Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-10-2008, 15:02   #62
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Cisza, konsternacja, milczenie. Trwało zbyt długo, zbyt długo ten marny człek układał odpowiedź. Może to Ty myślałeś zbyt szybko, nieludzko?

-Nie, ten skurwiel mnie nie lubi.

Zachrypły głos zaakcentował powoli słowa. Cóż to znaczyło? Czemu nie wierzyć w Jahwe, a potem obwiniać właśnie jego. Czy taki był sens pokrętnej ludzkiej logiki? Czy Ty mogłeś mieć pewność istnienia Boga? Przed buntem była to swoista świadomość bytu, nic poza tym. Tylko Serafinowie śpiewali przed obliczem Jehowy, tylko Metatron mógł słuchać Boga, a Stanael – jedyny który rozmawiał ze stwórcą. Był jeszcze człowiek, jak głosiła plotka rozmawiał z nim na równi.
Czy to zapchlone, zawszone i śmierdzące istnienie mogło być aż tak ważne? Takie wyniesione na piedestały.
Całym swym bytem poczułeś delikatne nuty zniecierpliwienia, irytacji do której przygalopowała złość tego człowieka. Było to czuć, niemalże namacane emocje, czułeś je lecz nie były twe i nie wpływały na Ciebie. Czy to znaczyło upaść? To co było zakazane stało się wolne, wystarczyło tylko zapłacić cenę wiecznej ucieczki przed prawymi wiodącymi na sąd.
Twych uszu dobiegł odgłos tarcia, tarcia ziemskich wartości, wnet i oczy ujrzały Twego kota który w najlepsze ostrzył sobie pazury o fontannę. Jakże to?

-Dasz pan czy nie?

Złość niczym srebrna nić przeplatała tkaninę z której uszyto te słowa i ta nić była dla Ciebie tak oczywista jak to że człowiek śmierdzi, woda w fontannie jest morka, a ścigający Cię przynieśli ból. Lecz cóż to, widzisz czarna sylwetkę biegnącą ze strony wschodzącego słońca. Biegnie falując czarnymi szaty, zbliżać się kolejny człowiek. Czy te wydarzenia na ziemi muszą mijać tak szybko? Był księdzem, zasapany dobiegł do pijaczka.

-Jakubie, znowu uciekłeś...

Zmęczenie i chęć pomocy bliźniemu wprost jaśniały z jego oblicza. Młody kapłan o wyjątkowo przenikliwym spojrzeniu i lekkim zaroście. Kapłan Boga. Tylko te słowa pałetaja się po Twym umyśle jedna myśl i brak odpowiedzi. Wiesz kim jest kapłan lecz jakiego Boga, czy Jahwe, na czym polega ten kult – nic, kompletna pustka. Pustka która chyba zaczęła irytować samą siebie w momencie dotarcia do Twych źrenic widoku księdza zdyszanego który patrzał na pijaka, Jakuba z żalem tam wymownym że niemal namacalnym, niemal mógłbyś pochwycić go w dłonie i zapleść więzy rozpaczy. Lecz coś związuje ręce. Człowiek nigdy nie został dany w ofierze skrzydlatym, nigdy nie był w ich władzy. Wprost przeciwnie, to aniołowie składali pokłon Adamowi. Lecz czemu im było tak daleko od Adama?
Jakiś pies zaczął wędrować po parku ku strapieniu Morfa, para ludzi przechodziła przez niego, a ptak rozpoczął swą radosną pieśń. Życie się budziło.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline