Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-10-2008, 18:55   #61
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Pustka to stan, który bardzo ciężko opisać. Składa się z cieżkiego, lepkiego powietrza, stojącej, dusznej ciszy, klejącego zapachu wilgoci lub kurzu. Ciało porusza się, ale myśl stoi. Pustka to możliwe jeden ze stanów nirwany. Tylko kto by chciał takiej Nirwany?

Ambu podniósł mokry łeb i patrzył jak słońce obmywa świat. Zapach nie zniknął. Człowiek nie zniknął. Ambu też nie zniknął.

"Jestem zmęczony. "

Dzień dopiero wstawał. Bez sensu. Bez powodu. Bez celu. Dla niego mógł i się kończyć. Spojrzał ponownie na człowieka. Nie zmienił się. Dalej tak samo pożałowania godny. Ale niby Ambu był lepszy coraz bardziej pogrążając się w swojej panice, bezsensie, znudzeniu, obojętności, wegetacji i lekiemu szaleństwu?
Opadł na mokrą krawędź fontanny. Spodnie natychmiast zawilgotniały.
Wbił swoje mętne zmęczone spojrzenie prosto w spojrzenie pijaka.

- Wierzysz w Boga?


Loteria. Ciekawe, co też odpowie. Od tego zależy istnienie pieniędzy w kieszeni Ambu.
"Zaskocz mnie. Zaintryguj. Przestrasz. Cokolwiek. Cokolwiek, za co mógłbym ci zapłacić."
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 02-10-2008, 15:02   #62
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Cisza, konsternacja, milczenie. Trwało zbyt długo, zbyt długo ten marny człek układał odpowiedź. Może to Ty myślałeś zbyt szybko, nieludzko?

-Nie, ten skurwiel mnie nie lubi.

Zachrypły głos zaakcentował powoli słowa. Cóż to znaczyło? Czemu nie wierzyć w Jahwe, a potem obwiniać właśnie jego. Czy taki był sens pokrętnej ludzkiej logiki? Czy Ty mogłeś mieć pewność istnienia Boga? Przed buntem była to swoista świadomość bytu, nic poza tym. Tylko Serafinowie śpiewali przed obliczem Jehowy, tylko Metatron mógł słuchać Boga, a Stanael – jedyny który rozmawiał ze stwórcą. Był jeszcze człowiek, jak głosiła plotka rozmawiał z nim na równi.
Czy to zapchlone, zawszone i śmierdzące istnienie mogło być aż tak ważne? Takie wyniesione na piedestały.
Całym swym bytem poczułeś delikatne nuty zniecierpliwienia, irytacji do której przygalopowała złość tego człowieka. Było to czuć, niemalże namacane emocje, czułeś je lecz nie były twe i nie wpływały na Ciebie. Czy to znaczyło upaść? To co było zakazane stało się wolne, wystarczyło tylko zapłacić cenę wiecznej ucieczki przed prawymi wiodącymi na sąd.
Twych uszu dobiegł odgłos tarcia, tarcia ziemskich wartości, wnet i oczy ujrzały Twego kota który w najlepsze ostrzył sobie pazury o fontannę. Jakże to?

-Dasz pan czy nie?

Złość niczym srebrna nić przeplatała tkaninę z której uszyto te słowa i ta nić była dla Ciebie tak oczywista jak to że człowiek śmierdzi, woda w fontannie jest morka, a ścigający Cię przynieśli ból. Lecz cóż to, widzisz czarna sylwetkę biegnącą ze strony wschodzącego słońca. Biegnie falując czarnymi szaty, zbliżać się kolejny człowiek. Czy te wydarzenia na ziemi muszą mijać tak szybko? Był księdzem, zasapany dobiegł do pijaczka.

-Jakubie, znowu uciekłeś...

Zmęczenie i chęć pomocy bliźniemu wprost jaśniały z jego oblicza. Młody kapłan o wyjątkowo przenikliwym spojrzeniu i lekkim zaroście. Kapłan Boga. Tylko te słowa pałetaja się po Twym umyśle jedna myśl i brak odpowiedzi. Wiesz kim jest kapłan lecz jakiego Boga, czy Jahwe, na czym polega ten kult – nic, kompletna pustka. Pustka która chyba zaczęła irytować samą siebie w momencie dotarcia do Twych źrenic widoku księdza zdyszanego który patrzał na pijaka, Jakuba z żalem tam wymownym że niemal namacalnym, niemal mógłbyś pochwycić go w dłonie i zapleść więzy rozpaczy. Lecz coś związuje ręce. Człowiek nigdy nie został dany w ofierze skrzydlatym, nigdy nie był w ich władzy. Wprost przeciwnie, to aniołowie składali pokłon Adamowi. Lecz czemu im było tak daleko od Adama?
Jakiś pies zaczął wędrować po parku ku strapieniu Morfa, para ludzi przechodziła przez niego, a ptak rozpoczął swą radosną pieśń. Życie się budziło.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 05-10-2008, 21:21   #63
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu spoglądał na te dwie dziwne istoty. Były takie... Miękkie. Przesiąknięte emocjami, ogarnięci przez nie. Przez to delikatni i zagubieni. Sami nie wiedzą czego chcą. Albo chcą tego, co nie jest zdrowe. Niszczą się.

Wyjął z kieszeni fajki i postukał jednym w paczkę. Powoli zapalił. Nie żeby sam był inny. Przez emocje spadł. Może Bóg sobie eksperymenty robi?

- Nie żeby mnie to jakoś specjalnie obchodziło, ale uważasz, - zwrócił się do pijaczka - że chlając na umór przypodobasz mu się?
Zaciągnął się papierosem i chwilę przyglądał się finezyjnemu dymowi unoszącemu się tuż nad jego głową.
- Nie znam Twojego Boga, ale mojemu by się to nie spodobało.

No właśnie kim jest Ich Bóg? Jest moim Bogiem?

Ambu wstał i podszedł do pijaczka. Bez żadnego powodu objął go i szeptał mu do ucha:
- Chcę być pomylony.
Pomyleni mają w głowie słoneczko.

- Chcę być pomylony.
Pomyleni wiedzą, gdzie jest Bóg.
Pomyleni chodzą pełni snu.
Pomyleni mają inne ptaki, inne ryby.

- Chcę być pomylony.
Pomyleni nie boją się ludzi.


Włożył mu kilka banknotów do kieszeni i spojrzał zmęczonym wzrokiem prosto w oczy księdza.
Musiał wyglądać strasznie. Mokre włosy. Podkowy pod oczami. Pustka w sercu. Zagubienie.

- Pokażesz mi twojego Boga. - zadał pytanie, ale brzmiało to raczej jak zdanie twierdzące. Nie groźba, zmęczony głos wyrażał raczej przypuszczenie.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 06-10-2008, 16:15   #64
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
-Maurycy...

Pewny głos przedstawił się spoglądając na Ciebie badawczo. Spojrzenie w którym zawarto zarówno niechęć, pomyślunek nad słowami do pijaka lecz jednocześnie chęć wiedzy kim jesteś, cóż znaczy ta mowa.

-Oj rzesz pan przestać być taki enigmatyczny...

Uśmiechnął się. Zmieszany jakby nie wiedział co czynić więc powiedział to co pierwsze obiło się w jego umyśle. Tak, czułeś to i widziałeś. Podrapał się w tył głowy jakby w pomyślunku, strapienia ducha. Zmierzył wzrokiem Jakuba.
Ten ciągle patrzył się na Ciebie. Te spojrzenie zdawało się zdzierać szatę cielesności i ducha, sięgać głębiej niż sam fakt istnienia i tam dopiero zadawać pytania. Jakby wystraszony ogromem ludzkich emocji, jakby pragnący znowu powrotu na dłonie Morf podszedł. Ból, lekki ból kiedy zwierze wczepiło swe pazury w spodnie próbując się po nich wdrapać. Każdy pazur był odczuwany przez twą skórę kiedy ja kaleczył. Pociekła krew.

-Jeśli pan chce to możemy razem odprowadzić Jakuba do ośrodka.

Wreszcie zebrał słowa. Jakże długo to trwało od kiedy Morf Cię zranił. Dokładnie pięć uderzeń serca. Ta dziwna świadomość ciała, umysłu i duszy. Wyczucie każdej żyły, iskierki strachu czy upadku. Lecz czemu koniec końców sprowadzało się do nikłego, lub jak przy upadku wielkiego, bólu.

-U mnie w sali zwolniło się miejsce. Chyba że masz dom.

Kolejny raz ochrypły głos uderzył o Twe uszy. Zabawne jak ludzie się zmieniają pod wpływem pieniędzy. Lecz zarazem niezbyt myślą. Czy ktoś mający pieniące nie miałby domu? Ta pokrętna człowiecza logika.
Rana na nodze zaczęła szczypać, a komiczne i jednocześnie bolesne wysiłki Twego kota nie traciły na zawziętości.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 11-10-2008, 17:24   #65
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Maurycy. To imię dobre dla kota nie człowieka. Ambu powstrzymał się jednak od głośnego komentarza. Struny głosowe mu się zmęczyły. Jak to się działo, że po przekształceniu kilku prostych myśli, język odmawiał posłuszeństwa? Stawał kołkiem. Słowa już nie precyzyjne, gubiły sens myśli.

- Ośrodek? Niech będzie ośrodek.
- rzucił cicho i włożył ręce do kieszeni.

I jeszcze ten kot. Spojrzał przeciągle na Morfa. Poczekał jeszcze chwilę, aż poczuł dokładnie jak pazury wbijają się głęboko w ciało.

Ból.

Czym jest ból? Karą za błędy? Za przewinienia. Za życie? Za złą drogę. A może to sprawdzenie na ile stać istotę, która stara się kochać bez zadawania pytań. Ciekawe, czy ludzie potrafią kochać się nawzajem taką miłością.

Mijała ich właśnie objęta para, a ich dalmatyńczyk na smyczy dostawał kręćka i biegał jak z pęcherzem dokoła. Młodzi patrzyli sobie w oczy, coś szeptali. Świat dokoła nie miał dla nich żadnego znaczenia. Ciekawe, czy będzie tak samo, gdy pojawią się problemy. Choroba, wątpliwości, strach, dziecko.

Wziął kota na ręce i odparł, że się zobaczy, jeśli chodzi o to wolne miejsce. Miał trochę inny pomysł na spędzenie wieczora. Chciał zobaczyć Kościół. Ich Boga. Może przespać się w ich świątyni, jeśli się uda.

- Wyjaśnicie mi, Ambrożemu, jaki jest ten Wasz Bóg?


Zapytał, kiedy już ruszyli w stronę tego całego "ośrodka". Imię przyszło samo. Nie myślał o tym. Nie zastanawiał się nad nim. Tak po prostu. Może to ten cherubinek mu je wyszeptał do ucha?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 11-10-2008, 21:12   #66
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
-Nie ma czegoś takiego jak mój i Twój Bóg. Bóg jest jeden i miłuje każdego człowieka
trzeba tylko umieć to dostrzec.


Ksiądz odpowiedział nawet bez pomyślunku, niemalże automatycznie. Tak czułeś każdy krok i brudzę na ziemi kiedy to dzień już wstał, a par był za wami. Ludzie, ten zapach która w pewne chwili przestał śmierdzieć, a stal się tylko irytująca wonią. Przyzwyczajenie? Czy do upadku też będzie się można przyzwyczaić?

-Bóg jest potęga i miłością tego świata. Pojąć te słowa to pojąć istotę wiary...

Skończył swój wywód zręcznie omijając jedna z kałuż która przetrwała do rana. Poczułeś w nozdrzach zapach świeżego dnia i nowego wydarzenia. Raz alejki Los Angeles mijały w Twym wzroku niczym stado ptaków. Innym razem ciągnęły się niemiłosiernie skazując oczęta na monotonie szarych ścian które co pewien czas rozweselało graffiti. Lecz to minęło kiedy dane było Ci przekroczyć ulicę, ta asfaltową rzekę z samochodami miast ryb. Czy człowiek już całkowicie zastąpił to co boże tym co... ludzie? Jak tak można było? Powolny krok Twój, Morfa oraz ludzi zaprowadził na drugą stronę jezdni, do tego miejsca...
Drzewa, trzy budynki ukryte w iglarkach jakby przed gwarem tego świata. Oczu dobiega widok małego kościółka, białego z prostym krzyżem na dachu i dzwonnicą. Nic nadzwyczajnego, wprost maluczka kruszyna w porównaniu z kompleksem budynku parafii oraz ośrodka. Te pną się dumnie przed Twymi oczami. Jakub ruszył szybko do ośrodka zamykając za sobą drzwi. Echo uderzenia chwile rozchodziło się w Twych uszach by dotrzeć do głowy.

