Grzegorz maszerował ciemnymi uliczkami Berlina. Zewsząd unosił się pył i kurz. W tym miejskim cmentarzysku, w ciemnych, wąskich zaułkach, czasami przebijał niewielki błysk zielonego światła co robiło niesamowite wrażenie. Grzegorz na pozór, wyglądał zwyczajnie. Ot zwyczajna ludzka sylwetka, ubrana w długi drelichowy płaszcz i kapelusz pamiętający zapewne czasy Winnetou. Jednakże po przyjrzeniu się, w miejscu twarzy było widać jedynie kłąb piachu i dymu uformowany z grubsza na kształt męskiej twarzy.
„Gdzieś kawałek ceglanej ściany z ogromnym hukiem zwalił się na jezdnię, echo tego upadku jeszcze długo pobrzmiewało w martwej stolicy dawnych Niemiec. Nienaturalnie długo.”
Grzegorz zatrzymał się, nasłuchując przez chwilę. Gdy nie doczekał się niczego więcej wzruszył ramionami i poszedł dalej, starając się nie potknąć na gruzowisku. To że był Wcielonym, duszą która uformowała swoją powłokę właśnie z materiału pochodzącego z gruzowiska , nie oznaczało że widział w ciemności. I że nie mógłby wyrżnąć orła na kolejnym kamieniu, pręcie, czy innej desce. Lub ktoś nie mógłby wyrżnąć w niego kamieniem, prętem czy inną deską.
„Gdzieś w pobliżu Poszukującego przebiegł mrok, jakby gęstsza natura ciemności. Chyba był śledzony.”
Sprzymierzony zatrzymał się znowu.
- Czego znowu… - mruknął pod nosem. Po chwili zaczął się koncentrować. Jego ciało zaczęło być coraz bardziej przejrzyste, powłoka jego duszy malała. Ubranie, fizyczne ubranie, zaczęło drgać na zmieniającym się ciele i wyglądało jakby było o kilka rozmiarów za duże. Jednocześnie dookoła zaczął wirować piach i pył. Tworzył niewielki, przejrzysty obłok na wysokość około pół metra. Stawał się nim. Wcielonym. Grzegorz zaczął czuć całym sobą, każdą drobinką poruszanego piasku poszukając wszystkiego co nie było ruinami miasta. |