Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-09-2008, 19:58   #35
Deszcz
 
Deszcz's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszcz nie jest za bardzo znany
- O co chodzi żołnierzu... - spytał cicho Martin. Najwyraźniej nie spodobała mu się mina
stojącego przed nim marine. Ten zaczął teraz gestykulować do kolegów, by ci podali mu latarkę.
Martin poczuł że zaczęły dygotać mu ręce.
Policzę do dziesięciu i się obrócę. Tak, tak zrobię. Martin zaczął wyobrażać sobie
przeróżne, Zynth'owe , samo kamuflujące roboty, które mogą za nim stać, ale zaraz odrzucił
tę myśl. Gdyby to był jakiś wrogi mech, James dawno by już nie żył.
Marine, któremu teraz Martin się przyjrzał, miał plaster przyklejony w poprzek nosa, pewnie
po niedawnej bójce, wyciągnął swoją własną latarkę i poświecił za James'a.
2.. 1.. odwrót! Martin odwrócił się i sprzeniewierzył własnym oczom.
- Co do diabła... - usta otworzyły mu się z wrażenia, a wzrok błądził po właśnie odkrytym wrotom.
Stalowe, pancerne, zardzewiałe drzwi/właz, a co najdziwniejsze pokryte nieznanymi napisami.
-...ma ktoś może kontakt z historykiem? - dało się słyszeć pytanie ze strony któregoś z marine.
Zabłysnął niebieski ekran linkera, oświetlając twarz Skośnookiego. Wstukał kilka komend.
Nagle linker zgasł. Latarki też. Ciemność.
-Ktoś zgasił światło
Martin rozglądał się w ciemności.Dwóch marine stukało w latarki i obracając je, nie wiedząc dlaczego przestały działać.
Jeden z żołnierzy patrzył na James'a, jakby podejrzewając najgorsze. Może być tak że to celowe odcięcie energii, Zynth ma maszyny, które potrafią tak robić. Gdyby to była prawda, pewnie już byli by przy statku i robili tego samego psikusa, a chwilę później wybiły by załogę w pień.
Z drugiej jednak strony odkąd weszliśmy w atmosferę nikt niwe widział żadnych jednostek Zynth, a w przeciwnym wypadku pewnie też wszyscy by już nie żyli.
Co robimy, sir? - spytał Willy.
Martin nie odpowiedział.
Przykucnął i dłońmi wymacywał jakiegoś kamienia. Gdy znalazł odpowiedni wstał i cisnął nim lekko w pancerny właz. Nic się nie stało.
Nie chroniony - Stwierdził.
Obrócił się do żołnierzy.
- Sprawa ma się tak. Nie mamy energii, toteż jesteśmy w dupie. Możemy wracać do statku i powiedzieć sierżantowi Kwizatz'owi że ktoś nam zgasił światło, czyli wrócić z niczym. Możemy zaczekać tutaj, aż światło wróci i nie wiem, w tym czasie rozpalić ognisko i pośpiewać pradawne ballady, ale to też chyba mija się z celem. - Marine przytakiwali - Możemy się tutaj porozglądać, ale nie wiem czy coś wypatrzymy w tych diablenych ciemnościach...
Co do tego, dlaczego nie ma energii, to nie mam pojęcia. Nie ja jestem tu technikiem.
- znowu odwrócił się w stronę drzwi. Z kieszeni kamizelki wyciągnął zapalniczkę, zapalił ją i wyciągnął rękę w górę, kierując światło na napis - Intrygują mnie te znaki i nie mogę sobie przebaczyć, dlaczego nie wzięliśmy ze sobą Baltazara. Chwile jeszcze spoglądał na pismo, po czym znów zwrócił się do żołnierzy. - Zrobimy tak. Dwóch ludzi, powiedzmy Willy i... Senyan pójdą szybkim krokiem do statku po pana Baltazara. Niech się uzbroi w naturalne światło i jakąś książkę traktującą a starych kulturach tej planety, czy coś i przyjdzie tu migiem. Wykonać!
Dwóch żołnierzy pobiegło po historyka. James przykucnał, opierając się o skalną ścianę obok włazu i przerzedził ręką włosy. Wyciągnął kolejnego papierosa i zapalił.
 
__________________
Skoro Martwi się nie żywią, to dlaczego Żywi się martwią?

Ostatnio edytowane przez Deszcz : 30-09-2008 o 20:01.
Deszcz jest offline