Kościół. Sześciobok, trójwymiarowy prostokąt przykryty graniastosłupem. Te słowa, znowu one. Noga już nie krwawi. Wzrok powędrował na krzyż, krople polotu spłynęło po Twym czole muskając je.
Jahwe. On, to jego miejsce i dom. Jakby do kości wlano metal, jakby jaźń obleczono ołowiem, jakby nogi stały się zapałkami i pękły pod tonami.. mocy? Ukląkłeś w boleściach i pokorze rzucony przez swe niedoskonałe ciało. Głowa niczym przygniatana dłońmi stalowego kata, oczy przywiązane do ziemi, do tej ziemi. Kościół rósł przed Tobą i krzyż tryumfował. Czemu stał się symbolem Jehowy? Jedyne pytanie w tych chwilach.
Serafinowi wychwalający Pana nigdy nie patrzyli na niego, nie śmieli, ich stopy nie dotykały ziemi. Nawet nie mogli słuchać. Tylko Satanael i Metatron słuchali, jeden z nich mówił. Lecz nie dane im było spojrzeć. Tak i Ciebie przytłoczyła chwała i majestat rzucając na kolana. To było miejsca Boga. Raczej nie był Bo, lecz ta świadomość jego obecności, milczenia i obserwacji była straszna.

-Nic Ci nie jest?

Spytał Maurycy stając naprzeciwko Ciebie, pomiędzy tobą a kościołem. Niczym ostatnia tarcza która bezwstydnie nie klęka przez chwałą. Lecz w chwili zasłonięcia uciekła stal, mięśnie powróciły do mocy, zmysły do obserwacji.
Morf leżał nieopodal patrząc, jak się zdawało, w słońce.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 18-10-2008, 20:05   #67
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w kościółek.

"Panie..."

Słońce powoli wstawało. Tak trochę od niechcenia. Powietrze pełne wilgoci osiadało na ubraniach, trawie, gałęziach i liściach. Pies szczekał, domagając się uwagi. Samochody przejeżdżały coraz częściej, przypominając o świecie "normalnych" ludzi. Tych, co muszą pracować. Ci, którzy mają zbyt wiele zajęć, aby zajrzeć do kościółka na uboczu. Ci, którzy dostosowali świat do swoich potrzeb. Ci, których Pan wywyższył. Wszyscy zapomnieli... A jeśli pamiętają, jest to jakieś wymuszone. Albo poparte życzeniami. Wierzę w ciebie to pozwól znaleźć mi pracę. Wyuczone.

"Panie, zostawiłeś mnie dla Nich? Opuściłeś ogród i przyszedłeś tutaj? Gdzie szanują cię tak nieliczni?"

Powinna się w nim odezwać złość, zazdrość, zawiść. Dlaczego zachował spokój? Musiał skupić całą siłę woli, żeby wstać.
- Ja... potem znajdę się sam... - nawet nie spojrzał na księdza i wolnym krokiem ruszył w stronę małego kościółka. Był im obojętny, nie znali go, a co gorsza zachowywał się jak szaleniec. Niegroźny, ale lepiej się od takiego trzymać z dala. Tyle wyczytał z min obu mężczyzn. A może po prostu chciał, żeby właśnie to o nim sądzili?

Ledwo oddychał. Ledwo trzymał się na nogach, gdyż one chciały klęczeć. Ale walczył. Krótki chodniczek dla niego zdawała się wielokilometrową pielgrzymką po stromym zboczu. Tak ma wyglądać pokuta?

Kiedy w końcu dotarł do drzwi, całe jego jestestwo oparło się dalszej drodze.

"Nie jestem godny..."

