Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-09-2008, 13:53   #55
Van der Vill
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Sygryd von Holssender, Matthieu d’Angers, Nathaniel oraz Alexandra

Bój toczył się zaledwie chwilę, a wam już wydawał się męczący i trwający w nieskończoność. Powietrze przeciął krzyk, coraz częstszy i coraz bardziej nieprzerwany, paskudny wrzask jednego z walczących, który musiał przeżywać istne męki. Walczyliście wytrwale dalej - w końcu, kimkolwiek nie byliby napastnicy, wy byliście zaprawioną w boju, twardą jednostką. Może nawet jej elitą.
Okropne "szrrrrllram" usłyszał chyba każdy. Za chwilę Volf zwalił się za bar. Parę butelek z trzęsącej się półki spadło na niego. Jeden z bandytów (bandyta 4) odrzucił broń do inkwizytora, który zręcznie ją złapał i zaczął celować, po czym ruszył w jeden z kątów sali.
[[ Dojście do inkwizytora zajmie każdemu akcję ze względu na stoły. Weźcie też pod uwagę, że możecie zaraz dostać w plecy od każdego, z kim aktualnie walczycie, jeśli rzucicie się w stronę inkwizytora. ]]



Sygryd uderzył napastnika tak, że kusza legła gdzieś na ziemi. Mechanizm trzasnął o podłogę, rozsypując się na kawałeczki. Dodatkowo, nie pytajmy nawet, dlaczego, wróg zgiął się w pół, łapiąc się na krocze. Co dziwne, z jego gęby nie wydobył się żaden wrzask - za to oczy wyszły na wierzch, jakby niczego podobnego w życiu nie przeszedł. Oblepiony błotem, z rozczochraną czupryną i setką strupów na twarzy, padł na kolana.
Odwracałeś się już w stronę kolejnego z przeciwników, gdy poczułeś okropny ból w ręce, w której trzymałeś miecz. Spojrzałeś w dół.
To było.. niemożliwe. Po prostu niemożliwe.
Psi syn, którego przed chwilą ciąłeś, wisiał ci u dłoni, wgryzając w nią zęby. "Niemożliwość!" - przeleciało ci przez myśl. Przecież nosisz rękawice, potężny pancerz, płyty, klepane przez najlepszych kowali, jakich widział świat. To nie mogło się dzia...
Prawie wrzasnąłeś. Poczułeś, jak zgięty metal wrzyna ci się w skórę. Mężczyzna, który cię ugryzł, zacisnął zęby mocniej, patrzą ci w oczy. Wyglądał jak pies, który trzyma swoją kość... Jaką kość! To twoja ręka!
[[ Atak w drania wykonywany będzie z modyfikatorem + 30. Niemal nie sposób spudłować. Łącznie Twoja ilość PŻ spada o 2 punkty (zbroja i wytrzymałość została wliczona w ten wynik. Bandyta, wiszący ci u ręki to Bandyta 2. Bandyta 1 to ów, który wykrwawia się właśnie na śmierć z twojego powodu (pokonałeś go wcześniej). ]]

Miecz wypełzł z okolic brzucha przeciwnika. Nathaniel przejechał po draniu jeszcze raz, tym razem tnąc po kostkach. Wróg nie miał szans - z oczami z tyłu głowy padł przed siebie. Pod twoimi stopami zaczęła tworzyć się pokaźna kałuża krwi. Z uśmiechem spojrzałeś na salę...
Uderzenie było potężne. Przez ułamek sekundy było ciemno. Dotarł do ciebie krzyk: "Hans, nie! Ty skurwysynu, zabiłeś go!". W ustach zaczął pływać luźny ząb. Kolejny z bandytów stanął przed tobą. Na dłoniach miał kastety i wyglądał na doprawdy, wściekłego.
[[ Tracisz kolejne 3 punkty żywotności, pancerz i wytrzymałość zostały już w to wliczone. Człowiek przed tobą to Bandyta 4]]

Atakowany przez Alexandrę bandyta (Bandyta 5) cofnął się nieco, zaskoczony, unikając ciosu jej szabli. W mgnieniu oka puścił kuszę, która klapnęła o jego biodro - pewnie była przywieszona w jakiś sposób do ubrania. - i wyszarpnął ciężką pałę.
Przez ułamek sekundy patrzyliście się na siebie, czekając ruchu tego drugiego. Obok was przemknął błyskawicznie jeden z bandytów, po chwili wywrzaskując czyjeś imię. To był punkt przełomowy - mężczyzna przed tobą rzucił się na ciebie, zamachując się bronią. Wynik był...
...marny.
Ciamajda, ruszając na ciebie, zawadził nogami o jedno z przewróconych krzeseł. Lomot, towarzyszący jego upadkowi, sprawił, że pobliskie stoły się zatrzęsły.
[[ Wyszło mi 100 ... Wszelkie ataki do tego gościa, oszołomionego, zaskoczonego upadkiem i leżącego na ziemi, w pobliskiej turze wyprowadzać się będzie z modyfikatorem + 30. ]]

