Gdy odzyskali swoje rzeczy, a Blacker wygłosił uwagę o zgubie Valar stwierdził, że jeśli go odnajdą to on go weźmie. Cóż, było to jego prawo, jak sam zresztą powiedział był ostatnim z orginalnego składu wyprawy. Czy to jego pojawienie się naruszyło strukturę losu i doprowadziło do śmierci lub zaginięcia pozostałych? Wolał nad tym nie rozmyślać, zamiast tego odpowiedział towarzyszowi - Ależ oczywiście, że ty weźmiesz medalion. W ładowni podniosłem go by nie zginął lub nie został uszkodzony. To ty znałeś jego właścicielkę i należy on teraz do ciebie. Jedynym problemem jest to, że najpewniej posiada go Cień i wątpliwe, by oddał go z własnej woli. Jeśli jednak dopisze nam szczęście...
Dalsza część dnia polegała na czekaniu. Wyjście gdziekolwiek poza tą kajutę mogłoby być zbyt niebezpieczne. Ze swoim wzrostem i ubiorem rzucał się w oczy, a gdyby któryś z minotaurów go wypatrzył nie miałby drogi ucieczki. Najlepiej było utrzymać wszystkich w błogiej nieświadomości, pozwalając im sądzić że więźniowie dalej są na swoim miejscu. Blacker usiadł wygodnie i pogrążył się w nieświadomości. Dźwięki otaczającego świata docierały od niego jak zza ściany. Zbierał siły, bo dobrze zdawał sobie sprawę że to nie koniec. Najtrudniejsze było jeszcze przed nimi, co potwierdził wracający z rekonesansu Reyal
Po wyjściu na pokład zastali wszystko dokładnie tak, jak były więzień opisał. Valar zaproponował dobre wyjście z sytuacji, na co Blacker po chwili zastanowienia się zgodził. Zanim jednak ruszyli podszedł do towarzysza i umiecił mu czterolistną kończynę przy ubraniu. Przyjrzał się jej krytycznie i po chwili skinął głową zadowolony z siebie. Uprzedzając pytanie powiedział - To tak na wszelki wypadek... ruszajmy
Po czym również opuścił się po linie w dół
__________________ Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett |