Dokąd teraz zamierzasz się udać nimfo?
- Mój cel jest wciąż ten sam, niezmienny, Phalenpopsis. Tam czeka na mnie ktoś bardzo mi bliski.


Na twarzy Aeterveris odmalował się uśmiech, gdy przed oczami znów zobaczyła twarz ukochanego. Już wkrótce, jeszcze tylko kilka dni i znów mieli być razem. Nimfa wierzyła w to całym sercem i nie dopuszczała do siebie myśli, że mogło być inaczej.

- A ty, Ilmaxi? Dokąd wiedzie twój szlak?
- Na to pytanie, muszę dopiero znaleźć odpowiedź.- odrzekła enigmatycznie lamia.

Nimfa przez dłuższą chwilę milczała, wpatrując się jedynie w spokojną twarz towarzyszki. Zdążyła się już przekonać, że Ilmaxi jest dość małomówna, ale żeby miała filozoficzne zacięcie? Tego Aeterveris się nie spodziewała. Co gorsza lamia zamilkła, jakby nie chciała kontynuować rozmowy, ale nimfa nie miała zamiaru odpuścić tak łatwo. Wyczuwając, że temat „ścieżek i dróg” życiowych może nie być zbyt mile widziany spróbowała go zmienić

- A od jak dawna znasz Gaalhila? Na trakcie rzadko spotyka się tak... szarmanckiego mężczyznę. Musiałaś mieć spore szczęście, że na niego trafiłaś. Może mi coś o nim opowiesz?
- Szarmancki? Nie znam takiego słowa... Nie wiem, co ono oznacza.
- odparła Ilmaxi.- I nie trafiłam na niego, zostałam mu przydzielona do pomocy przez mych panów... Ja... Nie znam go, za dobrze. Lepiej byś uzyskała informacje ze źródła.

No tak... Właściwie nie tego spodziewała się Aeterveris, choć podejrzewała, że Ilmaxi nie zechce rozmawiać o Gaalhilu. Problem tkwił w tym, że dziewczyna chciała dowiedzieć się czegoś więcej o osobach, z którymi miała podróżować przez kilka najbliższych dni. Mężczyzna spał, więc rozmowa z nim musiała poczekać. A to oznaczało, że na razie jedynym źródłem informacji była lamia.

Aeterveris miała więc zamiar znów uderzyć w inną strunę. Może to przyniosłoby odpowiedni skutek?

- Widzisz... Szarmancki mężczyzna, to taki, który jest niezwykle dobry dla kobiet... Znaczy się, ogólnie jest bardzo sympatyczny, ale jest szczególnie miły dla kobiet.- przez chwilę na twarzy Aeterveris zagościł delikatny uśmiech. Zakłopotanie? A może rozbawienie niewiedzą Ilmaxi?- Wybacz, że cię tak wypytuję, po prostu jestem piekielnie ciekawska.

W odpowiedzi lamia jedynie wzruszyła ramionami, jakby zachowanie dziewczyny było jej zupełnie obojętne. Aeterveris nie zwróciwszy większej uwagi na gest rozmówczyni, mówiła dalej.

- Tak naprawdę przyszłam tu, ponieważ chciałam jeszcze raz podziękować ci za ratunek. Bez pomocy mogłabym źle skończyć. Ale zastanawia mnie, jak w ogóle trafiliście na bagna? Chyba wasz szlak tędy nie prowadził?