Walka pomiędzy Matthieu i łysym wielkoludem mogłaby toczyć się w nieskończoność. W końcu jednak...
Oprych złamał się za brzuch, nie dowierzając. Drugi cios przejechał mu po gardle, oblewając cię fontanną krwi. Skurczybyk zachwiał się przez chwilę, zatoczył i padł na stół, łamiąc go w połowie. W powietrze podskoczyły kolejne potrawy, dzbany i wina, rozlewając się po podłodze. Trzeba było przyznać - ten skurwysyn był mocny. Teraz jednak rozejrzałeś się po sali, szukając kolejnych wrogów do usieczenia.
[[ Pamiętaj o akcji, jaką trzeba przeznaczyć na dojście do celu. Szarża (nie ponawiajmy człowieka-taranu, ten przywilej ma Sygryd) uda się jedynie, gdy rzucisz się na wroga, z którym walczy Sygryd lub Alexandra - od wszystkich innych dzielą cię stoły, przynajmniej jeden. ]]

Artur Valgeir, Mordimer, Bugg oraz Abri

Tileańczyk wydawał się znużony pytaniami Artura. Przeciągle ziewnął, słysząc tyradę słów, nad którą męczył się Valgeir. Przewrócił oczami.

- Oczywiście, bellisimo. Mogłem się tego spodziewać. Mimo to, po cichutku liczyłem na "nie, nie chcemy nic wiedzieć, idź w pokoju". Skoro tak bardzo ci na tym zależy... jak mówiłem, w skrzyni są pamiątki, niezwykle cenne dla mojego pana. Księgi, stare opowiastki, pamiętniki szlachty tego barbarzyńskiego kraju sprzed stu czy dwustu lat. Dla maniaka-archeologa najbardziej cenne znalezisko. - jego znudzone oczy latały w tę i we w tę, jakby był bardzo senny. - Nie pokażę ci ich. Dlaczego? Ponieważ nie mam klucza do tej skrzyni. Ma go tylko pan. A jego chwilowo nie ma w mieście. Poza tym, gdyby ktoś dobierał się do jego rzeczy, pan załatwiłby mu szafot, dzięki tej czy tamtej znajomości. O co jeszcze się pytałeś...? Aaaa, tak... Próby kradzieży. Myślisz, że interesują mnie detale? Zatrudniam was tylko na jedną noc. Z tego, co wiem... mhm, włamywano się do budynków przez okna, drzwi i komin. Po trzech, czterech ludzi. Tu okien niewiele, drzwi tylko jedne i brak kominów. Macie ułatwione zadanie. Nie mam za to pojęcia, kto pragnie dobrać się do tych staroci. Gdybym wiedział, to raczej nie potrzebowałbym ochrony, bo wszyscy wisieliby na bramach, nieprawdaż?

Wzruszając ramionami, tileańczyk otulił się płaszczem i ruszył do wyjścia. Wszelkie próby zatrzymania go spełzną na niczym, a i rozmawiać już nie będzie chciał. Prędko opuści lokal.

Mordimer

Paniczyk przepchnął się obok ciebie i zaskakująco szybkim krokiem pomknął do powozu. Ha, śliczna dorożka. Dziwne tylko, że tileańczyk rozglądał się na lewo i prawo przez cały czas, jakby szykował się na natychmiastowy atak na jego osobę. Woźnica, jakiś podejrzany typ, popędził konia i powóz odjechał w czerń ulic miejskich.

Abri i Bugg

Przez cały czas towarzyszyło ci wrażenie niepokoju. W pewnym momencie, nie wiadomo dlaczego, twoje serce zaczęło bić bardzo szybko.
Bugg odczuł jakby coś mocno użądliło go w dłoń, a Abri wydało się, że ma szramę na udzie. Dodatkowo, ogarnęło was jakieś uczucie, którego nie da się opisać w inny sposób, niż "było czarne". Byliście niemal pewni, że ktoś z was zginął w tym momencie.
 

Ostatnio edytowane przez Van der Vill : 29-09-2008 o 13:57.
Van der Vill jest offline