- Już się robi panienko Saro - Joachim zaraz poszedł na zaplecze przynieść koce. Małe zamieszanie, którego przyczynkiem było wejście Eidura, powoli powszedniało. Miejscowi wrócili do raczenia się korzennym piwem, które roznosiły dziewczyny; przy kominku siedziało teraz więcej osób, nie tylko możny jegomość. Za oknem jak padało, tak pada i nie zamierza przestać. Przez błonę i tak nie widać, czy chmury są nisko czy nie. Jak by powiedzieli miejscowi "Pogoda na baranie rogi".
Obiad już zjedzony a obiecanego człowieka jak nie ma, tak nie ma. Jednak na szczeście nie kazał Wam na siebie długo czekać. Wpadł do środka, cały przemoczony i prychający. Widać po nim, że chyba co najmniej raz leżał na bruku potknąwszy się o wystający kamień. Jak tylko wszedł i zdjął płaszcz, znalazł się przy nim Joachim, by pomóc z mokrym ubraniem. Wieszając kolejną część garderoby przy kominku spojrzał w Waszą stronę i kiwną głową. Potem szepnął parę słów do nowo przybyłego i poszedł za bar.
A wy macie okazję przyjrzeć się gościowi. Pokaźnych rozmiarów człowiek, dobrze ubrany, choć wyraźnie przemoczony. Posiada brodę, lekko przysiwioną oraz niemiłe spojrzenie człowieka, który nigdy od nikogo nic nie chciał. Z chodu i postawy znać kogoś ważnego, choć niekoniecznie szlachetnie urodzonego. Dobrobyt wnie kłuje w oczy, ale dyskretnie podkreśla status osoby. Znać w tym było zamierzone działanie a nie przypadkowy ubiór. Karczmarz wskazał mu Wasz stolik, więc nie ma w tym pomyłki - to ten, który ma coś ciekawego dla Was.
Zbiżył się na tyle, że wyraźnie było widać guziki na jego surducie. Spojrzał na Was oczami skrywanymi głęboko w fałdach twarzy i rzekł, lekko posapując:
- Karczmarz powiedział mi, że z wami mogę rozmawiać o pracy - zapytał, albo raczej stwierdził fakt. Jego oczy wędrowały po Waszych twarzach, jakby chcąc wybadać, czego może się spodziewać.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |