WÄ…tek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-10-2008, 23:51   #111
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wyszliście spod pokładu za kulącym się Reyalem, chowając się za wielkimi skrzyniami. Blacker musiał iść dosłownie z nosem przy deskach pokładu, żeby nikt go nie zauważył.
Valar powiedział, żeby Reyal znalazł liny, zaś sam były więzień uśmiechnął się, znikając w ciemnościach tylko po to, by po kilku chwilach pojawić się znowu, lecz tym razem z dwoma długimi, grubymi linami. Wy w tym czasie podważyliście wieka skrzyń oraz beczek. Do skrzyń z ryżem wsypaliście również ryż, lecz z czterech beczek, opróżniając je.
Valar przywiązał beczki i spuścił je na wodę, a następnie sam zszedł do wody.

Valar:
Schodziłeś powoli, by nie narobić zbędnego hałasu, zaś gdy już byłeś po części zanurzony, puściłeś się, chwytając beczki. Woda była przeraźliwie zimna. Prawdopodobnie płynął tu zimny prąd morski. Jasnym było, że wytrzymanie w tak lodowatej wodzie przez dłuższy czas, było niemożliwe.
Chwilę później zobaczyłeś wielką postać opuszczającą się w dół. Nie długi moment później on również był w wodzie. Twoja lina przywiązana do burty opadła na ciebie całym ciężarem.

Blacker:
Opuściłeś się do wody, która była potwornie zimna. Chwyciłeś się beczek i popłynąłeś za Valarem, który ruszył do przodu, gdy tylko twoja lina została odczepiona.

Wszyscy:
Płynęliście przez pewien czas, z kiedy upłynęło umówione pięćset metrów, wyszliście z wody, gdyż pozostanie w niej groziło hipotermią.
Czekaliście teraz na Reyala, który miał dojść lądem. Teoretycznie powinien już tu być.
Nagle przy statku rozległy się krzyki, które gwałtownie ucichły. Bardzo prawdopodobne, że powodem był Reyal, któremu jednak nie udało się przejść obok załogi, Krasnoludów i Minotaurów. To mogło oznaczać, że zaraz ruszy pościg, a to z kolei znaczyło, iż trzeba szybko stąd iść.
Nagle usłyszeliście szybkie ruchy czegoś biegnącego ze statku, ale nikogo nie widzieliście, dopóki nie znalazł się na bardzo wąskiej granicy widzialności. To właśnie był były współwięzień.
-Cholerne Krasnale. Zaczęły się awanturować, że jedna skrzynia jest zbyt ciężka... Mniejsza. Dobrze, że poczekaliście, bo gotów byłem pomyśleć, że sądziliście, że dałem się złapać i odejdziecie. Nic to. Idziemy-powiedział, wskazując na centrum wyspy.
Dopiero teraz zauważyliście ogromną górę, która była równie ciemna jak noc. Właśnie dlatego jej nie zauważyliście. W nocy była praktycznie ledwo dostrzegalna. Mogła mieć nawet piętnaście kilometrów wysokości, a jej rozłożystość mogła sięgać dwudziestu kilometrów.
W miarę jak oddalaliście się od siedmiomasztowca, góra rosła w oczach i wcale nie zanosiło się na to, żeby przestała.
Szliście przez puste, jałowe, skalne podłoże usiane kamieniami większymi oraz mniejszymi. Nie rosła tam żadna, nawet najmniejsza roślinka, zaś najwytrzymalsza z nie przetrwałaby tutaj.

Pół godziny później statek był wielkości niewielkiego chrząszcza, a góra przytłaczała ogromem. Byliście już u stóp góry, gdy zauważyliście powozy z Krasnoludami i towarem zaprzęgnięte w dziwne stworzenia.

http://www.freakygaming.com/gallery/...y_creature.jpg

Wyglądały one na drapieżniki i to bardzo silne. Musiały takie być, gdyż ciągnęły olbrzymie powozy z Krasnoludami, które wydawały się niezwykle małe.

http://lh5.ggpht.com/_32zfDLIgMJM/R7...icture+180.jpg

Nagle karawana składająca się z kilku wozów, przystanęła przy ogromnych wrotach wyrzeźbionych w górze.

http://farm2.static.flickr.com/1248/...5e1848.jpg?v=0

Nagle wrota otworzyły się, wpuszczając karawanę do środka, która dosyć szybko wjechała, zaś skrzydła zamknęły się. Kilka minut później podeszliście do nich, zaś Reyal zapukał w skałę. Tak właściwie to walił w mnie pięścią, zaś od tych uderzeń rozległ się głuchy łoskot. Cofnęliście się kilka kroków, a wrota otworzyły się.
Stali w nich dwaj Krasnoludowie w czarnych zbrojach i z czarnymi symbolami wygrawerowanymi na ich piersiach.
-Czego do...? O w rzyć chędorzony psie! Skądżeś się, psia mać, urwał?!-krzyknął jeden z nich, widząc Blackera dwa razy wyższego od nich.
-Czego tu chcecie?! Jeżeli nie macie ważnego powodu to będziecie mogli nas pocałować w samiuśki środek zadów!-warknął drugi, patrząc podejrzliwie.
Nagle z czystego nieba spłynęła błyskawica. Obejrzeliście się i zobaczyliście wysoką postać w czarnym płaszczu. Jakaś znajoma jest... Druga błyskawica rozświetliła niebo, a postaci już nie było.
Zwróciliście się ponownie do Mrocznych, ale oni stali z otwartymi ustami, patrząc się w miejsce, gdzie stała postać.
-Włazić, ale już!-wrzasnął na was Krasnolud, a wy weszliście. Chwilę później drzwi zatrzasnęły się, a was otoczyła ciemność.
-Jako niepełnosprawne, ślepe ludziki...-zaczął jeden.
-Bierz zanim się rozmyślę, psia mać-wymamrotał drugi, wciskając wam w dłoń pochodnię, którą wziął Reyal.
Poszliście przed siebie i szliście tak przez jakiś czas, idąc zgodnie z tunelem, gdy nagle zrobiło się nieco jaśniej. Wewnątrz były zimne, niebieskie lampki, które były wszechobecne. Zimne, ale jednak światło, rozświetlało imponujące miasto.
W centrum ogromnego placu, po którym chodziło mnóstwo Krasnoludów, ziała ogromna dziura, w której nie było widać dna. Rozejrzeliście się i zobaczyliście, że szczyt również ginął w mroku, zaś na ścianach pełno było pomieszczeń mieszkalnych.
-Czego, na króla, chcecie?!-chyba każdy był tu taki miły. Przed wami stał Krasnolud odziany w taką samą zbroję. Przy pasie wisiał młot i topór jednoręczny. Na plecach miał topór i młot dwuręczny, tak jak ci, pilnujący wejścia.

Kimmuriel:
Z jękiem przekręciłeś się na bok, po czym powoli otworzyłeś oczy. Głowa bolała cię niemiłosiernie, a jedyne co pamiętałeś to spokojny spacerek, kiedy nagle zrobiło się bardzo jasno przed oczami, a potem zapadła ciemność.
Rozejrzałeś się i stwierdziłeś, że jesteś w pomieszczeniu o niezwykle niskim suficie. Popatrzyłeś dokładniej i stwierdziłeś, że znajdujesz się w szpitalu.
-No nareszcie otworzyłeś te swoje zasrane ślepia! Ile można leżeć w tym cholernym bezruchu, bez cholernej pracy! I te psie wymoczki dziwią się, że nie potrafią podnieść kufla swoich szczyn do mordy. Przy takich flakach, które śmią nazywać mięśniami! Żeby ich pies wytarmosił!-warczał Krasnolud w czarnym fartuchu.
-Chlej wymoczku, bo przy swoim cholernym nieróbstwie nigdy nie staniesz na nogi! Im szybciej powrócisz do swojej nędznej formy, tym szybciej będziemy mogli wypieprzyć cię na zbity pysk! Chlej!-postawił przed tobą kufel zgniłozielonej substancji, a kiedy przekonał się, że wypiłeś, wyszedł, trzaskając małymi drzwiami.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem mojÄ… postaciÄ… i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline