Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-10-2008, 23:51   #111
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Wyszliście spod pokładu za kulącym się Reyalem, chowając się za wielkimi skrzyniami. Blacker musiał iść dosłownie z nosem przy deskach pokładu, żeby nikt go nie zauważył.
Valar powiedział, żeby Reyal znalazł liny, zaś sam były więzień uśmiechnął się, znikając w ciemnościach tylko po to, by po kilku chwilach pojawić się znowu, lecz tym razem z dwoma długimi, grubymi linami. Wy w tym czasie podważyliście wieka skrzyń oraz beczek. Do skrzyń z ryżem wsypaliście również ryż, lecz z czterech beczek, opróżniając je.
Valar przywiązał beczki i spuścił je na wodę, a następnie sam zszedł do wody.

Valar:
Schodziłeś powoli, by nie narobić zbędnego hałasu, zaś gdy już byłeś po części zanurzony, puściłeś się, chwytając beczki. Woda była przeraźliwie zimna. Prawdopodobnie płynął tu zimny prąd morski. Jasnym było, że wytrzymanie w tak lodowatej wodzie przez dłuższy czas, było niemożliwe.
Chwilę później zobaczyłeś wielką postać opuszczającą się w dół. Nie długi moment później on również był w wodzie. Twoja lina przywiązana do burty opadła na ciebie całym ciężarem.

Blacker:
Opuściłeś się do wody, która była potwornie zimna. Chwyciłeś się beczek i popłynąłeś za Valarem, który ruszył do przodu, gdy tylko twoja lina została odczepiona.

Wszyscy:
Płynęliście przez pewien czas, z kiedy upłynęło umówione pięćset metrów, wyszliście z wody, gdyż pozostanie w niej groziło hipotermią.
Czekaliście teraz na Reyala, który miał dojść lądem. Teoretycznie powinien już tu być.
Nagle przy statku rozległy się krzyki, które gwałtownie ucichły. Bardzo prawdopodobne, że powodem był Reyal, któremu jednak nie udało się przejść obok załogi, Krasnoludów i Minotaurów. To mogło oznaczać, że zaraz ruszy pościg, a to z kolei znaczyło, iż trzeba szybko stąd iść.
Nagle usłyszeliście szybkie ruchy czegoś biegnącego ze statku, ale nikogo nie widzieliście, dopóki nie znalazł się na bardzo wąskiej granicy widzialności. To właśnie był były współwięzień.
-Cholerne Krasnale. Zaczęły się awanturować, że jedna skrzynia jest zbyt ciężka... Mniejsza. Dobrze, że poczekaliście, bo gotów byłem pomyśleć, że sądziliście, że dałem się złapać i odejdziecie. Nic to. Idziemy-powiedział, wskazując na centrum wyspy.
Dopiero teraz zauważyliście ogromną górę, która była równie ciemna jak noc. Właśnie dlatego jej nie zauważyliście. W nocy była praktycznie ledwo dostrzegalna. Mogła mieć nawet piętnaście kilometrów wysokości, a jej rozłożystość mogła sięgać dwudziestu kilometrów.
W miarę jak oddalaliście się od siedmiomasztowca, góra rosła w oczach i wcale nie zanosiło się na to, żeby przestała.
Szliście przez puste, jałowe, skalne podłoże usiane kamieniami większymi oraz mniejszymi. Nie rosła tam żadna, nawet najmniejsza roślinka, zaś najwytrzymalsza z nie przetrwałaby tutaj.

Pół godziny później statek był wielkości niewielkiego chrząszcza, a góra przytłaczała ogromem. Byliście już u stóp góry, gdy zauważyliście powozy z Krasnoludami i towarem zaprzęgnięte w dziwne stworzenia.

http://www.freakygaming.com/gallery/...y_creature.jpg

Wyglądały one na drapieżniki i to bardzo silne. Musiały takie być, gdyż ciągnęły olbrzymie powozy z Krasnoludami, które wydawały się niezwykle małe.

http://lh5.ggpht.com/_32zfDLIgMJM/R7...icture+180.jpg

Nagle karawana składająca się z kilku wozów, przystanęła przy ogromnych wrotach wyrzeźbionych w górze.

http://farm2.static.flickr.com/1248/...5e1848.jpg?v=0

Nagle wrota otworzyły się, wpuszczając karawanę do środka, która dosyć szybko wjechała, zaś skrzydła zamknęły się. Kilka minut później podeszliście do nich, zaś Reyal zapukał w skałę. Tak właściwie to walił w mnie pięścią, zaś od tych uderzeń rozległ się głuchy łoskot. Cofnęliście się kilka kroków, a wrota otworzyły się.
Stali w nich dwaj Krasnoludowie w czarnych zbrojach i z czarnymi symbolami wygrawerowanymi na ich piersiach.
-Czego do...? O w rzyć chędorzony psie! Skądżeś się, psia mać, urwał?!-krzyknął jeden z nich, widząc Blackera dwa razy wyższego od nich.
-Czego tu chcecie?! Jeżeli nie macie ważnego powodu to będziecie mogli nas pocałować w samiuśki środek zadów!-warknął drugi, patrząc podejrzliwie.
Nagle z czystego nieba spłynęła błyskawica. Obejrzeliście się i zobaczyliście wysoką postać w czarnym płaszczu. Jakaś znajoma jest... Druga błyskawica rozświetliła niebo, a postaci już nie było.
Zwróciliście się ponownie do Mrocznych, ale oni stali z otwartymi ustami, patrząc się w miejsce, gdzie stała postać.
-Włazić, ale już!-wrzasnął na was Krasnolud, a wy weszliście. Chwilę później drzwi zatrzasnęły się, a was otoczyła ciemność.
-Jako niepełnosprawne, ślepe ludziki...-zaczął jeden.
-Bierz zanim się rozmyślę, psia mać-wymamrotał drugi, wciskając wam w dłoń pochodnię, którą wziął Reyal.
Poszliście przed siebie i szliście tak przez jakiś czas, idąc zgodnie z tunelem, gdy nagle zrobiło się nieco jaśniej. Wewnątrz były zimne, niebieskie lampki, które były wszechobecne. Zimne, ale jednak światło, rozświetlało imponujące miasto.
W centrum ogromnego placu, po którym chodziło mnóstwo Krasnoludów, ziała ogromna dziura, w której nie było widać dna. Rozejrzeliście się i zobaczyliście, że szczyt również ginął w mroku, zaś na ścianach pełno było pomieszczeń mieszkalnych.
-Czego, na króla, chcecie?!-chyba każdy był tu taki miły. Przed wami stał Krasnolud odziany w taką samą zbroję. Przy pasie wisiał młot i topór jednoręczny. Na plecach miał topór i młot dwuręczny, tak jak ci, pilnujący wejścia.