Ambu dopiero po dłuższej chwili podniósł oczy na ołtarz w zagłębieniu. Przyjemny chłód i ciemność chowały wszystko przed oczami wiernych. Tylko promienie rozbijane na skromnych witrażach uwydatniały ukrzyżowaną postać.


By latilen

"Kim jesteś?"



Moc panoszyła się wszędzie. Ciężko było oddychać, gdyż przyklejała się do gardła, języka, nosa jak kurz. Ambu musiał podeprzeć się o ławeczkę.
Ławeczkę? Nawet nie dostrzegł, kiedy jego nogi bezwiednie przyprowadziły go w pobliże ołtarza.
Zsunął się na twarde siedzisko. I patrzył.

"Nic.

Nic."


Nic się nie stało. Nie oświeciło go. Cherubinek nie przeczytał kolejnej regułki z encyklopedii. Żadnych logicznych wniosków. Ciało widzące na krzyżu dalej pozostało bezosobowe. Czyżby wyznawali innych bożków? Ale skąd ta moc?

Siedział zgarbiony na twardej ławce.

Zdał sobie sprawę, że jest zupełnie sam. Pozostawiony na czyjąś łaskę lub niełaskę. Wdychał duszące kadziła. Światło zapalonej w pobliżu świecy raniło oczy. I jeszcze te ćwiczenia wokalne chóru, które dobiegały z zakrystii. Atmosfera stawała się nie do zniesienia.


Coś w gardle Ambu ścisnęło się. Oczy zaczęły szczypać. Ciałem wstrząsnął szloch. Anioł schował twarz w dłoniach i pochylił się do przodu.

Nie rozumiał ludzi. Nie rozumiał aniołów. Nie rozumiał Boga. A co najgorsze, nie wiedział co z tym zrobić. Palce stały się mokre. Łzy same płynęły. Szkoda, że nie wypłukiwały z ciała goryczy, niepewności czy strachu.

Zmienił zdanie i rozparł się na ławce, tak, aby widzieć krzyż.

- Kim jesteś? - wyszeptał.

"Zostawiłem kota na zewnątrz."

Przemknęło mu przez myśl. Otarł łzy rękawem kurtki i wstał, aby wyjść. Koło framugi wisiały dwa pojemniki na wodę., które dopiero teraz zauważył. Po co to?

W drzwiach minął się z babuleńką, która wsadziła dwa palce do wody i wykonała jakiś znak na czole, sercu i ramionach.

"Krzyż!"

Ambu westchnął. Trudno się przyzwyczaić, ludzie są dziwni. Podrapał się po głowie i rozejrzał za kotem.
- Morf! - zawołał i ruszył szybciej chodniczkiem. Nie dobrze, koty nie lubią przychodzić na zawołanie, ale teraz tak bardzo potrzebował jego towarzystwa. - Morf.

Kątem oka zauważył, że podchodzi do niego jakiś mężczyzna.
- Za darmo Nowy Testament dla studentów. - rzucił i wepchnął aniołowi w dłoń małą, niebieską książeczkę ze złotą świecą na okładce i ruszył dalej w stronę kolejnych młodych, którzy o tej porze spieszyli do szkół czy uniwersytetów. Ambu nawet nie zdążył zareagować.

"Nowy Testament?"

Przyjrzał się okładce, zważył ciężar papieru i wsadził ją do kieszeni.
- Morf? Morf! Gdzie jesteś? - wołał kręcąc się koło kościoła i zapewne zwracając na siebie powszechną uwagę.

"Spuścić tego zwierzaka na moment z oka i od razu są problemy!"
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 18-10-2008 o 20:10. Powód: ach te media, że też nie mogłby po prostu działać...
Latilen jest offline  
Stary 20-10-2008, 15:36   #68
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Kościół, miejsce boże. Ten monstrualny w pierwszych chwilach wysiłek, aby pójść tutaj i... zobaczyć jego? Krzyż, drzewo krzyża i ludzkie truchło na nim. Czy prócz Boga jeszcze człowiek jest tutaj Panem?

-Ambustielu...

