Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2008, 17:31   #177
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W chwili, gdy Pan Mateusz na temat Pani Dębskiej się wypowiadał, zapał nieco Pana Pogorzelskiego i jego kompanów starając się przygasić, Jaksa dość obojętnym wzrokiem rozglądał się dokoła. I chociaż zdawać by się mogło, że robi to całkiem obojętnie, to jednak jego oczom nie uszedł żaden ważny szczegół.

Całkiem mu się podobało miejsce, które zająć mieli. Stół, przez Pana Ankwicza wybrany, stał od wejścia niedaleko, co, w razie potrzeby, ułatwić mogło szybkie opuszczenie izby.
On sam siedział koło ściany i od tej strony nikt go zaskoczyć nie mógł, ale wydostać się zza niego...
Dyskretnie sprawdził stół. Przybity do podłogi z pewnością nie był i wywrócić by go się dało, gdyby czasem Pana Pogorzelskiego kompani do nierozsądnych czynów się posunęli...

Kiedy Pan Mateusz mówić skończył, Jaksa parę słów tylko powiedział i to jakby tylko do sąsiada skierowanych.

- Powiadała? - Zdziwienie brzmiało w jego głosie. - Nicem o tym nie słyszał. Musi wonczas to mówiła, gdym wyszedł, co by mnie krew zła nie zalała.

Pokręcił głową, jakby żałując, że za dużo o Pani Dębskiej obcym opowiedział.

- Pan Pogorzelski, jako waść rzekłeś, z pewnością nikomu opowiadać o owej karawanie nie będzie...

Gdyby za mijanie się z prawdą Bóg miał karać kłamiącego, to z pewnością Pan Jaksa, słowa owe wypowiadający, byłby pierwszą w tej izbie ofiarą. Albo raczej drugą, bowiem ich rozmówca, o mężu Pani Dębskiej mówiący, z pewnością na czoło by się wysunął...

Spojrzenia między kaprawookim szlachcicem a Żydem wymieniane nie mogły ujść niczyjej uwadze. Jak i niechęć karczmarza do przyniesienia trunku owego, tudzież fakt, iż sam Pan Pogorzelski zachwalanego przez siebie miodu tknąć nie chciał.

Pan Jaksa, któren do chwili wypełnienia ślubu trunków żadnych miał nie pijać, tym bardziej nie zamierzał do ust miodu brać, dekoktem jakowymś być może zaprawionym. A nawet jeśli Moszko tojadu czy wilczej jagody tam nie wrzucił, to i tak sok z maku byłby niemile widzianym do trunku dodatkiem...
A słowa Pana Pogorzelskiego, z naciskiem do picia namawiającego, tym bardziej niechęć Pana Jaksy wzmagały. Nim jednak słowo rzec zdołał ciemność wielka i gromu huk uwagę wszystkich od trunku odwróciły. Gdy głowy zebranych w stronę drzwi się zwróciły, Pan Jaksa, miast do gardła, na podłogę połowę miodu posłał, któren to trunek w słomie rozrzuconej bez śladu zniknął.

Spoglądał Pan Jaksa w stronę nowo przybyłych, w postaciach których coś dziwnego było. Zarówno w starszym, któren dziwnie znajomym wydał się Panu Jaksie, choć skąd, powiedzieć nie potrafił, jak i w młodszym, co głowę jakby przed niepogodą pod kapturem schował. Gdyby nie wąsy, zdawać by się mogło, że niedorostek jakowyś do karczmy wkroczył. Alibo i niewiasta.

Wzrok Pana Gorajskiego ku bokowi młodziana pomknął, gdzie szabelka ze wschodu rodem wisiała. Podobną na ścianie, w stryja komnacie widział. I w rękach trzymał. Niepozorna była i zabawkę dla pacholęcia przypominała, ale pozór to był jeno. Ostra była nad podziw i włos w powietrzu cięła, jako i chustkę jedwabną, z powietrza nań lecącą.

Oderwawszy wzrok od szabli a myśli od wspomnień skierował oczy Pan Jaksa na spoglądającego na nich, a stojącego tuż obok Pana Pogorzelskiego, któren zmianą tematu od swej ciekawości niewczesnej uwagę odwrócić usiłował.

- Miód zacny, jako waszeć mówiłeś - orzekł - a i smak ma ciekawy. Nigdym takiego nie kosztował...

Opanował nie wiadomo skąd płynącą ochotę, by o Rożyńskiego zagadnąć...
Spojrzał przez okno, za którym strumienie wody na ziemię się lały.

- Czort jakowyś pogodę ową zesłał. Akurat gdy w drogę ruszać powinniśmy... Zmokniem - rzekł nie tyle do pana Pogorzelskiego, co do swoich towarzyszy.

Zdecydowanie nie była to odpowiedź na słowa pana Pogorzelskiego, ale do sytuacji adekwatna...
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 02-10-2008 o 11:56.
Kerm jest offline