Kimmuriel:
Z jękiem przekręciłeś się na bok, po czym powoli otworzyłeś oczy. Głowa bolała cię niemiłosiernie, a jedyne co pamiętałeś to spokojny spacerek, kiedy nagle zrobiło się bardzo jasno przed oczami, a potem zapadła ciemność.
Rozejrzałeś się i stwierdziłeś, że jesteś w pomieszczeniu o niezwykle niskim suficie. Popatrzyłeś dokładniej i stwierdziłeś, że znajdujesz się w szpitalu.
-No nareszcie otworzyłeś te swoje zasrane ślepia! Ile można leżeć w tym cholernym bezruchu, bez cholernej pracy! I te psie wymoczki dziwią się, że nie potrafią podnieść kufla swoich szczyn do mordy. Przy takich flakach, które śmią nazywać mięśniami! Żeby ich pies wytarmosił!-warczał Krasnolud w czarnym fartuchu.
-Chlej wymoczku, bo przy swoim cholernym nieróbstwie nigdy nie staniesz na nogi! Im szybciej powrócisz do swojej nędznej formy, tym szybciej będziemy mogli wypieprzyć cię na zbity pysk! Chlej!-postawił przed tobą kufel zgniłozielonej substancji, a kiedy przekonał się, że wypiłeś, wyszedł, trzaskając małymi drzwiami.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 07-10-2008, 20:12   #112
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Sposób wydostania się z pokładu wymyślony przez Valara okazał się całkiem skuteczny. Zjazd po linie nie okazał się łatwiejszy niż początkowo przypuszczał i już po chwili znajdował się w lodowatej wodzie. W pierwszej chwili przyjemnie orzeźwiła i pobudziła organizm do działania, jednak dłuższe w niej przebywanie mogło skończyć się tragicznie. Uchwycił się beczki i ruszył do przodu. Mokre ubrania ciągnęły go w stronę dna, krępując jednocześnie ruchy. Sytuację znacznie poprawiał jego wzrost, a konkretniej długość nóg, dzięki czemu pomimo utrudnień w poruszaniu nimi płynął dość szybko. Po przepłynięciu odległości równiej w przybliżeniu połowie kilometra skierował się w stronę brzegu, by tam spotkać się z pozostałą dwójką. Wyszedł z wody i po chwili namysłu wyciągnął z niej także beczkę, którą następnie przewrócił tworząc z niej względnie wygodne siedzisko.

Oczekując na Reyala wyciągał z przepastnych kieszeni swojego ubrania kolejne przedmioty. Najpierw była to talia kart, którą z szacunkiem osuszył. Co prawda wilgoć nie powinna im zaszkodzić, jednak jak to mawiali ludzie ,,lepiej na zimne dmuchać". Czterolistne kończynki zwinęły się od zimna, więc Blacker rozgrzewał je dłońmi dopóki nie odzyskały orginalnego wyglądu. Później przyszła kolej na statuetkę czarnego kota, która już po chwili przeobraziła się z powrotem w Einejoru. Zadowolony kot zajął miejsce na jego kolanach, wymieniając się wzajemnym ciepłem. Woda nie zaszkodziła podkowom, zajęczym łapkom, karpim łuskom ani pieniądzom. Niestety, gliniany kubek niestety nie był odporny na działanie wody. Przy najbliższej okazji będzie musiał sobie sprawić nowy

Po chwili Reyal również przybył na miejsce, tłumacząc się problemami na statku. W niczym już nie przypominał tej ruiny człowieka błagającej o śmierć, jaką zastali wtedy w ładowni. Całą trójką ruszyli w stronę odległego szczytu górskiego. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że pod górą znajduje się krasnoludzkie miasto. Nie przepadał za krasnoludami z racji ich wzrostu, a sądząc po ich minach i zachowaniu oni również nie pokochali go od pierwszego wejrzenia. Cóż, czasem trzeba robić dobrą minę do złej gry, zwłaszcza gdy mogą się na coś przydać. Ta myśl sprawiła, że wyraz twarzy jego maski wydawał się jeszcze bardziej zadowolony niż po udanej ucieczce ze statku. Wyobraził sobie krasnoludy, grające w kości... Tutaj na pewno będzie mógł zdobyć nowy kubek! Gdy krasnolud zapytał ich w jakim celu tu przybywają Blacker szepnął do siebie ,,Derec eris felix multos numerabis amicos" i kucnął (by choć trochę zmniejszyć różnicę wzrostu)

