- Zrobię z tego pożytek mości cyrkowcu, teraz patrz!- wykrzyknął z radością niziołek.
Chwycił rzemień i załadował pocisk. Na szczęście czarodziej odsunął się z linii ognia, droga była wolna, szczuroczłek stał sam. W niziołeczej wyobraźni już pojawił się obraz tego parszywego stworzenia z kamieniem na czole, potem nastąpił głuchy dźwięk walącego się ciała. Niziołek uśmiechnął się parszywie i począł rozkręcać procę.. kręcił i kręcił.. chciał aby jego wyobraźnia stała się rzeczywistością...
[Rzut w Kostnicy: 43]
Kamień wyleciał z diabelską siłą. Rzucony tak mocno, jak niecelnie. Przecieciał dwie stopy od paskudnej głowy szczurołaka. Milo już słyszał o szczuroluidziach. Nie widział ich, ale słyszał. Było to w karczmie..jednej z tych uboższych. Hobbit akurat pożerał czerstwy chleb, kiedy to przez drzwi przeszedł już lekko podstarzały człowiek, usiadł i zaczął opowiadać. Jakiś wędrowiec? Kto go wie. W każdym bądź razie zaraz wszyscy tutejsi okrązyli go i dali się unieść jego słowom. Jedyne co niziołek zapamiętał to, to, że szczurzy ludzie są śmierdzący, wydają obrzydliwe piski, wiecznie brudni, głodni i agresywni. Teraz było to widać, opis się zgadzał.
-Cholernie nie wyszło mi.. przepraszam...- cichutko syknął.
W tym momencie, czarodziej zaczął energicznie machać rękoma i nucić jakieś śmiercionośne zaklęcie. Szczur był dosyć blisko, niziołek liczył, że już bardziej nie zdoła się zbliżyć.. ale.. ale.. pocisk nie poleciał wcale w przeciwnika, a w... tego wielkoluda, który uciekł razem z nami.. Milo zrobił wielkie oczy, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.
Spojrzeli po sobie z Bungiem.
-Nie sądzisz.. że trzeba ich powstrzymać?!- wykrzyczał Milo.