Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 12:46   #26
alathriel
 
alathriel's Avatar
 
Reputacja: 1 alathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znanyalathriel nie jest za bardzo znany
Maike nie protestowała. I tak nie miała nic lepszego do roboty, a skoro mogła pomóc chłopcu to niby, czemu nie? Dziecko prawie biegło, ale ponieważ z zasady dzieci mają krótsze nogi i muszą szybciej nimi przebierać, oczywistym było, że Dziewczyna jedynie szybciej szła.
„Usuryjski kot, ciekawe jak wygląda?”
Z tego, co kiedyś czytała i sądząc po wypowiedzi młodzika, był to najprawdopodobniej jeden z tych wielkich leśnych kotów. Ucieszyła się, bo zawsze chciała takiego zobaczyć, ale jakoś nigdy nie miała okazji. W Eisen mało kto miał w domu kota a już na pewno nie sprowadzanego z Usurii.
Minęli zakręt i zobaczyła grupkę dzieci szepczących miedzy sobą z przejęciem. Dorośli zajęci swoimi sprawami przechodzili nie zwracając na nie najmniejszej uwagi. Co jakiś czas jakiś maluch wystawiał paluszek do góry i wskazywał na coś co znajdowało się w górze. Maike poczuła skurcz w żołądku i z lekkim niepokojem spojrzała w wyznaczanym przez małolata kierunku. Tego się właśnie obawiała. Na dachu jak gdyby nigdy nic siedział sobie olbrzymi kot i spokojnie obserwował, co się dzieje na dole.