- Witaj, przyjacielu. Choć przybyłem tutaj tylko za sprawą moich towarzyszy, to słyszałem o waszym kunszcie. Czy mógłbyś mi powiedzieć, gdzie mogę kupić kubek do gry w kości? Często grywam, ale mój uległ zniszczeniu

-
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 11-10-2008, 22:36   #113
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Gdy Valar zanurzył się w wodzie poczuł przeszywające zimno, które ogarnęło całe jego ciało. Teraz jego pomysł pokazał swój zły aspekt, o którym wcześniej nie pomyślał. Teraz jednak było za późno by myśleć jak uciec inaczej.
Po przepłynięciu pięciuset metrów, Valar wyszedł z wody i za przykładem Blackera usiadł na beczce.
Trzęsąc się z zimna wypatrywał Reyala, który zaczynał się spóźniać. W dodatku od strony statku zaczęły dobiegać krzyki, które po chwili ucichły. Valar zaczął podejrzewać, że pojmali mężczyznę, jednak jego obawy okazały się bezpodstawne, ponieważ kilka chwil później przyjaciel dołączył do grupy.

Trójka towarzyszy ruszyła do przodu idąc przez jałowe, skalne pustkowia. Valar zauważył, że przez ten cały czas, kiedy szli nie zobaczyli ani jednej rośliny, co potwierdzało, że na tej wyspie nie żyje nikt, poza krasnoludami.

W końcu dotarli na miejsce, z którego zobaczyli karawanę krasnoludów, stojącą przy ogromnych wrotach w górze, za którymi zniknęli. Cała trójka doszła do wrót, a Reyal w nie zapukał. Valar nie był pewien czy dobrze robią- w końcu mroczne krasnoludy nie są znane ze swojej gościnności dla innych ras. Może i dobrze, że nie ma w tym momencie z nimi półelfki Paks…

Nagle drzwi się otworzyły a zza nich wybiegła dwójka krasnoludów w czarnych zbrojach. Z początki nie chciały ich wpuścić, lecz po uderzeniach dwóch piorunów za nimi dosłownie wciągnęli ich do środka. Kiedy drzwi się zatrzasnęły w pomieszczeniu zapanowała nieprzenikniona ciemność, która jednak nie trwała długo. Po chwili oczy Valara przybrały szary kolor i zaczęły wyróżniać się w ciemności tak, że tylko one były widoczne. Sam Redslinger mógł swobodnie rozejrzeć się po pomieszczeniu, widząc różnice ciepła.
Gdy Reyal chwycił pochodnie, łowca zasłonił twarz ręką, krzywiąc się. Teraz światło, znajdujące się blisko jego twarzy oślepiało go, więc ruszył do przodu jako ostatni.

W końcu dotarli do serca krasnoludzkiego miasta, gdzie przywitał ich kolejny „miły” krasnolud.
-Czego, na króla, chcecie?!

Właśnie… czego oni tu szukają? Szli za Reyalem cały czas, nie wiedząc po co…

-My? My tu tylko przechodem- odpowiedział Valar robiąc wrażenie obojętnego. Miał tylko nadzieję, że jego pewność siebie nie pogrzebie ich.
 
Zak jest offline  
Stary 12-10-2008, 00:03   #114
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
-Witaj, przyjacielu. Choć przybyłem tutaj tylko za sprawą moich towarzyszy, to słyszałem o waszym kunszcie. Czy mógłbyś mi powiedzieć, gdzie mogę kupić kubek do gry w kości? Często grywam, ale mój uległ zniszczeniu-rzekł Blacker, zaś Mroczny Krasnolud wyglądał tak, jakby ktoś uderzył go młotem w twarz. Najwyraźniej go zatkało, jednakże żyła skacząca na szyi nie wróżyła niczego dobrego.
-My? My tu tylko przechodem-słowa Valara dobiły biednego Krasnoluda, który walczył z przemożną chęcią zmiażdżenia was, co było widać na jego twarzy. Dobrą wiadomością dla was było to, że Krasnolud wygrał.
-Co wy sobie robicie, pieprzone psie zady?! Oni tu przechodem i po kubek! Wypieprzać stąd, ale już, psia mać! Wy pier...-w tym momencie jacyś kowale zaczęli wściekle walić w swoje kowadła, zaś z tego, co wyczytaliście we wściekłym obliczu, oczach i ruchach warg Krasnoluda, to to, co by wam zrobił, gdyby to od niego zależało, nie było przyjemne i zbytnio gościnne. Raczej w ogólnym sensie chodziło to to, żebyście się wynieśli stąd. Kowale przestali kuć.
-...urwa! Na brodę Khrivala, niech was Ogr wytarmosi, podłe, Elfie zadki! A niech wam we wszystkich karczmach podają Elfiego sikacza rozcieńczonego z wodą! Zawsze pijcie Elfie szczyny, psia mać! A tym, którzy was wpuścili, należy ogolić brody i utopić w sikaczu Elfów! Osobiście pójdę z tym do króla! Żeby wam obcięli wepchnęli do gardeł tak, żebyście się udusili, o co poproszę króla i z całego serca wam życzę!-skończył wrzaski, czerwony już na twarzy Krasnolud. Zadziwiające jak ciemna skóra może stać się czerwona.
Oblicze Reyala zdradzało ogromne zakłopotanie.
-To nie tutaj chcieliście dopłynąć? Ups...-zapytał was szeptem, czując się w obowiązku wyprowadzić z kłopotliwej sytuacji.
-Właściwie to przyszliśmy skorzystać z waszej ogromnej mądrości, przewyższającej mądrość innych ras. Chcieliśmy skorzystać jedynie z biblioteki, sypialni i ruszyć w dalszą drogę, nie zawracając waszych głów-rzekł Reyal, zaś na twarzy Krasnoluda odmalowała się podejrzliwość.
-Napewno? To co te Elfie zady gadały?
-Och, to też, ale to jeżeli tylko będzie można skorzystać z waszego wspaniałego targu, słynnego na całej wyspie-powiedział Reyal, zaś Mroczny zmrużył oczy.
-Wlazł-warknął, wpuszczając was dalej i odchodząc za razem.
-Skoro nie chcieliście tutaj przypłynąć to chodźmy po kubek, prześpijmy się i znikamy-westchnął wasz towarzysz.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 12-10-2008 o 00:07.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 13-10-2008, 23:44   #115
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Kimmuriel przękręcił się z jęknięciem na drugi bok, spróbował otworzyć oczy, które strasznie go szczypały i ze zdziwieniem wyczuł czyjąś obecność, w pomieszczeniu, w którym się znajdował. Przetarł szybko piąstkami oczy i ujrzał brodatego krasnoluda, który zaczął się na niego wydzierać.

- No nareszcie otworzyłeś te swoje zasrane ślepia! Ile można leżeć w tym cholernym bezruchu, bez cholernej pracy! I te psie wymoczki dziwią się, że nie potrafią podnieść kufla swoich szczyn do mordy. Przy takich flakach, które śmią nazywać mięśniami! Żeby ich pies wytarmosił!

Kimmuriel nachmurzył się słysząc te słowa, ale nic nie powiedział. Obserwował bowiem długobrodego, który walnął kuflem z zieloną substancją o maleńki stoliczek, aż wysoki elf skrzywił się myśląc, że ten pójdzie w drzazgi. Impraezl sięgnął powoli po naczynie i podniósł je do ust, przez chwilę przyglądał się zawartości, jednak wyczuł wzrastającą irytację karzełka i uśmiechnął się do niego, po czym opróżnił kufel. Elf starał się nie krzywić, lecz substancja była na tyle obrzydliwa, że nie mógł się powstrzymać i zastrzygł swymi kocimi uszami, szybko jednak zreflektował się i opuścił je pokornie, gdyż mogłyby się stać obiektem komentarzy krasnala - Kimmuriel nie miał pojęcia jaki stosunek ma to społeczeństwo do likantropów." Prawdopodobnie dopóki będę im pomagał w pracy, nawet tego nie zauważą..." - opadł na łóżko ciężko, kiedy krasnolud opuścił niski pokoik.

Skrzywił się i przymknął oczy. Leniwie z powrotem je otworzył i usiadł na łóżku. Nagle zdał sobie sprawę, że kompletnie nie wie, gdzie jest. Założył, że w czymś, co z grubsza można by określić szpitalem, ale nie był pewien, z uwagi na serwowane tu leki. Omiótł salę wzrokiem - w suficie była wmontowana płyta, emanująca bladym światłem, a pobokach zwisały lampy emitujące blask o tej samej barwie, co jeszcze bardziej podkreślało kredową cerę Kimmuriela. Westchnął i usiadł skrzyżnie, po czym spróbował sobie przypomnieć jak tu trafił. " Ścieżka, marsz, ścieżka, spacerek, ścieżka, radosne podskoki - jasne. " - ze złością zmrużył oczy - " Kimmurielu, jak możesz być tak nieostrożny...? Gdzie twój spryt, rozwaga, hę ?" Pokręcił z niezadowoleniem głową i obiektywnie uznając, że jest na siłach by się przejść, wstał po czym pchnął delikatnie drzwiczki. " No i co ja tu zamierzam robić...? Kopalnia to ostatnie miejsce, dla kogoś takiego jak ja, a ta brutalna rasa, prawdopodobnie nie dostrzeże mych naturalnych atrybutów" - tutaj przejechał dłonią po kształtnej twarzy. Pozostawało jedno. To w czym każdy był dobry, o ile kiedykolwiek zetknął się z bronią. Nagle zorientował się, że nie sprawdził czy ma swój ekwipunek i panicznie spojrzał na siebie. " Zostać pozbawionym swoich rzeczy wśród tego narodu, byłoby jak stracić obie ręce." - oczywistą oczywistością pozostaje to, że Kimmuriel był bardzo przywiązany do swych obu rąk.
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 14-10-2008, 12:49   #116
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kimmuriel:

Stwierdziłeś, że twojego ekwipunku nie ma! Rozejrzałeś się po pokoju, lecz nie było żadnego elementu z twoich rzeczy. Stolik nie miał szuflad ani drzwiczek, więc tam z pewnością nie kryło się nic. Nagle zauważyłeś coś, co wystawało spod łóżka. Przypominało to... rąbek twojego kapelusza!
Zajrzałeś pod niskie i krótkie łóżko, po czym gdy sięgnąłeś ręką, stwierdziłeś, że są twoje ubrania. Wyciągnąłeś wszystko i położyłeś na łóżku.
Czegoś jednak brakowało. Nie było całego pasa oraz tego, co na nim było.
Spojrzałeś na twoje, szare, małe i dużo za szerokie ubranie, które miałeś na sobie.
Zmieniłeś Krasnoludzką piżamę na swoje normalne ubranie. Od razu czuć zmianę. Już nie musiałeś podtrzymywać spodni, by nie spadły i wcale nie topiłeś się w koszuli.
Podszedłeś do drzwi i stwierdziłeś, że są niezwykle dziwne. Klamka znajduje się nie w drewnie drzwi, ale w ścianie, zaś na drzwiach, u ich szczytu, wisi uchwyt. Przedstawia on głowę jakiegoś czarnoskórego mężczyzny, zaś u jego szyi wisi obręcz. Przypominało to trochę kołatkę.

