Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-10-2008, 16:05   #113
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przyroda najwyraźniej oszalała. Huk piorunów, błyskawice nieustannie przecinające niebo, strumienie wody lejące się z nieba i wicher, szalejący po ulicach.
Jednak Erykowi nie bardzo było w głowie podziwianie uroków burzy wszech czasów. Uzmysłowił sobie nagle, ze cały czas ma przed oczami mężczyznę stojącego z uniesionym mieczem. Mężczyznę, który najwyraźniej zastanawiał się, na kogo ów miecz spuścić.

Mężczyzna machnął mieczem, lecz najwyraźniej nie trafił w niewidoczny dla Eryka cel, bo na jego twarzy pojawił się wyraz rozczarowania, a oczy przesunęły się, zapewne w poszukiwaniu innej, mającej mniej szczęścia, ofiary. Daleko nie zawędrowały, zatrzymując się na stojącej niezbyt daleko, nieruchomej parze. A Eryk poczuł, że spoczywające na nim spojrzenie nie wróży nic dobrego ani jemu, ani jego towarzyszce.

Osiłek o nacechowanej brakiem szlachetności twarzy ponownie uniósł miecz. W tym momencie Eryk, powodowany jakimś pochodzącym nie wiadomo skąd impulsem pchnął z całej siły dziewczynę, by zepchnąć ją i siebie z domniemanego toru miecza.
Sam skoczył za nią, chybiając o cal jeden z bardzo ciekawych i widoczny przez całkowicie przemoczoną koszulę fragment anatomii.
Dziewczyna zachwiała się i usiadła w kałuży, jednej z wielu, które nagle pojawiły się na Rue de Bains. Oboje spoglądali ze zdziwieniem, jak na wzniesionym mieczu mężczyzny, który w tym momencie bardziej przypominając demona niż człowieka, tańczy błyskawica.

Gdzieś w podświadomości Eryka kołatała myśl, że Diego, jeden z głównych celów całej wyprawy, najspokojniej w świecie właśnie się ulatnia, ale rozgrywające się dokoła wypadki zagłuszyły ową myśl bez wysiłku.

Kolejny z impulsów, których pochodzenie powoli stawało się dla Eryka oczywiste, pchnął młodzieńca do wyciągnięcia miecza zaatakowanie makabrycznego przeciwnika.
Resztki rozsądku powstrzymały go przed tym. Poczuł równocześnie, że coś chwyta go za pas i ciągnie do tyłu, jakby chcąc uniemożliwić samobójczy atak. Nie oglądając się wiedział, komu to zawdzięcza. Najwyraźniej nie tylko on zachował odrobinę zdrowego rozsądku. A może nawet więcej, niż odrobinę...
Nie do końca rozumiejąc powody swego postępowania schylił się i podniósł walająca się u jego stóp kalarepkę. Rzucił ją prosto w stojące niedaleko nich uosobienie zła krzycząc:

- Na Smoka Go Hunga! Zgiń demonie! - zawołał.

Miał wrażenie, że bransoleta płonie żywym ogniem, ale efektów kalarepkowego odpędzania demonów nie zdążył zaobserwować. Dziewczyna z siłą jakiej by się po niej mimo wszystko nie spodziewał pociągnęła go za sobą.
Rozległ się trzask pękającego drewna. Jakieś drzwi ustąpiły, a oni znaleźli się nagle pod dachem.

- W nogi! - usłyszał.

Nie miał zamiaru się przeciwstawiać.
 
Kerm jest offline