- Nie musisz mi dziękować. Ratowanie innych to część mego przeznaczenia.- Aeterveris zauważyła, że głos lamii, bez względu na to co mówiła, brzmiał spokojnie. Bez jakichkolwiek silnych emocji.- Udaliśmy się za Kyulii, która sprowadziła nas tu, by odnaleźć swych zaginionych towarzyszy... i może, by zemścić się na towarzyszach. Ale ja... nie popieram zemsty. To niezgodne z moją naturą i przeznaczeniem.
- Zatem, raczej nie polubiłabyś moich sióstr.
- odparła spokojnie Aeterveris, podchodząc do Ilmaxi i siadając tuż obok niej.- One żyją dzięki nienawiści i pragnieniu zemsty na wszystkich, którzy przyczynili się do wyniszczenia natury. Właśnie dlatego od nich odeszłam. Nie wierzyłam, że rzeczywiście wszystkie rozumne istoty są z natury złe i zasługują jedynie na śmierć.- dziewczyna zamilkła na chwilę, poczym z westchnieniem dodała.- Ale to stare czasy... i może nie warto poświęcać na to słów. Najlepiej będzie, jeżeli już pójdę i jeszcze trochę odpocznę. Do zobaczenia rano.

Aeterveris podniosła się na nogi i ruszyła w kierunku korytarza, z którego niedawno przyszła, jednak zamiast zniknąć w półmroku, dziewczyna zatrzymała się na progu. Stała tak przez chwilę, z przymrużonymi powiekami i pochyloną głową, sięgając pamięcią wstecz, do pewnych wydarzeń, które określiły jej własne przeznaczenie.

- Moja przyjaciółka powiedziała mi kiedyś, że nie ma przeznaczenia. Nasz los nigdy nie jest z góry przesądzony.- wyszeptała niemal bezgłośnie, nawet nie wiedząc, czy Ilmaxi ją słyszy- Pamiętaj o tym i zawsze wybieraj ścieżkę, którą chcesz podążać, bo to właśnie ona jest właściwym wyborem. Tak niegdyś zdecydowałam ja... wbrew swojej naturze i przeznaczeniu... I nigdy nie żałowałam swojego wyboru.


Bagna Zapomnianego Boga
“Ruiny twierdzy”

Pożegnania… Aeterveris nie miała nic przeciw, choć specjalnie też za nimi nie przepadała. Zawsze kojarzyły się jej z jednym, bardzo odległym, a jednak wciąż wyraźnym wspomnieniem. Młoda twarz Eskela, jego zaraźliwy śmiech i łobuzerski błysk w oku mocno utkwiły w pamięci nimfy, choć były to wydarzenia z przed wielu, wielu lat.

Jednak wtedy była to zupełnie inna sytuacja. Dziewczyna bardzo przywiązała się do rudego mężczyzny i kto wie, czy z czasem przyjaźń nie przerodziłaby się w coś poważniejszego. Natomiast Liircha dla Aeterveris nie stała się kimś aż tak bliskim, ale także uratowała dziewczynie życie.

I pewnie właśnie dlatego, nimfa była pierwszą osobą, która obiecała staruszce, że jeszcze się spotkają. Dziewczyna nie wiedziała, czy zdoła dotrzymać obietnicy... ale była pewna, że zrobi wszystko, co będzie w jej mocy, by znów zobaczyć Liirchę. W innej sytuacji, Aeterveris być może zdecydowałaby się pozostać dłużej i opowiedzieć więcej historii o święcie, który staruszka opuściła. Jednak teraz nimfa miała tylko jeden cel - Phalenpopsis.

Gdy pożegnanie dobiegło końca, grupa wyruszyła w dalszą drogę, podążając za ptasim przewodnikiem. Aeterveris obróciła się i zatrzymała tylko raz, by zobaczyć wciąż stojącą w miejscu, w którym ich żegnała, Liirchę. Nieruchoma i cicha zdawała się jednym z wielu posągów stojących na straży zapomnianych ruin. Dziewczyna miała nadzieje, że tak samo, jak nigdy nie zapomniała pożegnania z Eskelem, tak nigdy nie zapomni tego ostatniego, cennego spojrzenia za siebie.


Okolice Bagna Zapomnianego Boga
“Znów na szlaku”

Bez jakichkolwiek problemów grupa dotarła na sam skraj bagna, gdzie ich przewodnik zawrócił, by odbyć drogę powrotną do swojej pani. Stali teraz na pustej, poznaczonej licznymi koleinami drodze, która ciągnęła się wzdłuż dziwacznego lasu. I to właśnie ten las bardziej przykuł uwagę Aeterveris, niż sama droga, czy dziwaczna, żółta substancja, którą była pokryta.