http://www.go2prezent.pl/data/gfx/ic...ge/8/8/188.jpg

Klamka i uchwyt wykonane były z jakiegoś czarnego metalu, który nie był ci znany, a drzwi z jakiegoś dziwnego, czarnego drewna.
No nic. Trzeba stąd wyjść. Nacisnąłeś na klamkę i popchnąłeś drzwi, lecz te ani drgnęły. Co jest?!
Ponownie nacisnąłeś na klamkę i pociągnąłeś za uchwyt. Zamknięte?! Przecież nie było słychać szczeku zamka! Może to drzwi zatrzaskowe...
Nagle zorientowałeś się, że trzask drzwi towarzyszący wyjściu Krasnoluda był nieco inny niż zwykłe. Nie wiele się różnił, ale jednak.
Nacisnąłeś na klamkę jeszcze raz, lecz tym razem uchwyt znajdujący się u góry drzwi, pociągnąłeś na dół. Działa! Drzwi otworzyły się bez najmniejszych oporów. Jakby dalej jechały same.
Całe drzwi schowały się w podłodze, zaś uchwyt spoczął w idealnie pasującym zagłębieniu. Wbrew pozorom nie można było się potknąć o drzwi, ponieważ nie wystawały nawet milimetra.
Kiedy wyszedłeś, zobaczyłeś taki sam uchwyt z drugiej strony, spoczywający dokładnie w tym samym miejscu. Wziąłeś uchwyt w dłonie i pociągnąłeś do góry. Ze zdziwieniem stwierdziłeś, że te drzwi naprawdę jadą same! Zamknęły się naprawdę lekko.
Obejrzałeś się i zobaczyłeś, że jesteś w korytarzu z wieloma drzwiami. Zapewne za każdymi była sala taka jak twoja. Dla pewności otworzyłeś pierwsze drzwi na lewo.
Oh... to tak to rozwiązali. W tej było zejście na dół, lecz była to taka sama komnatka jak twój pokój. Zamknąłeś i poszedłeś przed siebie. W tym korytarzu było dwadzieścia drzwi po jednej stronie, a kiedy z niego wyszedłeś, stwierdziłeś, że znajdujesz się w centrum... pomieszczenia? Stałeś dokładnie w okrągłym środku, od którego odchodziło osiem dokładnie takich samych korytarzy, które składają się na schemat gwiazdki.

ImageShack - Hosting :: gwiqz9.jpg

Gdybyś zakręcił się dookoła własnej osi i zamknął oczy, nie wiedziałbyś skąd przyszedłeś. Sprawdzałeś po kolei każde drzwi w każdym korytarzu, lecz wyjścia nie było. Z powrotem wróciłeś na środek i przypatrzyłeś się mu.

http://www.moonslightmagic.com/images/ACIR862.jpg

Stałeś dokładnie w środku takiego okręgu, który otoczony był runami. Jedna runa, najdziwniejsza ze wszystkich, umiejscowiona była dokładnie na środku i świeciła takim samym bladoniebieskim blaskiem dającym mało światła, co lampy w twojej sali. Od tej runy prowadziły cztery odcinki, zaś na końcu jednego, kolejna runa zabłysła. Runa na prawo od tej świecącej, do której prowadził jeden z odcinków, przypominała głowę tego mężczyzny, który był na uchwycie drzwi! Nie, to nie runy! To... znaki!
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 20-10-2008, 16:01   #117
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
-Skoro nie chcieliście tutaj przypłynąć to chodźmy po kubek, prześpijmy się i znikamy- Valar wysłuchał Reyala i już miał ruszyć w kierunku targowiska, gdy nagle coś wpadło mu do głowy.
Zawrócił podchodząc do krzykliwego krasnoluda i zwrócił się do niego.

-Fillin!- powiedział donośnym głosem- mówi ci coś to imię?- zapytał- To on nas tu prowadził, lecz sprawy przybrały zły obrót wydarzeń i zostaliśmy rozdzieleni. Może wiesz coś o nim? A może dotarł tutaj przed nami?

Valar wiedział, że jest to ryzykowne posunięcie i miał świadomość, że wesoły karczmarz może być ich wrogiem. Nie widział jednak lepszego wyjścia z tej sytuacji.
-Jeszcze jedna sprawa- dodał- pragnę skorzystać z waszej sławnej na cały świat biblioteki. Jestem pewien, że wiedza zawarta w waszych księgach pozwoli mi zakończyć pewne sprawy- mówiąc to starał się przybrać tym razem pozę kogoś miłego a zarazem tajemniczego. Nie było sensu bawić się w szerszenia w samym środku gniazda os.
 
