Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2008, 10:25   #20
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przez moment zastanawiał się, czy ocalony mężczyzna czegoś sobie nie zrobił podczas upadku. Wylegiwanie się w śniegu w obecnych czasach nie należało do najlepszych pomysłów...

Już miał ponownie zaapelować do rozsądku leżącego, gdy ten nagle zerwał się i zaczął otrzepywać się ze śniegu.

Zygmunt już się ucieszył na widok nagłego powrotu zdrowego rozsądku gdy uratowany z okrzykiem "On żyje" rzucił się na potwora zadając mu gwałtowne ciosy. Według Zygmunta całkiem niepotrzebne, bo bestia nawet nie drgnęła... Ale być może tamten, będąc bliżej, dostrzegł jeszcze jakieś objawy życia. Bez względu na wszystko po tych ciosach zadanych kilofem stwór z pewnością wyzionął ducha...

Mężczyzna podniósł wreszcie głowę i wtedy Zygmunt na jego twarzy oprócz radości coś, co kiedy indziej, przy innej okazji, śmiało by można nazwać oznaką szaleństwa.
W tym momencie mógł to być po prostu objaw ciężkich przejść.

Zrobił kolejne kilka kroków w stronę chaty.

- Zygmunt Retman - przedstawił się. - A do Wrocławia został jeszcze kawałek drogi.

Spojrzał na swego rozmówcę. Najwyraźniej trząsł się z zimna. Głupotą było chodzić po dworze w taką pogodę w takim stroju.

- Nie powinniśmy zostawiać tutaj tego czegoś - powiedział, wskazując na leżącego stwora. - Bez wątpienia ściągnie się do tego, co tu leży, mnóstwo różnych stworów. Ale...

Ponownie rzucił okiem na to coś, co kiedyś było człowiekiem, a obecnie przypominało koszmar ze snów.
Machnął ręką.

- W taką śnieżycę nic, co ma szare komórki w porządku nie kręci się po dworze - dokończył myśl.

Rozejrzał się dokoła.
Miał wrażenie, że zobaczył jakiś ruch, ale chociaż przez moment wpatrywał się w to miejsce nie był pewien, czy się nie mylił...
Na wszelki wypadek powiedział:

- Wejdźmy do środka. Nie ma co tu stać i marznąć...

Śnieg padał coraz gęściej. Niedługo nie będzie można zobaczyć nic w odległości większej niż na wyciągnięcie ramienia. Należało skryć się pod dachem.

Wszedł do środka tuż za Wojciechem. I natychmiast zamknął drzwi. Nie całkiem tak, jak można by sobie wymarzyć, bo zamek nie wyglądał na funkcjonalny, ale wystarczyło wepchnąć pod drzwi solidny kawałek drewna, by utrudnić ewentualnemu intruzowi wkroczenie do środka.

Rozejrzał się dokoła.
Pomieszczenie przypominające sekretariat wyglądało na opuszczone od dawna. Resztki czegoś, co kiedyś było biurkiem, walały się pod ścianą, w towarzystwie paru krzeseł pozbawionych częściowo nóg. Wysoka, wmurowana w ścianę szafa pozbawiona była drzwi i półek. Widać było, że ją samą ktoś też usiłował wyrwać ze ściany.

Z tego niewielkiego w gruncie rzeczy pomieszczenia można było przejść do dwóch kolejnych izb. Futryny straszyły resztkami zawiasów, okna pozbawione były częściowo szyb ale, jakimś dziwnym trafem, okiennice ocalały.

- Niezła kwatera - powiedział. - A tam - wskazał pomieszczenie, z którego właśnie wyszedł, jest kominek. Nie trzeba będzie rozpalać ogniska na środku izby.
 
Kerm jest offline