Bagna były martwe, praktycznie wyludnione, a porastające je rośliny były jedynie pustymi skorupami, w których nie tliły się nawet najmniejsze iskierki życia. Dla Aeterveris było to bardzo nieprzyjemne miejsce, obce w takim samym stopniu, jak dla przeciętnego, miastowego człowieka obca jest pustynia.

Las, który teraz miała przed sobą nimfa, zdawał się całkowitym przeciwieństwem bagna. Był niezaprzeczalnie żywy... wręcz zbyt żywy. Dziwne rośliny wiły się, zupełnie jak dzikie drapieżniki starające się znaleźć najdogodniejszą pozycję do ataku na ofiarę. Jednak nie to było najbardziej niepokojące. Aeterveris aż nazbyt dobrze słyszała dziwaczny, nienaturalnie zgodny szelest liści.

Od zawsze nimfa uwielbiała wsłuchiwać się w odgłosy lasu, które zdawały się jej tak piękne jak najwspanialsza muzyka. Te ciche, kojące dźwięki dawały jej wiele radości i pozwalały się odprężyć. Jednak w przypadku tego lasu, o ile rzeczywiście to był las, a nie jakiś kolejny, chory twór magii, wszystko było inaczej.

Podczas, gdy mowa zdrowych drzew brzmiała jak cudowny śpiew, to słowa tych roślin były niczym szept... Szept szaleńca, który postradał ostatki zdrowego rozsądku i już nawet nie próbuje zachować pozorów normalności.

Ciałem Aeterveris wstrząsnął zauważalny dreszcz, gdy tylko nimfa pomyślała o tym, co może skrywać się pośród tych dziwacznych drzew. Cokolwiek to mogło być, z pewnością wędrowcy nie chcieli się z tym spotkać. I właśnie dlatego, nimfa bez cienia zawahania przyjęła propozycję Kashvi, by odpocząć na bagnach.

Bagna Zapomnianego Boga
“Obozowisko”

Spora i na całe szczęście stabilna wysepka, pośród bagnistej breji, wydawała się doskonałym miejscem na odpoczynek. Bynajmniej doskonałym, jak na okolice, w której znajdowali się wędrowcy. Jednakże Aeterveris nie miała zamiaru wybrzydzać, a zamiast tego od razu wzięła się do pomocy przy przygotowaniu noclegów.

Ledwo grupa zdołała przygotować obóz, gdy odezwała się małomówna Ilmaxi:

- Jutro się rozdzielimy, ja pójdę z poselstwem. Bowiem Gaalhil dotąd, nie wspomniał dlaczego wyruszył. A udał się w tą wyprawę, właśnie z rozkazu władców Daeven-Tassair. Obowiązek ponad wszystko Gaalhilu. Nie możemy zostawić ich bez opieki, tym bardziej iż są gośćmi moich władców. Nie możemy też porzucić misji, ale ja zbyt rzucam się w oczy, jak na misję zwiadowczą. Poradzisz sobie sam...jestem tego pewna. Poza tym, bardka udaje się w tym samym kierunku co ty.

Aeterveris z zaciekawieniem spoglądała to na towarzyszkę, to na Gaalhila. Dopiero teraz zorientowała się, jak niewiele wie o tej parze i ich celach. No i była ciekawa, co na słowa Ilmaxi odpowie mężczyzna. Dziewczyna nie miała nic przeciw wędrówce z nowo poznanym towarzyszem, ale wpierw chciała się dowiedzieć czegoś więcej.

- Zmierzasz do Phalenpopsis?- spytała Gaalhila, a w jej głosie słychać było mieszaninę zaskoczenia i niedowierzania.- A którą drogą chciałeś podążać?
 

Ostatnio edytowane przez Markus : 26-09-2008 o 23:38.
Markus jest offline