Zak jest offline  
Stary 21-10-2008, 22:21   #118
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Valar:
Krasnolud odszedł kawałek, dalej patrolując korytarz, gdy nagle przypomniałeś sobie coś i podszedłeś do niego.
-Fillin! Mówi ci coś to imię?-zapytałeś, a Krasnolud spojrzał na ciebie podejrzliwie.
-A bo co?-odparł gburowato.
-To on nas tu prowadził, lecz sprawy przybrały zły obrót wydarzeń i zostaliśmy rozdzieleni. Może wiesz coś o nim? A może dotarł tutaj przed nami?-kiedy to powiedziałeś, Mroczny wybuchnął śmiechem.
-A ja jestem baletnicą! Nie zasrywaj mi czasu swoimi fantazjami!-wrzasnął na ciebie, po czym odszedł mrucząc pod nosem.
-Jakiś, psia mać, żebrak w łachmanach, zasłyszał o przywilejach tego rozdziawionogębowego wesołka i podaje się za znajomego! Świat na pysku stanął! Na mózgi z własnymi zadami się pomieniali!-mówił coraz głośniej, aż w końcu mogłeś spokojnie go usłyszeć bez podsłuchiwania. Przynajmniej da się wydedukować odpowiedzi na pytania.
-Jeszcze jedna sprawa. Pragnę skorzystać z waszej sławnej na cały świat biblioteki. Jestem pewien, że wiedza zawarta w waszych księgach pozwoli mi zakończyć pewne sprawy-powiedziałeś, na co Krasnolud plasnął dłonią o czoło, po czym nie odwracając się, wskazał czarną dziurę po środku podłoża góry i warknął coś o domu.

Blacker, Valar:
Wielka dziura miała promień około pięćdziesięciu metrów. Podobno tam mieliście się skierować. Tylko jak? Nie było tu schodów, lecz dookoła dziury umieszczone były koła otoczone jakimiś symbolami. Nagle, po przeciwnej stronie otworu, jakiś Krasnolud wszedł na jedno z kół i... zniknął!
Reszta nie uznała tego za dziwne zjawisko, mało tego, kolejny wszedł i zniknął.
Weszliście również do dwóch kół, gdy poczuliście jak coś was szarpnęło w dół, a wszystko dookoła zniknęło.

Blacker/Valar:
Zostałeś sam. Dwaj towarzysze zniknęli, zaś przed tobą pojawił się trójwymiarowy, prostopadłościenny słupek, podzielony kreskami na mniejsze prostopadłościany. Każdy z nich miał swój podpis, gdzie najwyższy miał tytuł "Szczyt-Poziom 5000", zaś najniższy "Dom Pierwotny-Poziom -5000".
Chyba to miał na myśli ten Krasnolud. Dotknąłeś najniższego prostopadłościanu, gdy nagle pojawiłeś się obok swoich towarzyszy.

Balacker, Valar:
Spojrzeliście w górę i stwierdziliście, że nie widać żadnego światła. Nawet sam otwór był ledwo widoczny. Rozejrzeliście się i stwierdziliście, że jest to bardzo rozległy kompleks, a wy wylądowaliście na obrzeżu, przy ścianie. W centrum stoi pełno domków i krząta się tam wielu Krasnoludów, a także trochę Ludzi. Inne rasy są rzadkością.
To chyba jest targ.
W ścianach znajdują się niskie korytarze, prowadzące do innych części góry.
Najpierw jednak ruszyliście wielki targ. Gdy na niego weszliście, zobaczyliście mnogość towarów, a budki ustawione są w miarę tematycznie.
Znajdowaliście sie teraz w dziale spożywczym. Pełno było tutaj ryb, ryżu, kukurydzy oraz innych produktów spożywczych. Było to najbardziej na obrzeżu targu, by każdy mógł bez problemu się tam dostać. Dalej natrafiliście na miski, talerze, wazy czy podobne artykuły. Zdawało się, że kubek powinien znajdować się tutaj, ale nie znaleźliście go. Znaleźliście zamiast tego mniej uczęszczaną alejkę, która u góry miała napis "Rozrywka i gry". Skierowaliście się tym szlakiem i szybko natrafiliście na rozmaite przybory do różnych gier. Od plansz do wielkich figur. W końcu jednak natrafiliście na sprzedawcę kości.
Dziwne, tutaj nic się nie powtarzało, a każdy Krasnolud miał na targu towar, którego nikt nie miał.
Za ladą siedział Krasnolud, grzebiący sobie w zębach końcówką sztyletu.
-Czego?-warknął, widząc waszą odmienność od Krasnoludów.
-Chcielibyśmy dostać kubek do gry w kości...-zaczął Reyal, a sprzedawca nawet na was nie spojrzał, lecz tylko sięgnął pod ladę i rzucił na ladę kubek z lekkiego kamienia.
-Pię... Sześć Millinów!-warknął i dalej na was nie patrząc, dłubał sobie w zębach.
-Ogłuchli?! Sześć Millinów!-wydarł się na was w chwilę później. Przez ten czas, co wam dał, nie można było nawet zacząć zdania. Kiedy jednak Blacker wyciągnął swoją sakiewkę, Reyal dyskretnie zerknął do niej. Floreny.
Szybko wyrwał Blackerowi mieszek ze złotem i wybrał z niego dwadzieścia cztery monety, a następnie oddał sakiewkę właścicielowi, rzucając kupcowi monety.
-Ludzki chłam-warknął, zabierając pieniądze, a wy wyszliście z targu.
-Gdzie możemy znaleźć bibliotekę?-zapytał Reyal przypadkowego Krasnoluda.
-No rzesz psia mać! Na potężnego Kssuntha, oby wam Elf wlazł zadem i wylazł pyskiem! Won z naszej góry! Nieroby zasrane-wrzasnął, po czym ostatnie zdanie oddał do siebie i oburzony odszedł.
Reyal zapytał drugiego Krasnoluda. Odpowiedź była bardzo podobna. Podobnie było z trzema kolejnymi, zaś dopiero czwarty udzielił odpowiedzi.
-Tu. Lewo, lewo, prawo. Cholerni obcy-dodał do siebie, odchodząc. Wskazał wam korytarz za wami, który miał około 160 cm wysokości, czyli Blacker będzie musiał iść kucając.
Ruszyliście korytarzem, Reyal i Valar zgarbieni, zaś Blacker na kuckach. Tunel wiódł jakieś pół kilometra, krętymi korytarzami w dół, gdy doszliście do rozwidlenia w prawo i w lewo. Skręciliście w lewo. Podobny dystans przebyliście do kolejnego rozwidlenia, gdzie skręciliście również w lewo. Blackera musiały boleć już nogi i plecy od około kilometrowego spaceru cały czas krętymi korytarzami w dół, zaś Valara i Reyala musiały już boleć plecy. Dobrze, że korytarze miały około trzech metrów szerokości, bo przynajmniej pod tym względem można było iść wygodnie.
Nieco większy dystans niż poprzednio pokonaliście do jeszcze jednego rozwidlenia, gdzie skręciliście w prawo, zaś już po około trzystu metrach korytarz przeszedł w wysoką na około trzy i pół metra wysokości, bibliotekę. Było to pomieszczenie, które niewątpliwie było duże, jednakże nie zachwycało. Względnie szybko odnaleźliście właściwy dział, co prawda ograniczający się do jednej, małej półki, ale jednak. Był to dział "Artefakty".
W owym dziele były trzy książki. Pierwsza zawierała alfabetyczny wykaz od A do H, druga od I do P, zaś trzecia od R do Z.
Wzięliście trzecią księgę i otworzyliście na S. Trafiliście na właściwe hasło, jednakże nie było żadnej informacji ponad to, co już wiedzieliście.
W międzyczasie jakiś Krasnolud dostrzegł co jest obiektem waszego zainteresowania i szybko się ulotnił.
Kiedy zaś skończyliście czytać, przybył do was groźnie wyglądający Krasnolud odziany w czarne szaty z wyhaftowaną na złoto głową jakiegoś mężczyzny, o dziwo nie Krasnoluda. W ręku trzymał dziwne, czarne berło.

