Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2008, 14:10   #81
Van der Vill
 
Van der Vill's Avatar
 
Reputacja: 1 Van der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumnyVan der Vill ma z czego być dumny
Alexandra, Matthieu oraz Nathaniel

Faktycznie - stary Rotmistrz wyzionął ducha, a z twarzy Volfa pozostała jedynie krwawa breja, przypominająca rozbity arbuz. Karczmarz, widocznie przerażony, nie wrócił do sali głównej, tylko pokrzykiwał od czasu do czasu, pytając, czy wszystko w porządku i zapewniając, że już posłał po lekarza i kapłana Sigmara.

Wasze rany się odezwały. Matthieu może być pewien, że pamiątka na policzku pozostanie mu jeszcze długo, ale teraz chciałby się jej pozbyć od razu. Krew ścieka za kołnierz, brudząc mu koszulę. Nathaniel wciąż odczuwa skutki wbitego w bebech bełtu, a gorąco, bijące od rany, powoduje, że wydaje się wręcz gorączkować. Alexandra zadbała o swoje zadrapanie, które nie sprawia jej większych problemów.

[[ Matthieu i Nathaniel - odejmijcie sobie jeszcze po jednym punkcie życia. Ranami należy się zajmować. ]]

Sygryd von Holssender

Dobrze, że dokumentu spłonęły. Nie powinny trafić w niepowołane ręce. Pamiętasz ich zawartość. Imiona i nazwiska wszystkich oprychów, z zaznaczeniem, że jeden jest kimś w rodzaju więźnia. Dokumenty inkwizytora, które - co dziwo - wyglądają na prawdziwe albo genialnie podrobione i opiewają na nazwisko Helmut Grieger. Oraz rozkaz schwytania - żywcem lub nie - "Małego Szwadronu". Towarzyszy mu też wyrok w sprawie "o zniesławienie imienia kościoła Sigmara i zaprzedawanie duszy w służbie Archonowi". Oba dokumenty są tajne, jest na nich pieczęć samego Arcylektora Talabheim, wspomina się też o tajności całej akcji. Nie ma zgody władców żadnego z miast, jednak są podpisy i znaki Świętego Oficjum. Mówi się jeszcze o dwu posłańcach, którym zlecono podobne zadanie, jednak nie wymienia się ich z nazwiska.
Klucz pasował do zamka. Otworzyłeś drzwi. Pierwszy raz przed tobą zamigotał pokój, należący do Rotmistrza. Różnorodność przedmiotów, ksiąg i małych pamiątek powalała na kolana. Przyjrzałbyś się im dokładnie, ale coś odwracało twoją uwagę.
Z twojej dłoni na stół pociekła kropelka krwi. Do diabła, w tym całym ferworze zapomniałeś o ranie! Twoja rękawica wrzyna ci się w rękę w dwu miejscach, tam, gdzie kły potwora ją zmiażdżyły. Raczej nie nadaje się do noszenia, a i zdejmując ją, możesz się poważnie uszkodzić. Zastanowiłeś się, co też począć z tym faktem.
Wtedy twoją uwagę przykuł stolik. Na nim, szeroko rozłożone, leżały listy i pisma. Wbiłeś wzrok w parę z nich.



Parę z nich było całkiem niewinnych; prawiły o rozwiązaniu Małego Szwadronu oraz zakończeniu usług dla elektoratu. Szwadron miał znowu stać się wolną kompanią albo w ogóle nie istnieć. Nie masz pojęcia, dlaczego Rotmistrz nie zdecydował się pracować dla państwa.
Jeden z listów zawierał coś zupełnie innego. Szybko wyłapałeś własne nazwisko.

"...endera, z uwzględnieniem wszelkich dóbr i łask, jakie darowano mu kiedykolwiek. Z racji zaś bliskiego pokrewieństwa z jednym ze sług Młotodzierżcy, majątek przechodzi na rzecz kościoła."

Dokument mówił o rzekomej śmierci twojego rodziciela i przekazaniu jego majątku na rzecz sigmarytów. Co dziwne, pominięto milczeniem wszelkich innych spadkobierców.
Znalazłeś też inny list, w którymś jakiś urzędnik nazwiskiem Von Deburg pytał się Alana Griegswalda - zapewne Rotmistrza (nigdy nie mówiono na niego po nazwisku) - o ciebie. Deburg nie był nawet pewien, czy żyjesz, z tego, co udało ci się wyczytać.

[[ Odejmuję jeszcze jeden punkt żywotności. O rany się dba. ]]
 
Van der Vill jest offline