Był piękny, to mu trzeba było przyznać. Płowe kolory i niewiarygodnie zielone oczy, które z łatwością dało się zauważyć, mimo iż znajdował się trzy piętra wyżej. Zapatrzyła się w to cudowne stworzenie. Był puszysty, aż chciało się go pogłaskać. Zawsze miała słabość do kotów. Dopiero gwałtowne zatrzymanie się chłopca wyrwało ją z zamyślenia. Dzieciak uśmiechnął się promiennie i jak inne maluchy wcześniej, również wskazał na zwierze.
-to ten - uśmiechnął się szerzej. Spodziewała się tego. Dlaczego ten kot nie mógł się zaszyć gdzieś bliżej ziemi? Dlaczego akurat na dachu?
Dziewczyna westchnęła. Miłość do kołowatych ustąpiła chwilowo odrazie do gimnastyki na wysokościach. W bibliotece owszem, wspinała się po różne książki na sporych wysokościach, ale nigdy nie było to trzecie piętro. W dodatku tym razem nie miała drabinki. To znaczyło ze będzie musiała wejść do kamieniczki i przedostać się na górę specjalnym wejściem na dach. Oby tylko nie było zamknięte.
Dziewczyna spojrzała na uradowanego chłopca. Szykowało mu się przedstawienie i to za darmo. Dlaczego dała się w to wrobić?
- no dobrze - powiedziała spokojnie - to jak on się wabi?
- wabi? - Chłopiec spojrzał zaskoczony, po czym wybuchnął śmiechem - można powiedzieć, że Sewillo.- dodał wciąż chichocząc.
Tym razem to dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona. Co go tak rozbawiło? Nie zaprzątała sobie jednak długo tym głowy. Dzieci śmieją się z najdziwniejszych rzeczy a ona miała teraz poważniejszy kłopot na głowie. Musiała stawić czoła akrobacjom na wysokościach. I jak do licha ma zawołać tego kota? Kici kici odpadało. Nienawidziła zwracać się do zwierząt i do małych dzieci jak do półgłówków. Zawsze odrzucała ją myśl, że mogą rozumieć więcej niż się innym wydaje. I kto wtedy wychodzi na kretyna? Dziecko lub zwierze słuchające żenującego słowotoku czy ten, który funduje im takie atrakcje?
Drzwi do kamieniczki były otwarte na oścież. Każdy mógł wejść. Weszła w korytarzyk, na którym co kilka metrów znajdowały się drzwi do kolejnych mieszkań. Na końcu ulokowane były kręte schody prowadzące wyłącznie w górę. Wchodząc po nich powoli i bez większego przekonania, a co za tym idzie odwlekając jak najdłużej chwilę stanięcia na pochyłej powierzchni dachu, zdążyła zauważyć, że na każdym piętrze znajdowało się czworo drzwi. Wszystkie jednakowe, drewniane z tym, że odrapane w różnym stopniu. W końcu dotarła na ostatnie piętro. Na ścianie znajdowała się drabinka a w suficie umieszczona była klapa. Wspięła się po konstrukcji i spojrzała na zawiasy. Pokrywa zdecydowanie otwierana była do góry. Nie dostrzegła żadnego zamka, co ją pocieszyło jednak nie eliminowało całkowicie niepokoju. Pchnęła wieko do góry. Ani drgnęło.
"Proszę, niech będzie otwarte" Wzięła głębszy oddech i z całej siły zaparła się żeby pchnąć klapę do góry. Mozolnie, jednak po chwili pokrywa ustąpiła. Siłowała się z nią ponad dwie minuty, ale wreszcie wejście na dach stało przed nią otworem. Tylko czy oby na pewno tego właśnie chciała? Czy nie byłaby szczęśliwsza gdyby otwór okazał się zamknięty na cztery spusty?
Powoli, nie do końca pewnie wyszła na dach. Kilka metrów od niej siedział sporych rozmiarów kot. Obejrzał się, lecz nie zaprzątał nią sobie długo uwagi i po chwili wrócił do wcześniejszego zajęcia obserwowania ulicy.
Ignoruje mnie? Jak mu tam było? Wstała jednak, kiedy wiatr mocniej zawiał i na chwilę straciła równowagę, uznała ze pozycja kucająca będzie jednak odpowiedniejsza. No… w każdym razie bardziej bezpieczna.
- Sevillo, k... - zawołała delikatnie i urwała. Kici Kici? To, co właśnie chciała powiedzieć nie przeszło jej przez gardło - przecież nie będę się do kota zwracać jak do półgłówka - skarciła się cicho. Zwierzakowi jedynie ucho delikatnie drgnęło, mimo to nawet się nie odwrócił. Podsunęła się trochę bliżej i spróbowała jeszcze raz.
- Sevillo, proszę cię chodź tutaj - powiedziała najłagodniej jak umiała i wyciągnęła rękę w jego stronę. Nie chciała go przestraszyć. Miała nadzieje, że delikatnie go złapie i zniesie na dół. Kot tym razem raczył się odwrócić. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy swoimi obłędnie zielonymi ślepiami i po chwili jak gdyby nigdy nic wstał. Wykonał jednak ruch odwrotny od zamierzonego przez Maike i odsunął się o kilka metrów.
- Nie no, proszę nie rób mi tego - zaskomlała dziewczyna z lekkim wyrzutem i rozczarowaniem w głosie. Zwiesiła załamana głowę. - Dlaczego nie chcesz tu przyjść? - Rzuciła pytanie w przestrzeń. Nie liczyła na to, że rozumie to, co mówiła (chociaż jak prosił chłopiec mówiła cały czas po usuryjsku), ani tym bardziej jej odpowie ale jej frustracja potrzebowała na chwile obecną jakiegoś ujścia, a tutaj nikt jej nie słyszał.
Westchnęła i po sekundzie usłyszała coś, co wcześniej jakoś jej umknęło. Na dole panował gwar. Teraz już nie tylko dzieci, ale również dorośli obserwowali całe zamieszanie. Uhh … Przygryzła wargi. Nie chciała robić widowiska, nigdy nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Ale skoro już wlazła na ten dach, postanowiła się nie poddawać.
- Proszę cię chodź tutaj - zaczęła ponownie prosić - ludzie się patrzą, a ja nie zejdę bez ciebie! - Zacięła się w sobie - Proszę cię, no chodź. Tobie jest wszystko jedno, ale ja wolałabym już stąd zejść - znowu wyciągnęła dłoń w jego kierunku. Kot nie reagował. Normalnie perfidnie ją ignorował. Maike powoli zaczynała się łamać. Na dole robiło się coraz głośniej. Nie lubiła być w centrum uwagi. Zrozpaczonym tonem rzuciła w końcu: Błagam cię, kupię ci tuńczyka, zrobię wszystko tylko chodź tu wreszcie!
I wtedy stało się coś, na co powoli traciła nadzieję. Kotu drgnęło ucho, obrócił głowę i wreszcie wstał. "Czyżby zareagował na słowo tuńczyk? Czyli jednak jedzenie przemawia do zwierząt najlepiej. Chwila, to znaczy, że muszę mu kupić tą nieszczęsną rybę?"
Kot przeciągnął się i ruszył z stronę dziewczyny, jednak nie dał się jej dotknąć. Właściwie nawet to nawet się nie zatrzymał tylko skierował się prosto do klapy. Mimo to wyraz jego mordki, kiedy ją mijał wskazywał jednoznacznie, że wyśmienicie się bawił. Ale żeby kot? Może tylko jej się zdawało.
Zwierzak zeskoczył z gracją na korytarzyk, odbijając się jedynie na jednym ze szczebli i czekał. Maike natomiast, lekko zdezorientowana, ale jednak, szczęśliwa że może wreszcie zejść z niezbyt bezpiecznego dachu podążyła za zwierzęciem. Kiedy zeszła z drabinki kot był już w połowie schodów. Dziewczyna nawet nie zatrzasnęła za sobą klapy tylko pobiegła za nim w dół. Zresztą i tak prawdopodobnie by jej nie dźwignęła. Po chwili wybiegła na podwórko. Publika się z wolna rozchodziła. Przedstawienie skończone. Kot jak gdyby nigdy nic stał przed chłopcem.
- Miau - powiedział do dzieciaka i ruszył przed siebie. Małolat odwrócił się do Maike, krzyknął "Dzięki!" i machając jeszcze przez chwilę pobiegł za zwierzakiem.
Stała tam jak wmurowana. I to już? Po tym całym zamieszaniu nawet do niej nie podszedł?
Otrząsnęła się po chwili. No nic, najważniejsze, że wszystko się dobrze skończyło. Postanowiła nie zaprzątać sobie głowy tak bzdurną sytuacją, w której jeszcze kilka minut temu uczestniczyła. Jedynie ten tuńczyk nie dawał jej spokoju.


Właśnie nadeszło południe. Słońce na samym szczycie grzało niesympatycznie. I co teraz? Według wszelkich zdobytych wcześniej informacji przedstawienie w cyrku miało się zacząć się dopiero o piątej. To znaczyło ze miała jeszcze pięć godzin. I niby, co miała do tego czasu ze sobą zrobić? Tego nie wiedziała. Łaziła bez celu przez około 15 minut a palące słońce stawało się coraz bardziej nieznośne. "Dłużej tak nie wytrzymam" - przeleciało jej przez myśl.
Dosłownie kilka sekund później usłyszała niewyraźne nawoływanie. Odwróciła się i zobaczyła w oddali młodego chłopca krzyczącego coś do tłumu.

- Zapraszamy, zapraszamy na niesamowite przedstawienie. Tylko dzisiaj 50 pensów za wstęp. Zapraszamy. "The Tiger Lillies". Czegoś takiego jeszcze nie widzieliście!
Wzbudziło to zainteresowanie dziewczyny. Prawdopodobnie normalnie nie zwróciłaby na to nawet najmniejszej uwagi, ale skoro nie miała chwilowo żadnego pomysłu na kreatywne spędzenie czasu, to mogło całkiem sympatycznie wypełnić tę lukę. Podeszła bliżej, zapłaciła chłopcu i zeszła w dół do pseudo piwnicy wejściem, które wskazał jej młodzik.
 
__________________
Pióro mocniejsze jest od miecza (...) wyłącznie jeśli miecz jest bardzo mały, a pióro bardzo ostre. - Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez alathriel : 05-10-2008 o 19:13.
alathriel jest offline