http://www.kongehuset.no/aim/kongehu...et:quality=100

-Najwyższy Kapłan-wymruczał do was.
-Za mną-warknął, po czym stuknął berłem o podłogę. Biblioteka zniknęła, a wy pojawiliście się w ogromnym, owalnym pomieszczeniu. Przypominało to trochę świątynię... trochę inkwizycyjną, ale jednak.
Za wami były ogromne wrota, mające jakieś sześć metrów wysokości i około czterech szerokości, zaś cała sala miała wysokość około piętnastu metrów. Stożkowe sklepienie niknęło w mroku.
Przed wami stał kamienny ołtarz nakryty czarną tkaniną.

http://upload.wikimedia.org/wikipedi..._Monastery.jpg

Po lewej stronie wznosiły się siedzenia, zaś po prawej dziwny, zamknięty portal. Wy staliście dokładnie w środku kolistej sali, zaś za ołtarzem stał Najwyższy Kapłan. Na trybunach siedzieli inni kapłani.
-Odpowiecie na kilka pytań-powiedział Kapłan z berłem.
-Czemu szukaliście informacji o Sercu Nocy?
-Co chcieliście od Serca Nocy?
-Czemu chcecie je znaleźć?
-Skąd o nim wiecie?
-Do czego chcecie je wykorzystać?
-Czy wiecie gdzie je szukać?
-Czy wiecie gdzie ono jest?
-W jakim celu się tu zjawiliście?
-Czy wiecie jaką ma moc Serce?
-Jak zamierzacie je zdobyć?
Odzywały się różne głosy z trybun.
-Odpowiadać! Mówcie wszystko, co wiecie, a może wam pomożemy-warknął Najwyższy Kapłan.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 25-10-2008, 20:37   #119
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Odpowiedź krasnoluda, na pytanie o Fillina zdenerwowała Valara. Był uważany za człowieka spokojnego, jednak te karły zaczynały działać mu na nerwy. Udało mu się wychwycić to, że karczmarz miał tu jakieś przywileje, a może nawet jest gdzieś tutaj…
Na następne pytanie nie otrzymał w ogóle odpowiedzi, tylko naprowadzenie na wielki dziurę, otoczoną kręgami z różnymi, nieznanymi Valarowi symbolami. Redslinger zaobserwował, że gdy któryś z mrocznych staną w kręgu znikał bez śladu.

Nie było sensu stać i czekać aż ktoś znowu na nich nawrzeszczy za to, że się w ogóle urodzili, lub, że ich matki nie są krasnoludami. Podszedł wraz z towarzyszami do dziury i staną na jednym z okręgów, poczym wszystko dookoła zniknęło a przed Valarem pojawił się prostopadłościan, służący za coś w rodzaju sterowni teleportuj. Gdy łowca dotknął jednego z elementów, momentalnie znalazł się wraz z towarzyszami w miejscu, które mogłoby się wydawać targiem.
Wedle wcześniejszej prośby Blackera ruszyli w poszukiwaniu kubka do gry w kości. Redslingerowi przyszło na myśl, aby się przebrać- krasnolud na górze w jednym miał rację, Valar rzeczywiście wyglądał jak żebrak, w podartych szmatach. Wiedział jednak, że na krasnoludzkim targu znalezienie ludzkich ubrań będzie raczej rzeczą niemożliwą.

Gdy już zdobyli kubek do gry, Reyal zaczął wypytywać się o bibliotekę, co okazało się prawdziwym wyzwaniem. Łowca stał z tyłu i śmiał się z nowych wyzwisk, wylatujących z brodatych gęb. W końcu udało im się dowiedzieć, gdzie mają się skierować i ruszyli w tamtą stronę.
Po dłuższym spacerze w korytarzu, gdzie Valar musiał iść zgarbionym doszli do Biblioteki. Łowca odetchnął z ulgą prostując obolałe plecy, poczym ruszył z towarzyszami do działu „artefakty”, gdzie rozpoczęli poszukiwania informacji o Sercu Nocy.
Po chwili przybiegł krasnolud, ubrany w czarne szaty, który po wymruczeniu paru słów przeniósł się z nimi do wielkiej, owalnej sali z ołtarzem, przykrytym czarną tkaniną, za którym stał najwyższy kapłan, a przynajmniej tak się wydawało Valarowi.

-Odpowiedzcie na kilka pytań- odezwał się kapłan, który ich tu przeniósł.
-Czemu szukaliście informacji o Sercu Nocy?
-By dowiedzieć się o nim czegoś więcej- parsknął- lecz wasza biblioteka okazała się przesławiona i nie znaleźliśmy nic co mogłoby nam pomóc.- Redslinger uznał, że lepiej mówić prawdę.
-Co chcieliście od Serca Nocy?
-Nie ja, lecz Alaron Elessedil.
-Czemu chcecie je znaleźć?
-Z tego co wiem, jest ono nam potrzebne, żeby powstrzymać Wysokie Elfy przed czymś co może się źle skończyć także dla was.
-Skąd o nim wiecie?
-Jak już mówiłem- od Alarona
-Do czego chcecie je wykorzystać?
-Już mówiłem- jest ono potrzebne by powstrzymać Wysokie.
-Czy wiecie gdzie je szukać?
-Niestety nie
-W jakim celu się tu zjawiliście?
-Prowadził nas tu Fillin, lecz zostaliśmy rozdzieleni i nie jestem w stanie po co konkretnie chciał tu przybyć.
-Czy wiecie jaką ma moc Serce?
-Podejrzewam, że ogromną.
-Jak zamierzacie je zdobyć?
-Przede wszystkim musimy odszukać Fillina, on już będzie wiedział co robić. Więc jeżeli jest gdzieś w waszej twierdzy chcę go zobaczyć jak najszybciej.
 
Zak jest offline  
Stary 25-10-2008, 22:11   #120
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Przebywanie w kopalni miało swoje zalety. Miał okazję spotkać się z jedną z tutejszych nowinek technicznych, jaką był system przenoszenia wewnątrz kopalni. Zaoszczędzało to wiele wysiłku, jaki trzeba by włożyć w pokonywanie setek niskich i wąskich tuneli. Udało mu się również nabyć nowy kubek, o niebo wytrzymalszy i ładniejszy od poprzedniego, dzięki czemu nie będzie się musiał obawiać o jego stan. Prawdopodobnie bez pomocy Reyala byłoby kiepsko z płaceniem, gdyż nie miał pojęcia jaki jest przelicznik cen. Po raz kolejny okazało się, że decyzja by nie zabijać współwięźnia tylko wspólnie uciec z okrętu okazała się słuszna.

Blacker, dzięki wizycie u krasnoludów zrozumiał jedną rzecz. Nienawidził kopalni. Wiedział, że z przyczyn ekonomicznych nie opłacałoby im się kopanie wyższych tuneli, jednak ciasnota jakiej doświadczał tutaj na najbliższy tysiąc lat obrzydziła mu jakiekolwiek bliższe kontakty z krasnoludzką architekturą. Poprzysiągł sobie, że od tej chwili w miarę możliwości postara się przebywać jak najwięcej na świeżym powietrzu. Kolejne korytarze, pokonywane na kuckach dawały o sobie znać, głuchym łupaniem w kolanach i plecach. Po około kilometrowym spacerku dotarli do biblioteki, gdzie od razu udali się na poszukiwanie informacji o Sercu Nocy. Wciąż jednak nie wiedział, po co jego towarzyszowi ten artefakt

Niestety, choć w książce nie znaleźli nic nowego, to tematyką o której czytali wzbudzili zainteresowanie innych krasnoludów. Już po chwili zjawił się tutejszy kapłan, przenosząc ich do świątyni, z zamiarem zadania kilku pytań. Większą jednak uwagę Blacker przykładał to innej sprawy. Dlaczego nie można było tak od razu, bez konieczności pełzania tamtymi korytarzami!

-Czemu szukaliście informacji o Sercu Nocy?
- Całe życie powinno być dążeniem do wiedzy. Czy korzystanie z biblioteki nie jest jednym z najlepszych sposobów jej zdobywania?
-Co chcieliście od Serca Nocy?
- Jest dokładnie tak, jak powiedział mój towarzysz
-Czemu chcecie je znaleźć?
- Jest ono konieczne mojemu towarzyszowi... A skoro tak jest moim obowiązkiem jest wspierać go w jego poszukiwaniach
-Skąd o nim wiecie?
- Dowiedziałem się od mojego towarzysza
-Do czego chcecie je wykorzystać?
- Nie chcę go wykorzystać, nie jest mi ono potrzebne
-Czy wiecie gdzie je szukać?
- Czy gdybyśmy wiedzieli, to poszukiwalibyśmy informacji o nim w księgach?
-W jakim celu się tu zjawiliście?
- Kupić nowy kubek
- odpowiedział prezentując swój nowy nabytek
-Czy wiecie jaką ma moc Serce?
- Nie
-Jak zamierzacie je zdobyć?
- Nie mam pojęcia. Ufam mojemu towarzyszowi i po prostu mam go zamiar wspierać w jego działaniach
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172