Artur pomyślał: "Co za idiota, usiadł na mnie!". Po tym odturlał się lekko w bok, jednocześnie zrzucając z siebie bandytę. Atakował młotem, już stojąc na jednym kolanie.
[Rzut w Kostnicy: 19] Trafił w nogę, praktycznie miażdżąc przeciwnikowi rzepkę
[Rzut w Kostnicy: 10]. Drugi atak, już w wyprostowanej pozycji poszedł nieco lepiej.
[Rzut w Kostnicy: 50][Rzut w Kostnicy: 14]. Ręka przeciwnika, trafiona w ramię, nie wydawała się już być zdatną do użytku. Trzecim razem chybił, trafiając w ścianę, z której posypały się na głowę przeciwnika odłamki kamienia. Małe, nie zadające większych szkód, jednak pokazujące dokładnie z jaką siłą zadany był cios.
-No chodźcie sukinsyny! Posmakujcie mego młota.
W jego głosie brzmiała pewność siebie i kpina. Kpina z tych, którzy zdecydowali się z nim walczyć w miejscu, z którego nie mogą uciec. Jego twarz, zaplamiona krwią, wyglądała upiornie. Teraz już dokładnie znał ich pozycje i nie dał się zaskoczyć podstawieniem nogi. Dziecinne sztuczki, pomyślał.