Czyjś głos zawołał, pobrzmiał w uszach tak jak nie powinien, tak jak imię w niebie. Szczepił się w jaźni i nie puszczał. To takie nieczyste i ... brudne?
Mężczyzna, kobieta? Mężczyzna wyglądający na kobietę. To takie nieczyste, wbrew temu co kazał Jehowa. Lecz w ostateczności człowiek.
Morf, Morf, Morf, gdzie on jest? Wzrok błądzi, uszy nasłuchują pomiaukiwania... Stać pośrodku miejsca siły, stać ledwo utrzymując się na nogach. Mimo to szukać, rozglądać się.
Morf leży na kolanach tego człeka. Leży i mruczy. On jest, Ty jesteś. Czy tutaj jest Bóg?

-Siadaj Ambustielu....

Melodyjny głos wprost sprawił że nogi ugięły się, ugięły się. Siedziałeś na kościelnej ławie obok niego i Morfa. On unikał wzrokiem ołtarza, jakby z obrzydzenia i niemocy. Jakby z rozpaczy i ostatku nadziei. Oblizał wargę.

-Wiedziałem, każdy z nas prędzej czy później trafia przed Jego oblicze. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy to jednak zebrałeś się w sobie. Mało kto ma tyle odwagi by zaraz po upadku przyjść tutaj.

Cóż znaczyły te słowa? Morf leżał, tymczasem oblicze zbliżyło się do Ciebie. Pocałunek u ucho i język wędrujący po skroniach. Potem tylko ślina na twarzy.

-Azazael nie miał za dużo czasu. Ale dobrze że Was znalazłem. Trzeba Ci coś wyjaśnić.

Asmodesz, jeden z pomniejszych archaniołów, ten który brał kobiety ludzkie lecz dla samego posiadania.
Ołtarz górował nad Tobą. Nie patrzeć na niego, to było wyjście? Odwrócić się, odejść, uciec? Lecz kiedy wszystko było takie słabe, a ogrom przytłaczał samą istotę bytu. Słowa które zapadły. Inni ludzie, otoczenie? Jakby nie ważne, jakby nie do obserwacji. Głowa odmawiała obserwowania. Liczył się Morf, ołtarz i Asmodeusz.

-Możemy pójść w jakieś przyjemniejsze miejsce gdzie nikt nie będzie nas podsłuchiwał. Nigdy nie lubiłam tłumów.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 25-10-2008, 17:03   #69
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Ambu siedział tępo wpatrując się w ławkę przed nim. Nic nie rozumiał. Nic się nie zgadzało. Czuł się taki... zagubiony.

Ktoś scyzorykiem w drewnianej ławie wyskrobał trzy zdania, na których zawisł wzrok upadłego:

Cytat:
"Anioł nie zrozumie nie wisiał na krzyżu
i miłość zna łatwą
skoro nie ma ciała"


Powoli wytarł twarz ze śliny. Asmodesz doprawdy był karykaturą anioła. Karykaturą człowieka. Jednego i drugiego. A kim był Ambu? Czym chciał pozostać i czym chciał się stać?

Pytania dzwoniły stale w umyśle, a niepewność tylko zwielokrotniała chaos. Dręczyło go to, że Morf klei się do każdego Anioła, który pojawia się na horyzoncie. Bezczelnie się klei i do tego jeszcze mruczy. Jakby mu na złość. Jakby chciał zrobić na złość Ambu.

Może takim go stworzył Bóg?

Bóg. Człowiek. Anioł. Nie ma miejsca na upadek, niepewność, strach. Ta triada powinna dawać miłość, wiarę i szacunek.

Nic się nie zgadza.

- Wszystko mi jedno, tylko oddaj kota.
- powiedział beznamiętnym głosem do Asmodeusza. Powinien pewnie zastanowić się. Przemyśleć słowa, które rzucono mu w twarz. Ponownie przecież pojawiło się imię Azazela.

Tylko, że jego umysł był obecnie bezwładny. Gdzie niby mógł szybciej dowiedzieć się czegoś więcej? Chociaż towarzystwo zdawało się nie najlepsze - jeden szaleniec płonący stale ogniem, drugi nie wiele lepszy.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 25-10-2008 o 17:05. Powód: poprawki w wizji ;]
Latilen jest offline  
Stary 25-10-2008, 18:16   #70
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
-Nic dalej nie rozumiesz? Faktycznie, Ty spadałeś chyba najdłużej ze wszystkich...

Mrof spoczął na Twych dłoniach. Kocie sierść ogrzała dłonie, nawet się lekko spociły. Twoje spojrzenie na moment utkwiło w obliczu księdza. Uśmiechnięty, Maurycy, ten sam którego spotkałeś w parku. Czyżby już cię nie znał?
Znowu głos Asmodeusza, znowu. Bluźniercza mowa.

-Upadek był ratunkiem, ratunkiem przed karą. Azazael nie zdążył skoczyć. Wiesz jak mówił Metatron? Synu ognia, nie kłaniałeś się Adamowi? To płoń teraz przez wieki! Azali potem uciekł, zdążył upaść. Zawsze nie lubiłam ich.

Paskudne oblicze, męską twarz ze śladami zarostu, a na to wszystko oczy podkreślone czarnym tuszem i usta zaróżowione szminką. Piersi pełne w dekolcie, lecz męska postura. Tak to prezentował się Asmodeusz.
Twój umysł powoli ustatkował się, niczym wzburzone morze, uspokoił się. Lekkie falowania na powierzchni jaźni były symbolem słów wpadających doń.
Grom, trzask, pęknięcie woli. Trzask, grom.

-Niechaj będzie pochwalony!

-Na wieki wieko, amen.

Koniec echa. Ksiądz przemówił z ambony. Te słowa do garstki zgromadzonych w kościele, słowa które zdawały się ranić Asmodeusza. Skrzywił się niemiłosiernie, po jego licu popłynęła łza.

-Wybrałem Ciebie. Azazael powoli zbiera naszą armię, wrócimy do Boga. Tymczasem... Poczekaj, chodźmy stąd...

Porwał dłoń, pociągnął wybiegając panicznie z kościoła, trzymał mocno. Uścisk zdawał się miażdżyć dłoń, zgniatać jest istotę. W akompaniamencie pisku Morfa któremu przygniotłeś ogon, w wzruszeniu ław, w zdziwieniu księdza. Uciekliście, uciekłeś ciągnięty przez innego skrzydlatego. Odciągnięty od ołtarza, od tego miejsca. Po to by opowiedzieć jak to wrocicicie do Boga.
Wiatr musnął twą twarz, resztki śliny stały się wyjątkowo uciążliwe. Kościół po drugiej stronie ulicy, anioł opierający się o drzewo. I ten gwar jadących samochodów, znowu zmąciły umysł.

-Bracie. Pewnie zauważyłeś, że chociaż obleczeni w takie ciało, nie jesteśmy jak ludzie. I chwała za to. Ma moc, i Twoja moc bierze się z bliskości Jahwe. Odciągając od Jehowy człowieka, pokazując Naszemu Bogu marność istoty ludzkiej, sami jesteśmy bliżsi Boga i jego potęgi i chwały.

Wypowiedział? Wypowiedziała?
Uderzenie serca. Jedno.
Morf na ziemi.
Drugie.
Mrof przed samochodem.
Trzecie.
Mrof rozjechany.

Strach nie zdążył zawitać kiedy to dalej kocie ślepia wpatrywały się w świat chodząc tu i tam. Żył. Paranoja.

-Najgorsze jest tylko to, że przez fakt pokłonu przed Adamem, nie można zawładnąć człowiekiem. Możemy kusić, lecz nie nakazać. Jeszcze. Tak mawiał Satanael.

Asmodeusz podszedł, objął swe ramiona, przytulił do siebie. Nie jak anioł anioła, brat do brata, obydwa na wygnaniu, lecz jak kochanka kochanego. Uścisk pościł. Wymowne spojrzenie oczu, uśmiech.

-W ośrodku pytaj o pana de Vlirgin. Pomożesz mi załatwić kilka spaw które już były. Dałam Ci dasz do jutra.

Odszedł. Zniknął za drzewem jakby go nigdy nie było. Dla ludzi w pobliżu, podobnie. Jakby nigdy nie było. Kot zaczął ostrzyć sobie pazury o nogę. Ponownie zaczęła kra wić, strużka krwi wpadła do buta.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172